*Oczami Alice*
Odruchowo poprawiłam włosy, po czym ruszyłam do salonu.
Miałam wrażenie, że mama od afery z ojcem zaczynała powoli zamykać
się w sobie. Nie mogłam na to pozwolić, więc codziennie dużo z nią rozmawiałam.
Próbowała mi wmówić, że wszystko jest w porządku i niepotrzebnie się martwię,
jednak ja nie odpuszczałam. Wiedziałam, że chce, żebym z nią rozmawiała.
Wiedziałam, że chce, żebym mówiła jej, jaka silna jest. Wiedziałam, że chce,
żebym wspierała ją całą sobą. Było to potrzebne i dzięki temu sytuacja
poprawiała się z dnia na dzień. Coraz częściej widziałam ją z uśmiechem na
twarzy, aż po dłuższym czasie zalewałyśmy się łzami śmiechu przy dobrych
okazjach. Chwilami zastanawiałam się, czy ona nie udaje, jednak szybko
odrzucałam te myśli. Wydaje mi się, że znam swoją mamę na tyle dobrze, że wiem
kiedy może kłamać. Wiadomo, że bywały również gorsze chwile, w których
właściwie obie miałyśmy doła-ona z powodu byłego męża, a ja winiłam się, że nie
wiem już jak jej pomóc. Jednak wciąż działamy i wciąż staramy trzymać się
razem. Nie chcemy, żeby cokolwiek zdołało nas pokonać. Przez naszą
nierozłączność szanse na jakiekolwiek problemy wydają nam się o wiele mniejsze.
Moja rodzicielka siedziała na kanapie czytając książkę. Od
razu przypomniałam sobie o stosie opowiadań, które ja miałam przeczytać.
Robiłam listy, żeby wiedzieć co, kiedy, gdzie i w jakim czasie powinnam
przeczytać. Zaśmiałam się w duchu. Wszystko przepadło, całkiem o tym
zapomniałam. Nie wierzę, że w tak krótkim czasie, bo podczas niecałych czterech
miesięcy, sposób w jaki żyłam zmienił się na tyle, że w ogóle nie tęskniłam za
moimi starymi „przyjaciółmi”.
Wskoczyłam celowo na sofę, a mama wzdrygnęła się.
-Przestraszyłaś mnie-zaśmiała się zaginając róg strony, na której zakończyła czytanie i odkładając książkę na ławę.-Jak tam? Masz jakieś plany na dzisiaj?
-Czy ja wiem-wzruszyłam ramionami zamyślając się na moment.-Pewnie spotkam się z Louisem. Holls nie ma czasu, bo jedzie na parę dni do swojego chłopaka. Uroczo, co?-zachichotałam.-A ty?
-Chcę poznać Louisa.
-Mamo, nie-pokręciłam przecząco głową.
-Czemu?-zachichotała cicho.-Boisz się, że zrobię ci obciach?
-On jest moim chłopakiem od…-zacięłam się na chwilę licząc w myślach, ile dni w przybliżeniu minęło od tego, w którym zostaliśmy parą.-…nieco ponad miesiąc. Nie sądzisz, że to bardzo mało? Zaraz wszystko się skończy i na co ci jego znajomość? Zresztą, byłam już parę razy u niego w domu i jego rodzice nigdy mnie nie zaczepiali. Pewnie bardziej Louisa, pytając kim jest i tak dalej. Poznasz go, obiecuję, ale poczekajmy jeszcze trochę. Proszęęę…-starałam się zrobić słodką minkę.
-Chociaż powiedz mi o nim coś więcej, hm?-kobieta nie dawała za wygraną.-Nie olewaj matki-zażartowała.
-Sprecyzuj się trochę. Co chcesz dokładnie wiedzieć?-spytałam odwracając się bardziej w jej stronę.
-Może…-zastanowiła się na chwilę.-Ma rodzeństwo?
-Tak, liczne-uśmiechnęłam się ciepło.-Na razie poznałam tylko dwie bliźniaczki, Daisy i Phobe. Są strasznie urocze.
-Jest w twoim wieku?
-Eem… Nie, jest tak z dwa razy starszy niż ja. Pracuje w…
-Żartujesz sobie?!-moja mama krzyknęła z oburzeniem na twarzy.
