niedziela, 6 października 2013

Rozdział 12 cz. 2



*Oczami Louisa* 

Kiedy uruchomiliśmy grę, rzeczywiście zacząłem przegrywać, jednak w drugiej połowie to ja wyszedłem na prowadzenie. No tak prawie. Brakowało jednego gola dla mojej drużyny, żeby był chociaż remis. Ostatnie dziesięć minut, pełne skupienie i… SMS!
-Pieprzyć to-wysyczałem starając się przejąć piłkę od przeciwnika.
-A co jeśli to jakaś dupeczka? Na twoim miejscu nie chciałbym mieć potem nieprzyjemności, że nie odpisuję na czas-prowokował mnie Harry cały czas uśmiechając się.
-Zamknij się, Styles!-rozkazałem-muszę przynajmniej zremisować!
-Ale ci się to nie u-da-zanucił dzieląc na sylaby ostatnie słowo-nie masz szans, sta… Nie, nie!-poderwał się-oddaj mi tą piłkę, już!
-Tak, tak-śmiałem się-oddam ci, nie martw się, zaraz będziesz ją zbierał ze swojej bramki!
Parę kroków i można będzie próbować strzelać… Raz, dwa… GOL!
-Jesteś kompletnym chujem, Tomlinson!-krzyknął mój rywal-Nie wierzę, że zrobiłeś to w ostatnie dziesięć minut!-zdenerwował się i odłożył kontroler-Pieprz się.
Zaśmiałem się, uwielbiałem jego humorki.
-Też cię kocham, Hazz-powiedziałem i także odłożyłem swój kontroler.
-Nie możesz mówić na mnie „Hazz”, masz zakaz. Teraz zwracaj się do mnie Harold-powiedział mój przyjaciel udając obrażonego-W ogóle... Co ty tu jeszcze robisz? Idź do sklepu po jakieś piwo, co?
Zaśmiałem się cicho i wyciągnąłem telefon w celu zobaczenia wiadomości.

Od: Alice
„Jesteś może dobry z matmy? :(  Nie radzimy sobie z Holly… xx”

***

*Oczami Alice*

-Ej, a co powiesz na tą?!-krzyknęła Holly z kuchni, kończąc robić swoją herbatę-Włochy, dwa dni w Rzymie, dwa w Venezii, jeden w Veronie. Hotel czterogwiazdkowy, trzy posiłki dziennie, w drodze powrotnej jakiś aquapark z podobno najwyższą zjeżdżalnią w Europie-wyczytała ze swojego smartfona przekraczając próg salonu.
-Cena?-spytałam.
-Cholera!-dziewczyna uderzyła się otwartą dłonią w twarz-Cztery tysiące osiemset.
-Znajdziesz w końcu coś, co nie przekracza chociaż trzech tysięcy, Hols?-zaśmiałam się- O! A może to: Hiszpania, Lloret de Mar, trzy gwaizdki, dwa posiłki dziennie-śniadanie i obiadokolacja, basen 10mx15m, plaża 1,5 km od hotelu-odczytałam-piszą, że na plażę jeździ jakiś autobus.
-Cena?-zapytała Holly.
-Dwa trzysta pięćdziesiąt. Nieźle, nie?-uśmiechnęłam się.
-Pokaż mi to twoje cudeńko-powiedziała moja przyjaciółka zabierając mój telefon.
Przez około pięć minut skanowała ekran wzrokiem raz po raz stukając w niego.
-Autobus płatny 1 euro w jedną stronę od osoby-zaczęła- za posiłki też musimy dopłacić, 10 euro za osobę każdego dnia. I ty narzekasz, że ja nie umiem szukać, tak?-prychnęła.
-O Jezu, już okej-wywróciłam oczami wyrywając swój telefon z rąk dziewczyny-odpuść.
-Nie chce mi się już niczego więcej dzisiaj szukać-westchnęła Holly-Zresztą… nie chce mi się już wcale szukać. Ktoś mógłby zrobić to za nas, co?-popatrzyła na mnie wyczekująco-Alice?
-Tak, masz rację-powiedziałam uśmiechając się chytrze-ściągnę go tu, to będzie taki a’la rewanż.
Moja przyjaciółka popatrzyła na mnie dziwnie po czym zachichotała cicho.
-Zaczynam się ciebie bać, wiesz, Al?

Do: Louis
„Jesteś może dobry z matmy?:(  Nie radzimy sobie z Holly… xx”
_________________________________________
Znowu krótkie, ale jak połączyć obie części 12 rozdziału wyjdzie jeden z najdłuższych :D
I tyyyle dialogów, że... UGH -,-

Jednak mam nadzieję, że pomimo tego wciąż znajdziecie tam coś, co Wam się spodoba.

KOMENTUJCIE, udostępniajcie, polecajcie <3 Całusyy xx

4 komentarze:

  1. Hahah to ja też napiszę do Lou ale na sprawdzianie z matmy albo przy odrabianiu lekcji :D dasz mi do niego numer? Bo ja niechcący usunęłam :P

    Rozdział? Hmmm... CUDOWNY!! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Supper! Nie fochaj sie czesbie!!!
    Czekam na czwartek!!

    OdpowiedzUsuń