poniedziałek, 2 grudnia 2013

Rozdział 21



ZANIM COKOLWIEK PRZECZYTASZ... OCZEKUJĘ PRZYNAJMNIEJ 20 KOMENTARZY POD TYM ROZDZIAŁEM, HAHA :D


*Oczami Alice*

Obudziłam się o dziewiątej i nie było możliwości, abym zasnęła ponownie. Coś zdecydowanie jest nie tak z moim snem. Wciąż budzę się stosunkowo wcześnie, nie mogę ponownie zasnąć, a za dnia chodzę niewyspana. Zdecydowanie wolałam sypiać do południa i skracać sobie tym dzień. 


Ojciec nie dotknął mnie przez dwa dni, więc mój lęk do niego powoli znikał. Bardzo powoli. Nie mam tutaj na myśli tego, że przestaję się go bać, tylko, że nie unikam go tak bardzo jak wcześniej i staram się nawet na niego nie patrzeć, bo to zdecydowanie zbędne. 


Wstałam z łóżka i usiadłam przy biurku. Włączyłam laptopa i zalogowałam się na swoją skrzynkę mailową. Holly obiecała mi wysłać wszystkie zdjęcia z Francji jakie miała i nie mogłam się doczekać, aby je przeglądnąć. Otworzyłam wiadomość i zaczęłam przeglądać fotografie. Uśmiechnęłam się widząc, ze Holls celowo jako pierwszą umieściła, według wielu, tą najlepszą. Został na niej uchwycony moment, kiedy obie z Holly wisiałyśmy do góry nogami. Zaśmiałam się przypominając sobie naszą reakcję wtedy. Klikając wielokrotnie na strzałkę w prawo, napotkałam zdjęcia sprzed wieży Eiffla, inne z paru muzeów i kolejne coraz mniej ciekawe. Nadałam cały album do ściągnięcia i podniosłam się z krzesła. Wciąż ubrana w piżamę pokierowałam się w stronę łazienki. Skorzystałam z wciąż wczesnej pory i wzięłam dłuższy prysznic. Uwielbiałam takie. Mówiąc w przenośni zmywałam z siebie wszystko, co zdarzyło się wcześniej i wychodziłam jak nowonarodzona. Jednak dziś, kiedy stanęłam przed lustrem z ręcznikiem owiniętym wokół mojego ciała, uznałam, że teraz wyjątkowo to sformułowanie nie do końca pasuje. Siniaka spod oka na moje nieszczęście, nie da się zmyć. Byłam zła, że pozwoliłam, żeby to się stało. W końcu mogłam przecież uciec i wszystko byłoby w porządku. Nie przeszukiwałabym teraz każdej szafki w poszukiwaniu jakiegoś pudru albo fluidu mamy. Nie było to proste zadanie, tym bardziej, że miałam świadomość, iż wszystkie jej kosmetyki zapewne wzięła ze sobą do Irlandii. Szperając w każdym kącie znajdowałam najróżniejsze rzeczy. Moje kolczyki, opaskę do włosów, zgubioną spiralę do rzęs i parę innych z pewnością nie należących do mnie przedmiotów. Miałam się już poddawać, kiedy za apteczką pod lustrem zauważyłam całkiem rozkruszony i porozbijany ciemny kosmetyk. Podniosłam go i otworzyłam. W środku wyglądał jeszcze gorzej niż na zewnątrz, ale pomimo tego musiałam go użyć. Lepszy rydz niż nic…


Weszłam do swojego pokoju z pudrem w ręku i położyłam go na biurku. Podeszłam do szafy i wybrałam pierwsze lepsze rzeczy, jasne jeansy i kolorową tunikę. Spięłam włosy w kucyka i westchnęłam głośno. Czas na prawdziwe wyzwanie. 


