*Oczami Alice*
Bałam się, że ten wieczór może źle się skończyć. Holly od
samego rana, za mało słodyczy i jeszcze Louis, który został zmuszony do
dołączenia. Z mojej perspektywy brzmi naprawdę źle.
-Ale po co wam ja? Serio jestem kompletną nogą z matmy-starał się zrozumieć-mogłyście napisać, że mam wpaść na herbatę punkt piąta i byłoby okej.
-Nie robię już herbaty-zaśmiałam się i spojrzałam na przyjaciółkę-dzisiaj Hols wszystkich obsługuje. Skoczysz?-spytałam robiąc słodką minkę. Dziewczyna tylko wywróciła oczami i wstała z fotela. Rozbrajała mnie swoim charakterkiem. Nie wiem, czemu nie jest lubiana. Jest jedyna w swoim rodzaju- niezależna, niekochająca swojego rodzeństwa, całkiem pokręcona i żyjąca jakby nie było jutra. Gdybym była chłopakiem dawno bym jej się oświadczyła, nie żartuję.
-To czego ode mnie chcecie?-próbował się dowiedzieć Louis.
-No wiesz…-zawahałam się-korków z matmy-skłamałam nie mogąc powstrzymać cichego chichotu.
-A co nazywasz korkami z matmy?-spytał i popatrzył na mnie z politowaniem.
-Nie no, po prostu…-zaczęłam śmiejąc się sama ze siebie-jesteśmy z Holly razem od rana, zaczyna nam odbijać. Potrzebowałyśmy kogoś kto nas sprostuje.
-Oraz…?
-Nie możemy znaleźć jakiejś fajnej oferty na wakacyjny wyjazd-zakończyłam, a chłopak wybuchł śmiechem-Przestań…-prosiłam czując się głupio-Jeśli nam pomożesz uznam, że był remis podczas wyścigu-dodałam po chwili uśmiechając się w duchu. Zero reakcji, ale to pomogło mi odkryć, że ma słodki śmiech. Nieważne. Westchnęłam głośno i wstałam z zamiarem sprawdzenia czy Holly nie skończyła przypadkiem tak jak ja kiedyś robiąc herbatę.
-Stój-powiedział chłopak łapiąc mnie za rękę i wciąż nie mogąc się opanować. Stałam wryta w ziemię patrząc na niego wyczekująco.
-To gdzie chcecie jechać?-odezwał się uśmiechając głupkowato. Nagle mu się zachciało?-Afryka? Japonia? Może wybierzecie się na inną planetę?-nabijał się ze mnie-Oo, wtedy musiałybyście zabrać mnie ze sobą!
-Wiesz, twoje propozycje są kuszące, ale chyba zdecydujemy się na coś prostszego. Hiszpania, Włochy, Chorwacja-uśmiechnęłam się i wyrwałam lekko swoją dłoń z uścisku-tu masz laptopa-powiedziałam kładąc urządzenie na sofie obok Louisa-z obsługą sobie poradzisz, nie? Dziękiii-wyszczerzyłam się przeciągając „i” jak małe dziecko i pocałowałam policzek chłopaka. Zanim mógł zorientować się, że moja twarz płonie od czerwonych rumieńców przeszłam szybkim krokiem do kuchni. Alice, jestem z ciebie dumna. Jak na razie jeden z większych kroków w znanym mi dobrze kierunku. Sukces!
*Oczami Holly*
Kiedy weszłam do kuchni chciałam po prostu jak najszybciej
zrobić herbatę i wrócić do Alice i Louisa. Wyglądali razem uroczo. Z drugiej
strony ta idiotka mogła sama tu przyjść, zaryzykować i zaparzyć napój. Jej
wybawca jest na miejscu, nie byłoby problemu z kolejnym udzieleniem pomocy. Bezsens.
