czwartek, 24 października 2013

Rozdział 15



*Oczami Alice*

Tego ranka wstałam dość wypoczęta. Nie w najwyższym stopniu, ale o wiele większym niż parę dni temu, kiedy jeszcze musiałam chodzić do szkoły. Wlokąc się niesamowicie weszłam do kuchni zastając jedynie karteczkę:

„Alice, zostałam pilnie wezwana na jakieś zebranie. Zjedz coś i trzymaj się. Powinnam być popołudniu. Mama”

Zebrania i spotkania-podobno najnudniejsza część jakiegokolwiek zawodu. Jednak dzisiaj miałam to gdzieś. Szczerze, i tak nie byłoby mnie w domu. Zgniotłam kawałek papieru i wyrzuciłam do kosza. Otworzyłam szafkę i wyjęłam z niej czerwoną miseczkę. Postawiłam na blacie obok moich ulubionych płatków czekoladowych i sięgając po mleko wlałam je do naczynia zapełnionego chrupkami. Zaniosłam posiłek do salonu i siadając na kanapie włączyłam telewizor.

-Kolejne wypadki na autostradzie A7, w dobrze znanym nam miejscu. Tym razem rannych zost-nie pozwoliłam skończyć prezenterce wiadomości przełączając na kolejny kanał.
-Ale John! Jak mogłeś mnie zdradzić z Elizabeth?! To, że ja cię zdradziłam, nie znaczy, że ty musisz brać ze mnie przykład. Nie możemy tego tak skończyć! John!-wybuchłam śmiechem patrząc na powagę aktorki w telenoweli.
-A teraz, po wielu minutach oczekiwań i niecierpliwości na scenę zapraszamy, z mojego punktu widzenia, niesamowitą osobę. Nie stała się bardzo popularna na naszym kontynencie, jednak zyskała odpowiednią ilość fanów. Niesamowitych fanów, którzy aby spełnić swoje marzenie i zobaczyć ją na żywo jeździli do innych miast, a nawet państw. Jednak dziś mamy ten zaszczyt gości pannę Priscillę Ahn z pięknym utworem z przed paru lat „Dream”*!-wykrzyknął mężczyzna oświetlony wieloma jasnymi światłami na scenie, prowadząc jakieś show.-Zaimponujmy jej, Berlinie!
Światła zgasły, a na scenę weszła młodo wyglądająca dziewczyna z gitarą. Podeszła bliżej do mikrofonu i zaczęła wygrywać spokojną, wolną melodię.
-I was a little girl alone in my little world who dreamed of a little home for me-zaczęła śpiewać, a ja zakochałam się w jej wokalu.- I played pretend between the trees, and fed my houseguests bark and leaves, and laughed in my pretty bed of green…-kontynuowała, a ja zastanawiałam się jak może być możliwe to, że ktoś ma taki anielski głos.- I had a dream that I could fly from the highest swing.
I had a dream…
Jestem pewna, że gdybym wsłuchała się w tekst chociaż sekundę dłużej po moich policzkach spłynęłyby łzy wzruszenia. Jednak wszystko przerwał dźwięk mojego telefonu oznaczający przychodzące połączenie. Louis. Postarałam się opanować i wcisnęłam zieloną słuchawkę. 