Usiadłam na krześle i wyciągnęłam swoje kosmetyki, czyli tak naprawdę tusz do rzęs i parę cieni, których prawie nigdy nie używam. Dodałam do zestawu puder i sięgnęłam po lusterko oraz pędzelki. Zaczynając od pudru z sekundy na sekundę traciłam nadzieję na dobry wygląd, bo efekty jego nakładania było dość marne. Kiedy wydawało mi się, że większa ilość tego kosmetyku sprawi, iż będę wyglądała zbyt sztucznie, odpuściłam. Sięgnęłam po maskarę i pomalowałam nią rzęsy mocniej niż zazwyczaj, gdyż miałam nadzieję, że dzięki temu siniak będzie mniej zauważalny. Każdy zwróci uwagę na mocno czarne rzęsy, a nie na to, co kryje się pod nimi. Efekt był lepszy, ale wciąż niezadowalający. Nie miałam już więcej możliwości, dlatego dodałam jeszcze trochę pudru i wrzuciłam wszystko do szuflady. Przeglądnęłam się przelotnie w lustrze wstając z krzesła. Mój brzuch domagał się choć najmniejszego posiłku i nie mogłam mu odmówić. 


Otworzyłam lodówkę i zaczęłam szukać czegoś, co mnie zainteresuje. Wybierając ostatecznie tylko mleko, wyjęłam z szafki miskę i płatki. Napełniłam naczynie obiema rzeczami i usiadłam przy stoliku. Prawie codziennie miałam na śniadanie to samo, może tylko raz zdarzyło mi się zjeść kanapkę z szynką. Nie wyobrażam sobie życia bez mleka. Piję je codziennie przynajmniej raz. Jeśli nie użyję go przy śniadaniu, oczywistym będzie, że stanie się niezbędne przy robieniu kakao do kolacji. Shake’i również są zrobione głównie z mleka…


Spożywając powoli posiłek zastanawiałam się, co robi teraz moja mama. Wiadomym było tylko, że pracowała w Irlandii. Nie rozmawiałyśmy od dnia jej wyjazdu, bo wciąż nie byłam pewna co do stosunków między nami. Nie wiedziałam czy jesteśmy skłócone, czy wręcz przeciwnie… Zdecydowanie nie chciałam, aby nasze relacje w jakiś sposób się zmieniły. Bądź co bądź to moja matka, a każdy jej potrzebuje… Otrząsnęłam się uznając, że opcję kontaktu z nią rozważę później. 


Powoli dochodziła jedenasta, co oznaczało, że niedługo powinien zjawić się Louis. Po raz tysięczny obejrzałam swój zbyt mocny makijaż i sięgnęłam po okulary przeciwsłoneczne. Nie pasowały do końca do mojego dzisiejszego ubioru, ale okulary to coś bez czego nie mogę się obejść. A zwłaszcza dzisiaj. Zamyśliłam się na chwilę patrząc na moją torebkę. Nie było w niej wielu rzeczy, bez których bym umarła, więc pozostawiłam ją na krześle. 


W mieszkaniu rozbrzmiał dźwięk dzwonka, dlatego skierowałam się w stronę przedpokoju. Zatrzymałam się na sekundę przed drzwiami, podniosłam swoją prawą rękę i zaczęłam lekko drapać się pod okiem. Celem było zasłonięcie go dłonią dla bezpieczeństwa.
-Hej, Lou-uśmiechnęłam się otwierając drzwi.
-Hej, co tam?-chłopak odwzajemnił gest podchodząc krok do przodu.
Odsunęłam się na bok robiąc miejsce Louisowi w progu.
-Poczekaj na mnie, skoczę tylko na chwilę po okulary-powiedziałam szczerze.
Brunet skinął głową, a ja oddaliłam się zostawiając go na moment. Wzięłam z biurka potrzebny przedmiot i wróciłam do przedpokoju. Zaczęłam ubierać buty, kiedy usłyszałam jego. Musiał wyjść ze swojego obskurnego pokoju akurat teraz, tylko żeby zrobić mi na złość.
-Masz zamiar wrócić na noc?-spytał na razie życzliwie, co z pewnością było dla niego trudne.
Nie odpowiedziałam.
-Wydaje mi się, że rozmawialiśmy na ten temat, Alice-zadrżałam słysząc swoje imię wydostające się z moich ust.-Odpowiadasz, gdy pytam.
-Tak-rzekłam cicho.
-Popatrz na mnie-zażądał, a ja wykonałam polecenie nie chcąc robić scen przed Louisem.-Wciąż widać-uśmiechnął się nieznacznie wodząc wzrokiem po mojej twarzy.
-Jesteś z tego dumy, prawda? Świetnie-zaśmiałam się sarkastycznie i złapałam dłoń mojego przyjaciela, wyciągając go na zewnątrz.
-Ciesz się…-dodał mój ojciec, zanim zatrzasnęłam drzwi.
Wetchnęłam głośno zakładając okulary przeciwsłoneczne na nos i puszczając jednocześnie rękę chłopaka.


