czwartek, 19 grudnia 2013

Rozdział 24




*Oczami Louisa*


Pomimo tego, że był już sierpień i dni powinny być upalne, dzisiaj coś nie wyszło… Zamiast słońca na niebie były jedynie chmury. Deszczowe, a w pewnych miejscach może i nawet burzowe . Letni deszcz w ogromnych ilościach zalewał miasto od dłuższego czasu. Samochody , które jeździły na ulicy przed moim oknem, co chwilę rozchlapywały duże kałuże. Po chodnikach nikt nie spacerował, jeśli już, biegł z kapturem na głowie albo szedł żwawym krokiem, trzymając w dłoni parasol. Dziękowałem Bogu, że nie miałem żadnych specjalnych planów na dzisiaj. Koszmarem byłoby, gdybym musiał przejść chociażby z domu na przystanek…


Leżałem z słuchawkami na uszach, podczas gdy moi rodzice siedzieli w kuchni przy stole i głośno o czymś rozmawiali. Nie miałem w zwyczaju ich podsłuchiwać, dlatego zazwyczaj zaszywałem się w takich chwilach w swoim pokoju. Tym bardziej, że ich rozmowy nie dotyczyły nigdy ciekawych spraw. Raz pracy, raz rachunków, a kiedy indziej były to zwykłe pogaduszki dorosłych. 


Kiedy muzyka zaczęła się robić nudna, uznałem chwilę za idealny czas na jogurt. Opuściłem pokój i szybko zszedłem po schodach. Skierowałem się w stronę kuchni, a kiedy do niej dotarłem rodzice prawie natychmiast przestali rozmawiać.
-Co tam?-rzuciłem przerywając ciszę. Podszedłem do lodówki i zacząłem szukać czegoś, co przypadłoby mi do gustu.
-Wszystko w porządku-odpowiedziała mama.-Co robisz?
Wyjąłem opakowanie pełne czekoladowego deseru i otworzyłem szufladę ze sztućcami.
-Będę jeść jogurt-odezwałem się wyjmując małą łyżeczkę i nie patrząc nawet na rodziców.
-Louis, usiądź z nami na chwilę-powiedział mój ojczym, kiedy wrzucałem do kosza na śmieci folię z wierzchu opakowania. Odsunąłem krzesło i usiadłem naprzeciwko mamy.
-Nie chciałem nie wracać na noc. No dobra, chciałem, ale zapomniałem powiedzieć. Znaczy chciałem, bo mnie zaproszono, nie żeby zrobić wam na złość czy coś. Zresztą, miałem telefon i tak w sumie to…-zacząłem spokojnie, będąc pewny, że chodzi o wieczór, gdy Alice zaprosiła mnie do siebie razem z Holly i nie poinformowałem o tym rodziców.
-Nie o to chodzi, Lou. Chociaż i tak miło, że wytłumaczyłeś….-przerwała mi rodzicielka.              
-Wszyscy dobrze wiemy, jak ciężko jest dostać się na medycynę. Nawet nie mówimy o tym roku, weźmy pod uwagę ogół-zaczął Mark, a ja prawie jęknąłem słysząc, że zaczynamy gadkę o studiach.-Rozumiemy, że nerwy cię zjadły czy… Niektóre zadania cię zaskoczyły, dlatego wyniki twojej matury są takie, a nie inne. Nie mamy do ciebie o to żadnych pretensji.


Drodzy rodzice,
czas pogodzić się z faktem, że wasz syn po prostu nie był wystarczająco przygotowany do testu.


-Wszystko rozumiemy skarbie i chcemy, żebyś się niczym nie przejmował-oznajmiła Jay, kiedy powoli jadłem swój jogurt.
-A wyglądam, jakbym się przejmował?-cholera, powiedziałem to na głos.-Mam na myśli… Wciąż żyję i staram się myśleć pozytywnie-skłamałem lekko, żeby uratować sytuację.
-Jesteśmy z tobą, pamiętaj, że to jeszcze nie koniec. To dopiero początek tej przygody i jestem pewna, że jesteś dla niej stworzony, Louis. Cokolwiek się stanie, zawsze będziemy po twojej stronie gotowi na wszystko-kontynuowała Jay, brzmiąc jakby podsumowywała tragiczne zdarzenia.
-Na serio wam dziękuję, doceniam to-wysiliłem się odzywając.-Tylko proszę, bądźcie rozsądni. Też bardzo chciałbym się dostać, ale przypomnijmy sobie moje naprawdę przeciętne wyniki matury. Obawiam się, że mogą nie być wystarczające.
-Ale zawsze jest nadzieja, kochanie-pocieszyła mnie mama.
-I umiera ostatnia-powiedziałem wstając.-Dzięki.
Odchodziłem powoli od stołu, kiedy ponownie usłyszałem głos, tym razem taty.
-A powiesz nam gdzie byłeś ostatnio w nocy? Skoro już o tym wspomniałeś…
Westchnąłem cicho i odwróciłem się w ich stronę.
-Nocowałem ze znajomymi-powiedziałem prawdę.
-Gdzie?
-W domu jednego z nich-przyznałem.
-Dobrze, po prostu… Mów nam wcześniej o takich rzeczach, w porządku?
-Jasne-odezwałem się i aby uniknąć kolejnej wymiany zdań, znacznie przyspieszyłem kroku. Prawie wbiegłem po schodach, co szczerze nie za bardzo mi się opłacało. Natychmiast zostałem zaatakowany przez dwa blond diabełki. Jednak coś było nie tak… Tym razem ubrane w zwykłe bluzeczki i spódniczki, chodziły po domu wyraźnie czymś zmartwione. Wyglądały, jakby ktoś wyssał z nich nagle całą energię.


