czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział 20



*Oczami Alice*

Podniosłam się lekko do pozycji siedzącej rozglądając dookoła w ciemności. Zacisnęłam oczy i w jednej sekundzie wszystko uderzyło w moją głowę ze zdwojoną siłą. Usłyszałam odbijające się echem krzyki i odgłos uderzenia. Odruchowo podskoczyłam i podbiegłam w stronę lustra zapalając obok niego światło. Przymrużyłam mocno oczy i zaczęłam wpatrywać się w odbicie swojej twarzy. Na razie nie było żadnego większego śladu pod moim okiem, ale kiedy przypomniałam sobie siłę uderzenia i ból jaki mi ono zadało, nie miałam najmniejszych wątpliwości, że już nawet rano skóra stanie się sina. Ponownie opadłam na zimne kafelki i zaczęłam płakać. Z bezsilności? Ze smutku? Nie mam pojęcia, łzy po prostu spływały powoli po moich policzkach. 

„Skarbie, to niepowtarzalna okazja!”-usłyszałam głos mojej mamy brzęczący mi w uszach. „Alice, wszystko wyolbrzymiasz…”

Złapałam się mocno za głowę przechylając ją do tyłu. Po raz kolejny wstałam i próbowałam się uspokoić. Po raz kolejny wstałam i próbowałam się uspokoić. Powoli docierało do mnie, że płacz nic nie zmieni, więc otarłam swoje wilgotne policzki i zaczęłam nasłuchiwać. Był środek nocy i chciałam pójść do swojego pokoju, ale tylko kiedy będę pewna, że on gdzieś na mnie nie czeka.

Po paru minutach stania w ciszy uznałam, że albo jest daleko lub potrafi się zachować tak cicho, więc go nie słyszę, albo już śpi. Łazienka była zapełniona różnymi sprzętami oraz ubraniami, ale brakowało w niej zegara. Tan brak nigdy mi nie doskwierał, dopiero teraz, gdy miałam ochotę dowiedzieć się, która jest godzina i otrzymać kolejny dowód-czy jest wystarczająco wcześnie, żeby mój ojciec jeszcze nie spał, czy na odwrót. Przeszukałam kieszenie w spodniach od dresu, w których podróżowałam i ponownie lekko się podłamałam. Przecież nie byłabym sobą, gdybym nie musiała być pewna, że mój telefon jest bezpieczny i nie włożyła go do jednej z kieszeni plecaka zapinanej na zamek, a nie do kieszeni spodni, z której w każdej chwili mógł wypaść i się zniszczyć. 

Miałam już dość siedzenia w ciemnym pomieszczeniu, dlatego zaryzykowałam. Zgasiłam światło, przekręciłam jak najciszej zamek w drzwiach i zaczęłam powoli je uchylać. Potwornie zaskrzypiały już przy pierwszych ruchach, więc od razu przestałam. Szpara, którą wytworzyłam była zdecydowanie za mała, żebym mogła się przez nią przecisnąć. Zastygłam na chwilę w miejscu. Tym razem bardziej pewna siebie pchnęłam drzwi mocno i zdecydowanie roznosząc w powietrzu głośny dźwięk skrzypienia starych drzwi. Teraz były na wpół otwarte, więc bez problemu przez nie przeszłam. Zostawiłam je dokładnie w tym stanie i na palcach skradałam się do swojego pokoju. Wszędzie było ciemno, więc nic nie widziałam. Podnosiłam nogi wysoko, a stopy stawiałam powoli, aby przez przypadek się o coś nie potknąć czy na coś nie nadepnąć. Z każdym kolejnym przebytym metrem coraz bardziej się cieszyłam. Byłam dumna, gdy została mi tylko połowa drogi, a uczucia, które we mnie gościło gdy stałam przed drzwiami do należącego do mnie pomieszczenia nie da się opisać. Jednocześnie byłam z siebie zadowolona, kiedy indziej przestraszona, a jeszcze w innym stopniu załamana. Nic nie było dla mnie w tym momencie jasne.