-Alice, czy wszy…
-Nie w tą stronę do miasta, Lou-przerwałam mu, układając swoje usta w uśmiech. Zależało mi na odzyskaniu dobrego humoru.
-Umm, tak, racja-odpowiedział lekko zdezorientowany.-Strasznie często chodzimy do miasta, mam wrażenie, że byliśmy w każdym możliwym lokalu tam. Dzisiaj zmieniamy kierunek.
-To ten moment, kiedy zaprowadzasz mnie do lasu, gwałcisz, zabijasz i uciekasz?-zaśmiałam się.
-Zdecydowanie-Louis zatarł ręce i również po chwili wybuchł śmiechem.
-Jak spędziłeś pierwsze dni wakacji?-spytałam ciekawa.-A właściwie jedną czwartą wakacji?
-Powinienem spytać o to samo, wciąż nie ogarniam, co się zmieniło przez wasz wyjazd.
-Głównie to, że nasza diablica jest aktualnie w związku na odległość-wyjaśniłam, a brunet spojrzał na mnie z niedowierzeniem.-Serio, nie żartowałam wtedy! Ma na imię Niall. Poznałyśmy go tam razem z jego przyjacielem i w sumie trzymaliśmy się razem. Mieszkają z jakieś sto kilometrów od nas. Może się mylę… Nie pamiętam już, musisz spytać Holly-wzruszyłam ramionami.
-Chcesz powiedzieć, że Holly nie będzie teraz wychodziła w miejsca bez wi-fi, bo musi czatować ze swoim chłopakiem?
-Boże, mam nadzieję, że nie będzie aż tak źle…
-Przystojny chociaż?-odezwał się Louis po chwili sprawiając, że chciałam wybuchnąć nieopanowanym śmiechem.
-Czy ja wiem...  Blondyn z niebieskimi oczami, które są takie głębokie… I codziennie ubierał takie… Tak, przystojny-zachichotałam.
-A ten jego przyjaciel?
-Zayn. Cechuje go to, że ma prawie czarne włosy, o które dba aż do przesady. Są ładne, ale ilekroć ja albo Holls coś z nimi zrobiłyśmy, od razu się oburzał i szantażował.
-Okej, to dziwne-powiedział podejrzliwie Louis, co mnie rozśmieszyło.
-Ale to nie zmienia faktu, że obaj byli w porządku. Dobrze nastawieni do życia i z masą idiotycznych pomysłów…-uśmiechnęłam się przypominając sobie najlepiej spędzone razem z nimi chwile.
-Na przykład?
-Och, później pokażę ci zdjęcia. To wszystko wyjaśni.
-Właśnie! Macie zdjęcia z wieżą Eiffla?-ocknął się Louis.
-Byłyśmy w Paryżu, Louis. Jak mogłyśmy nie zrobić sobie z nią zdjęć?-zadrwiłam.
-A przywiozłyście ślimaki?-spyta z udawaną nadzieją w głosie.
-Cóż… To już inna i długa historia.
-Będę z niecierpliwością czekał, aż mi ją opowiesz-uśmiechnął się.-Hej, nie jest ci przypadkiem gorąco za gorąco w tej bluzce?
-Louis…-rozszerzyłam nieco swoje oczy odwracając się w stronę chłopaka.
-Miałem na myśli ogólnie-zaśmiał się dość głośno.
-Jest lato, nie wolno narzekać-przyznałam z bólem.-Musi być ciepło.
-Wiesz, ja uważam, że temperatura na dworze jest zdecydowanie za wysoka i trzeba coś z tym zrobić.
-Louis…-powtórzyłam swoje poczynania sprzed chwili.-O czym ty mówisz?
-Nie, nic. Nie uważasz, że śliczne jeziorko?-spytał  wskazując na coś, co przypominało raczej większy staw niż jezioro.
-Nie ma kaczek, więc mi się nie podoba-wybrzydziłam.
-Zjadłyby cię…-przypuścił Louis.
-Kaczki i łabędzie mnie uwielbiają, spróbuj powiedzieć, że jest inaczej-zażartowałam.
-Z pewnością traktują cię jak członka rodziny, ale nie gdy pływasz razem z nimi-mówił zwyczajnym tonem Louis.
Przystanęłam na chwilę.
-Nie.
-Co nie?-spytał chłopak.
-Nie chcę być jeziorku, wczoraj myłam włosy!
-Przestań, przecież cię tam nie wrzucę. Zwariowałaś?-oburzył się lekko chłopak parskając na końcu śmiechem.
-Nie ufam ci-powiedziałam, ale pomimo tego zaczęłam wolno zbliżać się do wody.
-Dzięki, też bardzo cenię naszą znajomość.
-Ale ja naprawdę nie chcę być w jeziorku.
-Ale ja naprawdę nie chcę cię do niego wrzucić.
-Przysięgasz?
-Nie, sorki-zaśmiał się i złapał mnie za rękę popychając lekko.
-Nie! Louis, proszę! Nie! Naprawdę myłam wczoraj…!-zamiast kończyć zdanie, wybrałam zatkanie nosa i wylądowałam w małym jeziorze. Wynurzyłam się szybko, po czym wyplułam z ust ohydną wodę.
-Nie żyjesz!-wykrzyknęłam ocierając swoje oczy. Rozglądnęłam się wokół i szybko znalazłam moje okulary, które podążały na dno coraz szybciej. Złapałam je szybko oparłam o głowę. Wciąż zajmowałam się oczyszczeniem z wody mojej twarzy.
-Kłamałaś, było ci gorąco-Louis śmiał się głośno.
-Co wcale nie znaczyło, że trzeba było mnie wrzucać!-irytowałam się.-I jestem pewna, że tobie też zimno nie jest, więc zapraszam serdecznie. Jest wystarczająco miejsca, żebyśmy oboje się zmieścili
-Nie dzięki-zaśmiał się już ostatni raz.
-Pomóż mi wyjść-poprosiłam wystawiając w jego kierunku dłoń.
-Alice, każdy zna ten numer.
-Nie wciągnę cię, obiecuję! Nawet nie dała bym rady, mam za mało siły…-przyznałam.
Louis złapał mocno moją rękę i pociągnął za nią. Usiadłam na brzegu wstając powoli.
-Co?-spytałam widząc, że chłopak przygląda mi się.
-Twój makijaż całkiem się rozmazał…
Podeszłam do Louisa. Objęłam go i tym razem dobrowolnie wskoczyłam do jeziora ciągnąc za sobą Louisa. I w tym momencie dotarło do mnie, co Louis tak naprawdę miał na myśli, mówiąc o moim makijażu. 