-Zniszczyłeś mi poranek, wiesz?-przywitałam się.
-Witaj, Alice, mi również miło cię słyszeć. Co jest powodem tak dramatycznego wydarzenia?-zaśmiał się pod nosem.
-Pierwszy raz w życiu zakochałam się w piosence, dziewczyna skończyła refren, a ty tak bezczelnie zadzwoniłeś-zarzuciłam mu.-To porównywalny ból do poparzenia parzącą wodą, wiesz?
-Och, to może się rozłączę?-zapytał i czułam, że powstrzymuje wybuch śmiechu.-Chyba, że jednak dasz mi szansę na poprawę.
-O Boże…-westchnęłam.-Jak to jest mieć kochających cię fanów?-wymamrotałam widząc na ekranie telewizora tłumy z zapalonymi flesh’ami w komórkach.
-Tak samo jak posiadać kochające cię osoby…-odpowiedział po chwili chłopak, kiedy zauważył, że wyczekuję jego odpowiedzi.
Zacięłam się analizując ostatnie dwa wypowiedziane przez nas zdania.
-Przepraszam, zmieniłam temat. Więc masz szansę, jak ją wykorzystujesz?-spytałam już świadoma wszystkiego.
-Księżna Daisy wysyła pani zaproszenie na uroczystą herbatkę. Zobowiązałem się do dostarczenia go-Louis udawał poważnego.
-Jestem  niezmiernie zaszczycona, ale niestety muszę odmówić-powiedziałam smutnym głosem.
-Mówisz poważnie?-odezwał się lekko zaskoczony.
-Nie-zaśmiałam się.-Ale kupisz mi płytę tej dziewczyny, która śpiewała tą piosenkę, okeeej?-przeciągnęłam „e” jak małe dziecko.-Deluxe edition!-wykrzyknęłam zanim zdążył odpowiedzieć.
-Haha, no chyba nie-wyrecytował.
-To się wypchaj i przeproś niezmiernie księżniczkę Daisy-oznajmiłam me skruchą w głosie.
-Dobra, ściągnę ci ten album-westchnął głośno.-Deluxe editon.
-Stoi, Tomlinson-zachichotałam chytrze.
-Aż tak podoba ci się moje nazwisko, że musisz je wymawiać przynajmniej raz w ciągu jednej rozmowy?-zadrwił ze mnie.
-Rozgryzłeś mnie…-przyznałam.
-No widzisz… Geniuszowi nic nie umknie-zapewniał mnie Lou.-To co? W południe. Pasuje ci?
-Eeem… raczej tak. Podaj tylko adres.
-Wyślę ci SMS’em. Do zobaczenia, Alice.
-Pa pa-pożegnałam się i rozłączyłam.
Widząc, że wokalistka, która przypadła mi do gustu już dawno zeszła ze sceny wyłączyłam telewizor i udałam się do swojego pokoju. Otworzyłam szafę i wybrałam szorty oraz fioletową koszulę w kratkę. Zagotuję się w niej, ale kogo to obchodzi. Spięłam włosy w wysokiego kucyka i stanęłam przed lustrem. Dołożyłam to wszystkiego biżuterię i byłam zadowolona. Odczytałam wiadomość Louisa z adresem i uświadamiając sobie, że podróż zajmie mi około dwadzieścia minut postanowiłam powoli zacząć się już zbierać.

***

-Czy skosztuje pani ciasta księżniczki Phobe?-spytała mała Daisy.
Obie z, jak się dowiedziałam, siostrą bliźniaczką Phobe były ubrane w różowe sukieneczki, a ich głowy zdobiły korony.
-Z ogromną chęcią, panno Tomlinson-odpowiedziałam grzecznie.
Louis śmiał się z nas w rogu salonu udając, że czyta jakąś książkę.
-Z czego on się śmieje?-zaciekawiła się dziewczynka mrużąc oczka.
-Wiesz, myślę, że to dla tego, że bardzo chce do nas dołączyć. Zaciągnijcie go do stołu, moje panie-zatarłam ręce.
Bliźniaczki pobiegły do brata z prędkością światła. Po chwili ciągnęły go w moją stronę-jedna za jedną rękę, druga za drugą. Jeden ze słodszych widoków, jakie zaobserwowałam! Chłopak stawiał nie małe opory, ale obie królewny były bardzo silne.
-No chooodź, musisz do nas dołączyć-przekonywały go.
-Księżniczka Alice potrzebuje narzeczonego!-wykrzyczały kolejny argument, a ja i mój „wybawca” zaśmialiśmy się.
-Więc mam uratować ją i wyciągnąć z wieży, gdzie więzi ją zła macocha?-spytał Louis.
-Nie, masz jej towarzyszyć na uroczystej herbatce-zaprzeczyły siostry.
Po dłużej wymianie zdań ostatecznie „mój narzeczony” siedział obok mnie udając, że pije gorący napój z plastikowych filiżanek. 

-Nie wierzę, że mnie w to wrobiłaś. Czemu?-zapytał patrząc na mnie, jakby przeżywał najgorsze tortury świata.
-Przestań, jest interesująco. Nie uważasz, mój drogi?-zaśmiałam się.-Na pewno pobrałeś dla mnie album, prawda?
-Księżniczki nie słuchają takiej muzyki-starał się bronić.
-Owszem, słuchają.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Nie.
-Tak-odpowiedział pewny siebie.- Znaczy nie! To przez ciebie, zmyliłaś mnie!-oburzył się i fuknął. Uroczee!
-Książe Louisie, proszę nie kłócić się z księżniczką Alice-broniła mnie Daisy.
-To ona zaczęła-wywrócił oczami.