Już dość dobrze znałam zawartość szafek, więc bez problemu odszukałam trzy
filiżanki, herbatę, cukierniczkę i łyżeczki. Zagotowałam wodę i wlałam do
naczyń. Oparłam się o blat czekając aż herbata się zaparzy. Nagle usłyszałam
przeraźliwy śmiech Louisa i mimowolnie sama się zaśmiałam. Byłam ciekawa co tam
się dzieje, ale uznałam, że może lepiej teraz im nie przeszkadzać i tak
wyciągnę wszystko od mojej przyjaciółki później. Chłopak nie przestawał,
wychyliłam się lekko zza progu i zobaczyłam go trzymającego lekko dłoń Alice.
- Wiesz, twoje propozycje są kuszące, ale chyba zdecydujemy się na coś prostszego. Hiszpania, Włochy, Chorwacja-wymieniała dziewczyna uśmiechając się i patrząc Louisowi w oczy- tu masz laptopa-powiedziała układając swojego niebieskiego Sony Vaio na kanapie ówcześnie wyjmując swoją dłoń z jego- z obsługą sobie poradzisz, nie?-spytała- Dziękiii-zakończyła całując jego… Wow, niezły ruch, jak na nieśmiałą Alice. Wróciłam szybko w głąb kuchni widząc, że dziewczyna zwraca się w moją stronę, a po chwili prawie wbiega do pomieszczenia z wielkim uśmiechem.
-Co tam?-spytałam nie patrząc na nią. Zachichotała cicho.
-Nic, a u ciebie?-podeszła do mnie-Jak herbatki?
-Prawie gotowe-odpowiedziałam wyjmując torebeczki w filiżanek-Jakich perfum używa?
-Co?-zdziwiła się-O kim mówisz?
-Nie wyczułaś?! Ty tępaku-wywróciłam oczami. Alice wciąż patrzyła na mnie jak na idiotkę-Louis-wyjaśniłam.
-Aaa-speszyła się lekko-Skąd mam wiedzieć?-wzruszyła ramionami.
Po dziesięciu sekundach natrętnego wpatrywania się w siebie dodała:
-Nie znam się na męskich perfumach, tak? Ale chyba Gucci-uśmiechnęła się słodko.
-Dobra dziewczynka-powiedziałam czochrając jej włosy. Podniosłam dwie filiżanki i zaniosłam na ławę do salonu. Po chwili Alice doniosła trzecią oraz cukierniczkę. Louis wpatrywał się z uśmiechem w ekran laptopa i zawzięcie pisał coś na klawiaturze. Wskoczyłam na kanapę i przysunęłam do niego również patrząc na monitor.
-Twitter?-zaśmiałam się-Serio? Niezła mi pomoc, serio, dzięki Louis-powiedziałam i poklepałam go po ramieniu.
-Wiesz ile do jutra dostanę tych ofert? Nie będziecie się mogły zdecydować-popatrzył na mnie śmiejąc się-Wystarczy napisać tweeta, a linki pójdą w ruch, zobaczysz.
-Jesteś aż takim fejmem?-kontynuowałam rozmowę odrywając plecy od oparcia i słodząc swój napój.
-A co ty sobie wyobrażałaś?-popatrzył na mnie ze zdziwieniem-Czuję się obrażony-dodał robiąc dziwną minę i mrugając z dziesięć razy na sekundę. O mało nie wyplułam herbaty na podłogę, ten koleś był rozbrajający.
-Zadufany w sobie-zanuciłam pod nosem-Zły wybór, Al, zły wybór…-odetchnęłam głośno śmiejąc się z mojej koleżanki, która zabijała mnie wzrokiem i byłam pewna, że miała ochotę rozbić wazon na mojej głowie.
-Więc uważasz, że już jutro będziesz mógł nam zaoferować świetne wyjazdy, które podeślą ci całkiem nieznani ci ludzie-podsumowała Alice-Dobrze zrozumiałam?
-Mhm, dokładnie-potwierdził Lou uśmiechając się triumfalnie-przy okazji… któraś z was ma twittera?-spytał i popatrzył najpierw na mnie, a potem na pannę… jak Alice ma na nazwisko?! Obie pokręciłyśmy przecząco głowami, przez co chłopak wytrzeszczył lekko oczy.
-Naprawdę? Kto w tych czasach nie ma tu konta?-pytał z niedowierzeniem.