Wylądowałam w wodzie i wypłynęłam jak najszybciej na powierzchnię. Założyłam prędko okulary i miałam nadzieję, że mój przyjaciel nie zauważył tego, czego za wszelką cenę starałam się ukryć. Był stosunkowo daleko i nie patrzył na mnie bardzo długo, więc jakaś szansa pozostawała. Po chwili przez mokre szkła ujrzałam wynurzającego się bruneta.
-Okej, tego się nie spodziewałem-przyznał.
-No widzisz, Alice jest geniuszem-powiedziałam lekko zdenerwowana, podpływając do brzegu, już bez uśmiechu.
-Hej, co jest?-spytał Louis.
-Nic, jest spoko-starałam się go zapewnić siadając na ziemi, wciąż mocząc swoje nogi w wodzie.
-Chodzi ci o ten makijaż?
-Nie no, coś ty.
-Pokaż-chłopak usiadł obok mnie i ściągnął moje okulary, zanim w ogóle mogłam zareagować.
Czułam, że moje oczy napełniają się łzami. Koniec ukrywania.
-To oczywiste, że spytam, ale co się stało?-spytał pewny siebie.
-Holly uderzyła mnie przez przypadek we Francji. Rzucała się na Nialla i niefortunnie stałam obok…-wymyśliłam.
-W takim razie po co to ukrywasz?-Lou nie dawał za wygraną.
-Bo to strasznie wygląda. Miałam nic z tym nie robić?
-I prawie płaczesz…
Jęknęłam głośno i schowałam swoją twarz w dłoniach. Wyszło szydło z worka. Pociągnęłam nosem i poczułam owijającą się wokół mojej talii rękę.
-Nie płacz, okej? Proszę, Alice-wyszeptał Louis.
Poczułam się jeszcze gorzej. Nie mogłam go oszukiwać, pomimo tego, że już próbowałam. Było mi trudno się opanować, a nawet powiedziałabym, że było to niewykonalne. Siedziałam chwilę cicho, po czym wytarłam łzy i odchrząknęłam cicho.
-Uderzył mnie.
-Kto?-brunet nie zareagował od razu.
-Mój... ojciec-powiedziałam cicho.-Mama wyjechała na całe wakacje zostawiając mnie z nim. Kimś, z kim nie miałam kontaktu od dobrych paru lat. Nienawidziłam go, nie ufałam, chętnie bym zabiła...-przerwałam na chwilę chcąc się uspokoić.-Jak wróciłam z Francji zaczął na mnie krzyczeć, bo uznał, że coś brałam. I się mylił, bo, cholera, on w ogóle mnie nie zna!
Louis gładził lekko moje plecy, kiedy mówiłam.
-Wszystko się znowu niszczy, wiesz? Mama tworzyła jakiś porządek w tym domu i czułam się tam bezpiecznie. Ze straceniem ojca się pogodziłam, bo wcale nie było mi tego nie było szkoda, ale nie chcę tracić teraz jej… Holly też pewnie będzie się teraz inaczej z nami zadawała z wiadomych przyczyn, ale…
-Ale mnie nigdy nie stracisz-przerwał mi Lou.
-Nie to miałam na myśli. Ale…-nie byłam w stanie dokończyć, bo Louis złączył nasze usta. Przez chwilę nie wiedziałam, co powinnam zrobić, byłam zaskoczona, jednak w końcu zaczęłam rytmicznie poruszać swoimi wargami. Powinnam powiedzieć, że czekałam na to od początku? Od momentu, kiedy zapisałam jego nazwisko obok numeru w sklepie i uznałam, ze idealnie pasuje do mojego imienia? Nie od tego początku. Mniej więcej od chwili, kiedy zaczęliśmy spotykać się w trójkę. Wtedy zaczęłam mu być niesamowicie wdzięczna i poczułam coś więcej. Cokolwiek ktoś powie i jakkolwiek dziwnie to zabrzmi on naprawdę sprawił, że zaczęłam inaczej żyć. 