Miałam niemałą zabawę spędzając większość popołudnia z Louisem i jego rodzeństwem. Nie poznałam jego rodziców, co było przyczyną ich pracy. W sumie nie przeszkadzało mi to. Jestem dość nieśmiałą osobą, możliwe, że czułabym się niezręcznie w ich towarzystwie. Bycie narzeczoną Louisa odpowiadało mi w stu procentach i stało się najzabawniejszym momentem dnia. Co prawda ograniczało się to tylko do miłych zwrotów, ale to również było zadowalające. Żadna mała dziewczynka nie była tak słodka jak te dwie, które poznałam dzisiejszego dnia. Ich śliczne włoski, oczka i te małe kości policzkowe podobne do tych, które ma Louis! Słodkie głosiki, których używały co chwilę wypytując mnie o rozmaite rzeczy. Myślę, że ciężko będzie znaleźć dzień o podobnej ilości wrażeń. 

-Jeszcze raz dzięki, ze przyszłaś i wytrzymałaś z nimi-uśmiechnął się do mnie chłopak.
-Sama przyjemność, dzięki za zaproszenie-odwzajemniłam czynność.-I wisisz mi tą płytę-wytknęłam.
-Jesteś zbyt uparta, wiesz?
Zaśmialiśmy się cicho patrząc sobie w oczy.
-Muszę się zbierać, robi się trochę późno. Zdecydowanie musimy to kiedyś powtórzyć.
-Jeszcze czego? Oszalałaś?!
-Nie podobało ci się bycie moim narzeczonym?-spytałam udając urażoną.
-Nie podobało mi się podnoszenie małego palca podczas picia powietrza-wytłumaczył.
-Och, i tak musimy to powtórzyć. Do zobaczenia, Lou.
-Do zobaczenia-powiedział i przytulił mnie lekko.
Wyszłam z domu Tomlinsonów i udałam się na przystanek autobusowy. Pomimo świetnie spędzonego czasu byłam trochę zmęczona i chciałam jak najszybciej dotrzeć do domu. Kiedy przekroczyłam próg swojego mieszkania moja mama wstała jak oparzona z kanapy i wparowała do przedpokoju.
-Alice!-cieszyła się.-Nie wiesz jaka ogromna niespodzianka mnie dzisiaj spotkała! Nie uwierzysz! To niesamowite!
________________________________________
*Piosenka, w której sama jestem zakochana. Słuchałam jej dzisiaj pół dnia i uznałam, że spokojnie pasuje do opowiadania :) Tłumaczenie, tekst, wykonanie: http://www.tekstowo.pl/piosenka,priscilla_ahn,dream.html

Nie jestem zbytnio zadowolona z tej części, wszystko dzieje się za szybko i za krótko opisuję. Jednak:
-tylko Lou i Alice?-JEST
-księżniczka Daisy-JEST
-trochę mojego idiotycznego poczucia humoru-JEST
Więc teoretycznie rozdział nie jest bardzo zły. Mam nadzieję! :o

Opinie należą do Was. Znów proszę o bardziej szczegółowe, jeśli to możliwe. KOCHAM JE!!!

I jak zawsze: KOMENTUJCIE, UDOSTĘPNIAJCIE I POLECAJCIE!

Dziękuję! x

6 komentarzy:

  1. cudowny cudowny <33 czekam na następną część <3 kocham twojego bloga lovee <333

    OdpowiedzUsuń
  2. cudowny cudowny <33 czekam na następną część <3 kocham twojego bloga lovee <333

    OdpowiedzUsuń
  3. On nie jest dobry.... on jest cudowny !!!!
    Bardzo podoba mi sie twoj styl posania, i to jak opisujesz wydarzenia.
    Pozddrawiam
    Paula

    OdpowiedzUsuń
  4. Aww <3 z każdym rozdziałem podoba mi się co raz bardziej *_*

    Lou jest taki słodki ^^ ten mały paluszek przy piciu powietrza mnie rozwalił :P wyobraziłam sobie jak to by wyglądało ^_^
    Twój humor jest super! :D scena z telenoweli poprostu rozjebała system! :3
    Będzie mi się bardzo miło z Szanowną Panią współpracować nad nowym projektem ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny. Czekam na nastepny rozdział

    OdpowiedzUsuń