-Dziwki, które wszystkich wykorzystują-wzruszyłam ramionami.
-Dziewczyny, które patrzyły na świat jak na więzienie-zawtórowała mi dziewczyna.
-Okej, okej. Rozumiem-powiedział i podniósł ręce w obronnym geście. Zamknął klapę laptopa i położył na ławie-Gotowe, moje panie.
- Wiesz, twoje propozycje są kuszące, ale chyba zdecydujemy się na coś prostszego. Hiszpania, Włochy, Chorwacja-wymieniała dziewczyna uśmiechając się i patrząc Louisowi w oczy- tu masz laptopa-powiedziała układając swojego niebieskiego Sony Vaio na kanapie ówcześnie wyjmując swoją dłoń z jego- z obsługą sobie poradzisz, nie?-spytała- Dziękiii-zakończyła całując jego… Wow, niezły ruch, jak na nieśmiałą Alice. Wróciłam szybko w głąb kuchni widząc, że dziewczyna zwraca się w moją stronę, a po chwili prawie wbiega do pomieszczenia z wielkim uśmiechem.
-Co tam?-spytałam nie patrząc na nią. Zachichotała cicho.
-Nic, a u ciebie?-podeszła do mnie-Jak herbatki?
-Prawie gotowe-odpowiedziałam wyjmując torebeczki w filiżanek-Jakich perfum używa?
-Co?-zdziwiła się-O kim mówisz?
-Nie wyczułaś?! Ty tępaku-wywróciłam oczami. Alice wciąż patrzyła na mnie jak na idiotkę-Louis-wyjaśniłam.
-Aaa-speszyła się lekko-Skąd mam wiedzieć?-wzruszyła ramionami.
Po dziesięciu sekundach natrętnego wpatrywania się w siebie dodała:
-Nie znam się na męskich perfumach, tak? Ale chyba Gucci-uśmiechnęła się słodko.
-Dobra dziewczynka-powiedziałam czochrając jej włosy. Podniosłam dwie filiżanki i zaniosłam na ławę do salonu. Po chwili Alice doniosła trzecią oraz cukierniczkę. Louis wpatrywał się z uśmiechem w ekran laptopa i zawzięcie pisał coś na klawiaturze. Wskoczyłam na kanapę i przysunęłam do niego również patrząc na monitor.
-Twitter?-zaśmiałam się-Serio? Niezła mi pomoc, serio, dzięki Louis-powiedziałam i poklepałam go po ramieniu.
-Wiesz ile do jutra dostanę tych ofert? Nie będziecie się mogły zdecydować-popatrzył na mnie śmiejąc się-Wystarczy napisać tweeta, a linki pójdą w ruch, zobaczysz.
-Jesteś aż takim fejmem?-kontynuowałam rozmowę odrywając plecy od oparcia i słodząc swój napój.
-A co ty sobie wyobrażałaś?-popatrzył na mnie ze zdziwieniem-Czuję się obrażony-dodał robiąc dziwną minę i mrugając z dziesięć razy na sekundę. O mało nie wyplułam herbaty na podłogę, ten koleś był rozbrajający.
-Zadufany w sobie-zanuciłam pod nosem-Zły wybór, Al, zły wybór…-odetchnęłam głośno śmiejąc się z mojej koleżanki, która zabijała mnie wzrokiem i byłam pewna, że miała ochotę rozbić wazon na mojej głowie.
-Więc uważasz, że już jutro będziesz mógł nam zaoferować świetne wyjazdy, które podeślą ci całkiem nieznani ci ludzie-podsumowała Alice-Dobrze zrozumiałam?
-Mhm, dokładnie-potwierdził Lou uśmiechając się triumfalnie-przy okazji… któraś z was ma twittera?-spytał i popatrzył najpierw na mnie, a potem na pannę… jak Alice ma na nazwisko?! Obie pokręciłyśmy przecząco głowami, przez co chłopak wytrzeszczył lekko oczy.
-Naprawdę? Kto w tych czasach nie ma tu konta?-pytał z niedowierzeniem.