Odsunęliśmy od siebie swoje twarze i podczas, gdy Louis lekko się uśmiechał, ja zaczynałam się rumienić.
-Dokładnie wiem, przez co przechodzisz. Kiedy byłem młodszy moi rodzice się rozwiedli. To bardzo podobne, bo też bałem się, że będę mógł zostać i kontaktować się tylko z jednym rodzicem. Byłem od ciebie zdecydowanie młodszy i, cóż, inaczej to wszystko rozumiałem. Wszystko się ułożyło… Częściowo. Ale to tylko mój przypadek i jestem pewien, że twój w całości dobrze się skończy. Twoja mama jest świetną kobietą, a ojciec to.. nienawidzę przeklinać.
Zaśmiałam się lekko odwracając głowę i ocierając ostatnie łzy.
-Spójrz na mnie, Alice. Wiedziałem, że nie jesteś zwykłą dziewczyną, która szaleje za każdą parą butów, już od momentu kiedy pierwszy raz z tobą rozmawiałem. Rozumiałem, w czym tkwił problem i chciałem ci pomóc, zaczynając od błahostek, takich jak oparzenie. Tak naprawdę to dzięki tobie wszystko się układa, ponieważ ja nie zrobiłem wiele.
-Zrobiłeś mnóstwo…-wyszeptałam.
-To ty przełamałaś się i poznałaś Holly, potem dwójkę tych chłopaków i na tym na pewno się nie skończy. Zrobię wszystko, żeby pomóc ci i teraz. Nie potrafiłbym inaczej, bo w pewnym sensie przywiązałem się do ciebie. Wszystko się ułoży, tylko błagam, powiedz…
-Kocham cię.
____________________________________________
Taki supraaaajs!!! Możemy uznać, że to z okazji zbliżających się mikołajek, haha :D Będę starała się dodawać rozdziały częściej, jak prosicie, ale boję się, że może sprawić mi to trochę trudności :/ Cokolwiek, Paula będzie próbować :3

Jest w końcu ten moment, tak? Planowałam go już o 10 rozdziału :D Bardzo zależy mi na Waszych opiniach! Jeśli możecie to...:
a)co i dlaczego Wam się podoba
b)co i jak bardzo spieprzyłam
Będę wdzięczna, bardzo bardzo bardzo <3

Kolejny w czwartek? Nie mam pojęcia, więc na dziś mnóstwo całusów i uścisków! xx

P.s. Rozdział jest najdłuższym w historii, dwa razy dłuższy od poprzednich.