-Hej, co jest księżniczki?-spytałem kucając przed nimi.
-Cześć, Lou-powiedziała przecierając oczka Phobe.
-Wszystko okej? Coś się stało?-próbowałem się czegoś dowiedzieć.
-Pan Tadek się zgubił. No a bez niego nie możemy zacząć przyjęcia, bo pani Zuzia nie będzie miała z kim tańczyć-wyjaśniła spokojniejsza dziewczynka, Daisy.
Chwilę zajęło mi rozszyfrowanie kim jest Tadek i Zuzia, i o jakie przyjęcie chodzi, jednak w końcu mnie olśniło. Kolejna zabawa sióstr i poszukiwanie zaginionego misia? Brzmi… Przeciętnie.


Pomimo tego postanowiłem stanąć na wysokości zadania i uratować panią Zuzię od bycia wdową. 


***


*Oczami Alice*


„Cześć mamo,
wiem, że nie odpisałaś jeszcze nawet na mojego poprzedniego maila, ale potrzebuję z tobą porozmawiać i coś wyjaśnić. Widzisz… nie jest tutaj do końca tak jak to opisywa-” zakończyłam stukanie w klawiaturę w środku zdania i skasowałam całość. Brzmi źle i absurdalnie. 


„Cześć mamo,
jak kolejne dni w Irlandii? Pomimo tego, że nie odpowiedziałaś jeszcze na moją poprzednią wiadomość-ja piszę kolejną. Trochę cię okłamałam mówiąc, że-” znów przytrzymałam backspace. Okłamałam? Zbyt mocne słowo. Przez chwilę wpatrywałam się jedynie w puste okienko. Muszę jakoś odpowiednio zacząć temat…


„Joł ziom,
co u ciebie stara? U mnie nie do końca taki luz i swag, jaki opisywałam wcześniej, dlatego znowu do ciebie piszę, joł-” to najgłupsza opcja. Dobry humor pomimo pogody dopisuje, co Alice? Deszcz, deszcz i jeszcze raz deszcz. Wszędzie wilgotno i ponuro… Nienawidzę tego.


„Hej mamuś,
znowu ja! Wiem, że jeszcze nie odpisałaś, co oznacza, że masz pewnie mało wolnego czasu, ale i tak mam nadzieję, że chociaż przeczytasz te maile. Pojawiły się pewne problemy… Nie są one śmiertelnie poważne jak na tą chwilę, zważywszy na warunki rozmów, ale chciałabym porozmawiać o tym jak najszybciej. Wiesz już może, kiedy ostatecznie wracasz? Myślę, że w domu pogada nam się najlepiej. Proszę, nie martw się. Całusy, Al.”


Po wielokrotnym przeczytaniu wiadomości i uznaniu, że jest przeciętna, ale wystarczająca, wysłałam ją. Naprawdę nie chciałam, żeby moja mama się martwiła. Starałam się opisać wszystko jak najłagodniej. Owszem, może to i ważna sprawa, albo nawet bardzo ważna, ale nikt nie chciałby mieć przez to zniszczonych wakacji. Nawet ci, którzy już tak mają…


Nie mając nic innego do roboty, nie wyłączyłam laptopa i patrzyłam tylko na ekran. Później zaczęłam dodatkowo klikać na przypadkowe ikony i od razu wyłączając programy, które się otwierały. Strasznie się nudziłam. Nudyyy, nuuudyyy…  „Zayn_666 jest dostępny”-przeczytałam powiadomienie w lewym dolnym rogu.