-Dziwki, które wszystkich wykorzystują-wzruszyłam ramionami.
-Dziewczyny, które patrzyły na świat jak na więzienie-zawtórowała mi dziewczyna.
-Okej, okej. Rozumiem-powiedział i podniósł ręce w obronnym geście. Zamknął klapę laptopa i położył na ławie-Gotowe, moje panie.
***
Dzień uważam za jak najbardziej udany. Przedpołudnie z Al,
wieczór z dodatkiem Lou. Rozmowy kleiły się ze sobą, a kiedy siedzenie i
nabijanie się z „vlogerek plastików” nam się znudziło rolą główną stał się… nie
kto inny jak zatkany zlew w kuchni. Powiedzmy, że nie był to winą nikogo. Jakiś
zabójca wpadł do mieszkania i zamiast zrobić nam krzywdę zatkał zlew żelkami ‘Haribo’.
Tak, to dobra wymówka, rodzice Alice na pewno w to uwierzą. Skończyło się na
filmie, podczas którego ja pożerałam popcorn, Alice ciągle mnie szturchała
pytając czy „rozumiem fabułę, bo ona nie”, a Louis… śmiał się. Jego zachowanie
mnie przeraża, poważnie. Nie wiem co było śmieszne w tym, że dziewczyna
potrzebująca pieniędzy została członkinią jednego z popularniejszych gangów w
jej mieście, a zamiast należnej wypłaty otrzymała kulkę w łeb. Obudziła się z
amnezją, nie mając już najmniejszych szans na normalne życie. Wciąż była
prześladowana przez zbrodniarzy i nękana. Nie uważam tego za śmieszny film,
może i momentami lekko nudny, ale… no cóż. Pomimo tych paru nieznaczących incydentów polubiłam tego chłopaka.
Wyglądał na kogoś przyjaznego, inteligentnego oraz z wieeelkim poczuciem humoru. I
ma ogromny wpływ na Alice, co z jednej strony jest pozytywem i negatywem. Może
jej pomóc wieść lepsze życie albo może ją wykorzystać…
____________________________________________
Przepraszaam, że dopiero dzisiaj dodaję kolejny rozdział, ale cały czwartek spędziłam na randce z matematyką. Bawiliśmy się tak świetnie, że zeszło nam aż do północy. Yaay... :(
____________________________________________
Przepraszaam, że dopiero dzisiaj dodaję kolejny rozdział, ale cały czwartek spędziłam na randce z matematyką. Bawiliśmy się tak świetnie, że zeszło nam aż do północy. Yaay... :(
Za to dzisiejsza część jest dość długa, co zawdzięczamy moim rodzicom, którzy dali mi spokój prawie przez całą sobotkę :) Dziękii!
Myślę, że next uda mi się opublikować w czwartek.
KOMENTUJCIE, UDOSTĘPNIAJCIE, POLECAJCIE :)
Kocham Was! :) x
P.S. Alex13-numer do Lou i tak Ci się nie przyda w tej sprawie (pierwszy dialog), ale myślę, że jeśli troszkę mi kiedyś pomożesz, da się zrobić :D xx
Super rozdział czekam na kolejny xx
OdpowiedzUsuńJeny cudownie piszesz <3
OdpowiedzUsuńŚwietny czekam na następny :D I proszę żeby Alice była już z Lou :D
OdpowiedzUsuńRandka z matmą chyba leci na dwa fronty. Supcioo rozdział
OdpowiedzUsuńMy mamy randki z matmą a Alice będzie pewnie zaraz miała z Lou... No i gdzie ta sprawiedliwość?! :D
OdpowiedzUsuńUdało mi sie znaleźć ten numer wiec jak chcesz to pisz xD jestem umówiona z nim na kawę jutro wiec moze sie dolaczysz? :3
Tego jaki był rozdział od dzisiaj nie bede komentować bo zabrakło mi słownictwa xD było juz cudownie, genialnie, wspaniale, super... Co jeszcze mogę napisac? :o wiem!
Rozdział jest ZAJEBISTY!! :D
Super :* dalej
OdpowiedzUsuń