 JEŚLI NIE CHCESZ SIĘ ROZPISYWAĆ, WPISZ W KOMENTARZU CHOCIAŻ JEDNĄ CYFRĘ-OCENĘ ROZDZIAŁU W SKALI OD 1 DO 10. DZIĘKI!!! :) :) :)

14 komentarzy:

  1. Wiesz oglądam właśnie Igrzyska Śmierci i dla twojej wiadomości mi w tym przeszkodziłaś mała wredoto!! Rozdział długi najlepszy a szczególnie KISS czekam na więcej Aouis moments kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  2. 10\10
    Cudowny xoxoxo
    Paula

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeny jak zawsze C-U-D-O-W-N-Y czekam na dalszy jak zawsze *o* ............. J-E-S-Z-C-Z-E- -R-A-Z -C-U-D-O-W-N-Y *O*

    OdpowiedzUsuń
  4. Elo :3
    Ma być 20 komentarzy? :D hahaha szykuj się na spam :P
    Do zobaczenia niżej :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Więc tak, zacznijmy od tego że był wwjjexnruwjcsjeuvdehjdwuvdsjtwhdxcjtagkccteufg POCAŁOWALI SIĘ KURWA!!! CZY TY TO ROZUMIESZ?!?! *_________*

    OdpowiedzUsuń
  6. Next:
    a) co mi się podoba i dlaczego?
    Podoba mi się Louis, Louis jest fajny, Louis jest miły, Louis jest romantyczny, Lubię Louisa. Alice też lubię. I Zayna też lubię, a Nialla to ja wgl kocham! :3 A no i Ciebie też lubię :3

    OdpowiedzUsuń
  7. B) Co spieprzyłaś?
    Spieprzyłaś Holly -.- zabrała mi FoodMan'a -_- Holly jest gupia :( Holly mi go zabrała :c Ja i moja podusia Horan i misio Horan nie lubimy Holly :(

    Ale i tak jest fajna :P podoba mi się ta ich miłość :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział był taki długi i taki piękny *.*
    Ale liczyłam na to, że zrobisz bliższe zbliżenie trzeciego stopnia -_- a nie zrobiłaś -_- za karę to będzie ostatni komentarz :P

    Ham Cię mój ty Leniu Pospolity <3

    OdpowiedzUsuń
  9. boże rozdział piękny nie spodziewałam się tego że tak szybko dodasz nexta ale się naserio ucieszyłam tylko wiesz co??? rozdział jest długi owszem ale miej więcej polowe zajmuje jej caly poranek jka się ubiera je i taki tam to trochę nudne przepraszam ze to mowie ale nie okłamujmy się

    OdpowiedzUsuń
  10. jejku tyle czekalam, i sie doczekalam mrrr!!! kocham ten rozdzial mr syguvhsjg *-*

    OdpowiedzUsuń
  11. świetny i chyba najfajniejszy ze wszystkich. bardzo mi się podoba i czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  12. Hmm.. Co do rozdziału jest cudowny <3
    Nareszcie ten moment na który tyle czekałam.. Jest meeega ! ;3
    I tak fajnie to zrobiłaś.. Niby przyjacielski wypad a potem buziak i ta końcówka "-To ty przełamałaś się i poznałaś Holly, potem dwójkę tych chłopaków i na tym na pewno się nie skończy. Zrobię wszystko, żeby pomóc ci i teraz. Nie potrafiłbym inaczej, bo w pewnym sensie przywiązałem się do ciebie. Wszystko się ułoży, tylko błagam, powiedz…
    -Kocham cię. "
    Jezuu normalnie się rozpłynęłam jak to przeczytałam <3
    Musisz dawać szybko następny bo nie mogę się doczekać ! ;33

    OdpowiedzUsuń
  13. A) wszystko mi się podoba
    B)nic nie spiepszyłaś :D
    Po prostu świetny rozdział i w końcu Lou zrobił pierwszy krok xD Czekam na next z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
  14. Aaa!!! <3 w koncu oczekiwane "kocham cie" <3 ! Jej jak super! :*

    OdpowiedzUsuń