Kiedy weszłam do środka pokoju zastałam go takiego, jakiego zapamiętałam sprzed wyjazdu. Zapaliłam lampkę nocną i usiadłam na łóżku. Spoglądnęłam na zegar, który wskazywał trzecią czterdzieści osiem nad ranem, co mniej więcej oznaczało, że spędziłam parę dobrych godzin w łazience płacząc i śpiąc na przemian. Zdecydowanie był czas, żeby położyć się w jedynym wygodnym miejscu i zasnąć. Nie przyjmując się specjalnie brakiem piżamy wślizgnęłam pod kołdrę i pomimo początkowych trudności, w jakiś sposób udało mi się zasnąć.

***

Była sobie samotna dziewczyna. Nie robiła w swoim życiu nic, oprócz nauki i spędzania czasu z mamą w sklepie. Pewnego dnia obsłużyła chłopaka, który zmienił wszystko od tak, przez pstryknięcie palcami. Dzięki niemu poznała pierwszą prawdziwą koleżankę i zaczęła powoli otwierać się przed światem. Siedzenie w domu zamieniła na spotkania z dwójką idealnych przyjaciół, których uwielbiała. A może czuła coś więcej… Każdy najmniejszy szczegół jej życia zaczął obracać się o sto osiemdziesiąt stopni i prawdę mówiąc nie sprawiało jej to żadnego problemu. Dopiero w pewnym momencie parę rzeczy zaczęło zwracać się przeciwko niej. Bliska jej osoba wyjechała zostawiając ją na dwa miesiące z kimś, kogo szczerze nienawidziła. Później ona opuściła dom na prawie dwa tygodnie ze swoją przyjaciółką, rozpoczynając najlepsze wakacje w życiu w Francji. Poznała kolejnych znajomych i polubiła ich. Obserwowała jak jej koleżanka się zakochuje. Wieczorami zastanawiała się leżąc w łóżku, co musi właśnie czuć i dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej. Z jakiej perspektywy by nie patrzeć, to było dla niej coś nowego. Tak naprawdę pomimo jej wieku dopiero poznawała ten świat. Wydawał jej się piękniejszy z sekundy na sekundę. Jednak w pewnej chwili zmieniła zdanie, przeżywając coś nietypowego. Została zbita. Czy to wszystko było winą tego chłopaka? Czy to jemu powinna zawdzięczać wszystkie świetnie spędzone dni i obwiniać za te gorsze? 

***

Obudziłam się po raz pierwszy od położenia w łóżku i uznałam, że to jeszcze nie ten moment, żeby wstawać. Wcisnęłam głowę mocniej w poduszkę i zamknęłam ponownie oczy. Zanim zdążyłam znów zasnąć usłyszałam kroki i po chwili zatrzaskujące się drzwi wejściowe. Wydawały specyficzny dźwięk przy otwieraniu i zamykaniu, więc byłam pewna, że to one. Po chwili udało mi się zarejestrować odgłosy wydawane przez przekręcany w zamek. Albo był to podstęp, albo rzeczywiście ktoś wyszedł. Moja ciekawość sięgała najwyższego stopnia, więc wstałam z łóżka. Wciąż znajdowałam się w swoim pokoju kiedy usłyszałam kolejne kroki. Tym razem cięższe i głośniejsze, nie miałam wątpliwości do kogo należały. To rozwiało wszystkie moje podejrzliwe myśli. Siadając już na łóżku zaczęłam zastanawiać się kto mógł opuścić nasz dom. Nie mógł to być ojciec, bo właśnie go słyszałam. Mama tym bardziej, przecież jest w Irlandii. Nie sądzę, żeby Holly ani Lou przyszli, żeby mnie gdzieś wyciągnąć, oboje dobrze wiedzieli, że muszę odespać wyjazd i porządnie odpocząć. W mieście nie mam żadnej bliskiej rodziny, więc raczej nikt nie zrobił by nam odwiedzin-niespodzianki. Inne propozycje? 

Każda myśl poszła w niepamięć, kiedy z przedpokoju usłyszałam charakterystyczny dla mojego telefonu dźwięk przychodzącej wiadomości. Pożałowałam, że wczoraj o tym nie pomyślałam i nie przytargałam torby do swojego pokoju. Pojawił się kolejny problem-zdobycie komórki. Nagle coś mocno uderzyło w drzwi do pomieszczenia, w którym się znajdowałam. Z pewnością obudziłabym się, gdybym nie spała. Podeszłam w ich stronę i lekko je uchyliłam, a moim oczom ukazał się rozerwany plecak, z którego powoli zaczęły się wysypywać rzeczy. Skoro nie szanować mnie, to po co szanować moje rzeczy?