Alicee.21: Hej Zaynn, co tam? :) 
Zayn_666: Cześć Al. Nieźle, siedzę w domu i załamuję się tym, że połowa wakacji już za nami… A co u ciebie? 
Alicee.21: To straszne! Dopiero był czerwiec… Też siedzę w domu, strasznie leje i nie ma co ze sobą zrobić. 
Zayn_666: U nas na szczęście tylko pochmurnie, ale przez to i tak ponuro. 
Alicee.21: Przynajmniej możecie wyjść na dwór i wrócić w suchych ubraniach :P
Zayn_666:
Wyjątkowy fart :D Od zawsze jestem niesamowitym pechowcem, w przeciwieństwie do Nialla. Od kiedy zacząłem się z nim zadawać, trochę jego szczęścia spłynęło i na mnie :D
Alicee.21: Na pewno nie jest aż tak źle :P A propos, co u naszego słodkiego blondynka?


Holly-Girl.xx chce dołączyć do konwersacji


Zayn_666: Zignoruj, zobaczymy ile razy będzie próbowała :D


Tak jak Zayn zaproponował, „nie zezwoliłam” na dołączenie do rozmowy.


Zayn_666: Chyba też wszystko okej, w sumie dawno się nie widzieliśmy. Wyjechał na parę dni gdzieś do rodziny, nawet nie pamiętam gdzie dokładnie. Alicee.21: Rodzinnie, dennie, och :P 
Zayn_666: Też jestem tego zdania… :D


Holly-Girl.xx chce dołączyć do konwersacji


Alicee.21: Drugi…


Ponownie postąpiłam z prośbą tak samo.


Holly-Girl.xx chce dołączyć do konwersacji


Alicee.21: Od razu trzeci… Musi jej zależeć 
 

Holly-Girl.xx chce dołączyć do konwersacji


Alicee.21: Pozwalamy? Zaraz się obrazi na nas :P 
Zayn_666: W ostateczności… :D


Holly-Girl.xx dołączyła do konwersacji


Holly-Girl.xx: Kto był taki inteligentny, żeby mnie wkurwiać?!


Wybuchłam śmiechem, zapewne podobnie jak Zayn.


Zayn_666: Hej Hoolls :) 
Holly-Girl.xx: KTO?! 
Alicee.21: Hej Hoolls :) 
Holly-Girl.xx: Jesteście okropni! Dlaczego? 
Alicee.21: Dlaczego co? 
Holly-Girl.xx: Dlaczego tacy jesteście? 
Zayn_666: Ale jacy? 
Holly-Girl.xx: Jak ja zaraz was dorwę… 
Alicee.21: Zmokniesz, nie fatyguj się ;) 
Zayn_666: Duuużo czasu ci to zajmie…. 
Holly-Girl.xx: Dobra! Koniec! Starczy. 
Alicee.21: Ale czego?


Holly zawsze szybko się denerwowała i nigdy nie można było poznać czy robi to naprawdę czy dla żartów. Tak czy siak, droczenie się z nią było dość zabawne…


Zayn_666: Podzielam zdanie Holly :P 
Holl-Girl.xx: Och, dziękuję ci, mój wybawco. 
Alicee.21: Dobra, dobra. Przekonaliście mnie. Co tam Hollssss? 
Holly-Girl.xx: Strasznee nudy, pomocy! :( 
Zayn_666: U nas podobnie. Niestety. Jak wakacje? 
Holly-Girl.xx: Mijają nieźle, ale są zdecydowanie za krótkie.
Zayn_666: O tym samym gadaliśmy z Alice wcześniej.
Alicee.21:
Loudzie, myślmy pozytywnie! Wrzesień przeżyjemy, październik i listopad też. W grudniu Boże Narodzenie, Nowy Rok i tak oto mamy już styczeń. W lutym ferie, marzec/kwiecień-Wielkanoc, maj-dłuższy weekend i wymarzony czerwiec.
Zayn_666: Zapomniałaś wspomnieć o pisaniu matury… Nie ma za co :D 
Holly-Girl.xx: Hahahahahahaha :D Jak dawno nie widziałaś się z Lou, Alice? Hahahaha :D
Alicee.21:
Nie wiem? Parę dni… Co to ma do rzeczy?
 
Holly-Girl.xx: Napisałaś „loudzie” :D Hahahaha :D Myślimy o swoim narzeczonym, coo? :D 
Alicee.21: Literówka, lamo -,-
Alicee.21:
A ty o swoim mężu nie myślisz?
 
Holly-Girl.xx: Mój mąż jest poza zasięgiem, geniuszu :P
Zayn_666:
To już? Udało się? Dotrzymałaś obietnicy, Al? :D

Alicee.21:
Dotrzymałam…

Holly-Girl.xx: Jakiej obietnicy? Co? Coo? Cooo? 
Alicee.21: Zapomnij. Jesteś dla mnie niemiła, nie powinnam się z tobą w ogóle zadawać. 
Holly-Girl.xx: Przesadzasz…
Holly-Girl.xx:
Zayn, jestem niemiła?
 