Wciągnęłam torbę do środka i zaczęłam cicho ją rozpakowywać. Kiedy natrafiłam na telefon odblokowałam go i uśmiechnęłam się słabo widząc nadawcę i początek treści.

„Od: Louis
Nie ma to jak w domu, co? Wyspałaś się już? Xx”

„Do: Louis
Nie zupełnie… Ale i tak mam wrażenie, że już nie zasnę, więc nie narzekam :P xx”

Po chwili dostałam odpowiedź.

„Od: Louis
Holly nie daje znaku życia, myślisz, że już imprezuje? Xx”

„Do: Louis
Myślę, że SMSy od ciebie ma głęboko na dnie swojej skrzynki odbiorczej. Założę się, że od wielu godzin pisze ze swoim chłopakiem :D xx”

„Od: Louis
Okej, chyba za dużo mnie ominęło… Spotkamy się jakoś żeby mi wyjaśnić? Pojutrze przed południem? Xx”

„Do: Louis
Jasne :) 11? Możesz po mnie przyjść, po co mam zawracać sobie głowę zbędnymi kilometrami? :P xx”

„Od: Louis
Jesteś niesamowicie uprzejma. 11 wydaje się w porządku, do zobaczenia. Xx”
__________________________________________
Wohooo! Paula pobiła swój rekord szybkości pisania rozdziału. Napisałam go w około dwie godziny, a zazwyczaj zajmuje mi to dużo dłużej... O.o Jakiś nagły przypływ weny czy co?

Nie jest idealny, ale myślę, że wszystko opisuje w dobry sposób i wprowadza do pewnych sytuacji... To ważny rozdział, więc myślę, że trzeba zapamiętać najważniejsze wydarzenia. Jedne do przyszłego tygodnia, a inne chyba troszkę dłużej... :/ Okej, nie powinnam podpowiadać xD

Zachęćcie mnie do napisania kolejnego rozdziału jak najlepiej, bo jest to niezbędne! Nie daruję sobie, jeśli go zniszczę:( Myślę, że parę osób wie, co mam na myśli :P

Nie przedłużając (jak zawsze): KOMENTUJCIE, POLECAJCIE I UDOSTĘPNIAJCIE <3
Całusyy xx

6 komentarzy:

  1. Nareszcie coś się wydarzyło! Taki przypływ emocji. Jednak rozdział wydaje się trochę kruciutki! Jak na twoje życzenie skomentowałam i przeczytałam notke pod rozdziałem i w szkole Cię przekonam. Dodaj rozdział albo w poniedziałek zginiesz na oczach 3 klasistow! Kocham xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty pobiłaś rekord w szybkości pisania, a ja w szybkości czytania xD bardzo dobrze mi się czytało :)
    Alice ma zadzwonić do mamy i powiedzieć jej wszystko o ojcu!! -.- nie lubię go xD
    Czekam do kolejnego :) ale proszę!!!!!!! Dodaj go wcześniej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. jest super tylko szkoda że i że dodajesz tylko 1 w tygodniu prosze chociaż 2 razy w tygodniu

    OdpowiedzUsuń
  4. Woooo... Długo nie komentowałam, ale postaram się to nadrobić ; **
    Twój blog jest po prostu... M.E.G.A.
    Niby na początku nic się nie działo, a później takiej akcji dodałaś, że ja pier**le ;D
    Co do rozdziału.
    Bardzo fajny i w zaskakująco szybkim tempie go przeczytałam chodź zazwyczaj czytam pomału. Tak jakoś dobrze mi się go czytało i wcale nie był nie idealny jak ty to ujęłaś.
    Wręcz przeciwnie był na prawdę super.
    Nie mogę się doczekać kolejnego ;p
    Zgadzam sie z anonimkiem wyżej. Też bym chciała jak byś dodawała 2 razy w tygodniu rozdziały bo za długo się czeka ! ;cc
    A jeszcze jak zostawisz w jakimś ważnym momencie to mnie tak ciekawi co będzie dalej, że nie mogę wysiedzieć ;D
    No chyba trochę się rozpisałam xd

    Pozdrawiam i życzę weny ; D

    OdpowiedzUsuń