Zayn_666: Skądże?! Tylko bezczelna i z brakiem szacunku :)


***


-Rodzice urządzili mi pogadankę, o tym, jacy to oni są wyrozumiali i wiedzą, że to takie trudne dostać się na studia. Bzdury…
-Mhmm-mruknęłam cicho, leżąc na łóżku z zamkniętymi oczami.
-A ty? Jak ci minął dzień?-spytał Louis po drugiej stronie. Dopiero po tych słowach w pewny sposób „obudziłam się”.
-Napisałam do mamy-powiedziałam krótko i zwięźle. Nic więcej nie musiałam opisywać, dla nas było to najważniejszym wydarzeniem tego dnia. Louis wiedział, co zobaczyłam niedawno rano, ponieważ mu o tym powiedziałam.
-Coś konkretnego?-spytał i pomimo, że nie mogłam zobaczyć jego twarzy, domyślałam się, iż był trochę zmieszany.
-Nie-odpowiedziałam szybko.-Zupełnie nie. Tylko, że chciałabym z nią porozmawiać, najlepiej w domu. Ciągle czekam na odpowiedź.
-Jesteś dzielna, skarbie.
-Napisałam maila. Wow, wyczyn wakacji-powiedziałam sarkastycznie.
-Psychicznie, Alice. Cały czas sobie z tym radzisz. Intensywnie przeżywasz, ale nie popadasz w dół-wyjaśnił Louis, a ja uśmiechnęłam się leciutko do słuchawki.
-Bo mam ciebie.
-Konkurs na „kto nasłodzi jeszcze bardziej”?-zaproponował chłopak i zaśmiał się razem ze mną.
-Twoja dłoń pasuje idealnie do mojej-zaczęłam, starając się nie wybuchnąć śmiechem.
-Bo jest dla mnie stworzona-Louis również wydawał się podobnie rozbawiony.
-Kocham wszystko co jest związane z tobą. Co pachnie, wygląda i zachowuje się jak ty.
-Każdy kawałek twojego zagubionego serca połączył się perfekcyjnie z moim.
-Jesteś…-nie dokończyłam, wybuchając za to śmiechem.-Co? Kawałek zagubionego serca?-niedowierzałam wciąż się śmiejąc.
-Przegrałaś-oznajmił brunet triumfalnie.
-Moje teksty były o wiele lepsze!-buntowałam się.
-Pierwsza się zaśmiałaś, koniec dyskusji-powiedział stanowczo.
-Dobra, nagrodę odbierzesz przy najbliższej okazji-poddałam się wykrzywiając mocno usta w dużym uśmiechu.-Sorki, ale będę lecieć. Jestem strasznie śpiąca… Co zresztą wyjaśnia moją porażkę, po prostu nie myślałam racjonalnie.
-Śpij dobrze, kochanie-powiedział Louis śmiejąc się cicho.
-Wzajemnie-powiedziałam i rozłączyłam się w tym samym czasie.


Ledwo zamknęłam oczy… Kiedy już spałam.
___________________________________________

Średnio podoba mi się ten rozdział, ale cóż... Jest coś innego i przy okazji przypominamy sobie Zayna, yay! :3

Rozdział dodaję wyjątkowo późno, za co z góry przepraszam... Sprawy wyższe :P

Nie chcę się już bardzo rozpisywać, nawet nie wiem o mogłabym jeszcze dodać :D Jedyne co przychodzi mi do głowy to: WIELKIE DZIĘKI ZA WSZYSTKO CO ROBICIE. 
oraz
NIE PRZESTAWAJCIE <3 KOMENTARZE I WSZYSTKO (WSZYSTKO!) NIESAMOWICIE MOTYWUJE :)

Jako, że jest to jednocześnie ostatni rozdział przed Bożym Narodzeniem, chciałabym Wam z całego serducha życzyć wesołych Świąt, skarby xx

7 komentarzy:

  1. Wesołych marchewko xoxo. Rozdział z perspektywy Lou był supcio!! Był Zayn więc myślię że ujdzie... XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Wesoły <3 Cudowny <3 W stylu Louisa <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Dużo prezentów!! <3

    Rozdział jest taki fajowy że sie jak idiota szczerzyłam do ekranu cały czas xD chyba dzisiaj masz dobry humorek c'nie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pisz dalej! Świetny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział jak zawsze <3
    Również życzę tobie jak i wszystkim czytającym to opowiadanie, wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku :D

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział i ja Tb też życzę wszystkiego najlepszego <3

    OdpowiedzUsuń
  7. ZOSTAŁAŚ NOMINOWANA DO LIBSTER AWARDS. WIĘCEJ INFORMACJI NA MOIM BLOGU [[ http://lily-woorld.blogspot.com/ ]] :)) ♥

    OdpowiedzUsuń