-Tak, na szczęście tak-zaśmiałam się przytulając ją, aby udowodnić swoje słowa.-Jest o rok starszy, skończył już liceum.
-Pewnie wybiera się na studia, nie?-spytała otrząsając się powoli z szoku.
-Przestraszyłaś mnie-zaśmiała się zaginając róg strony, na której zakończyła czytanie i odkładając książkę na ławę.-Jak tam? Masz jakieś plany na dzisiaj?
-Czy ja wiem-wzruszyłam ramionami zamyślając się na moment.-Pewnie spotkam się z Louisem. Holls nie ma czasu, bo jedzie na parę dni do swojego chłopaka. Uroczo, co?-zachichotałam.-A ty?
-Chcę poznać Louisa.
-Mamo, nie-pokręciłam przecząco głową.
-Czemu?-zachichotała cicho.-Boisz się, że zrobię ci obciach?
-On jest moim chłopakiem od…-zacięłam się na chwilę licząc w myślach, ile dni w przybliżeniu minęło od tego, w którym zostaliśmy parą.-…nieco ponad miesiąc. Nie sądzisz, że to bardzo mało? Zaraz wszystko się skończy i na co ci jego znajomość? Zresztą, byłam już parę razy u niego w domu i jego rodzice nigdy mnie nie zaczepiali. Pewnie bardziej Louisa, pytając kim jest i tak dalej. Poznasz go, obiecuję, ale poczekajmy jeszcze trochę. Proszęęę…-starałam się zrobić słodką minkę.
-Chociaż powiedz mi o nim coś więcej, hm?-kobieta nie dawała za wygraną.-Nie olewaj matki-zażartowała.
-Sprecyzuj się trochę. Co chcesz dokładnie wiedzieć?-spytałam odwracając się bardziej w jej stronę.
-Może…-zastanowiła się na chwilę.-Ma rodzeństwo?
-Tak, liczne-uśmiechnęłam się ciepło.-Na razie poznałam tylko dwie bliźniaczki, Daisy i Phobe. Są strasznie urocze.
-Jest w twoim wieku?
-Eem… Nie, jest tak z dwa razy starszy niż ja. Pracuje w…
-Żartujesz sobie?!-moja mama krzyknęła z oburzeniem na twarzy.
-Tak, na szczęście tak-zaśmiałam się przytulając ją, aby udowodnić swoje słowa.-Jest o rok starszy, skończył już liceum.
-Pewnie wybiera się na studia, nie?-spytała otrząsając się powoli z szoku.
W tym momencie z mojego pokoju rozległ się dźwięk
przychodzącego smsa. Przeprosiłam swoją mamę i ruszyłam w tamtą, stronę, żeby
przeczytać wiadomość. Szczerze, liczyłam na jakąkolwiek nudną informację od nic
nieznaczącej dla mnie osoby, ale to co znalazłam mnie zamurowało.
„Od: Louis
Louis Tomlinson – student pierwszego roku medycyny. Nie wierzę…”
Louis Tomlinson – student pierwszego roku medycyny. Nie wierzę…”
Pisnęłam cicho z ekscytacji i od razu wybrałam opcję
„połącz”. Po dwóch sygnałach usłyszałam jego głos:
-No hejka-już w pierwszych słowach można było usłyszeć jego
radość.
-Czyli już wiadomo, że to ty będziesz głównie zarabiał w tej rodzinie?-spytałam nadto podekscytowana.
-Ej, nie zapędzaj się tak, skarbie-zaśmiał się.-To jeszcze nic, wiesz o tym. Opowiadałem ci milion razy o całej pokręconej rzeczywistości tych studiów.
-A ja mówiłam ci milion jeden razy jakim wielkim pesymistą jesteś-przygryzłam lekko wargę.-Strasznie się cieszę, że wszystko poszło po twojej myśli, Lou. Jesteś moim geniuszem.
-Taa, wiem-odparł zapewne sarkastycznie, ale i tak wywołał uśmiech na twarzach naszej dwójki.-Plany na dziś?
-Ty.
-Pierwsza?
-Kocham cię-cmoknęłam cicho do telefonu, a kiedy usłyszałam „ja ciebie też” rozłączyłam się.
Tak krótka rozmowa w całości nam na tą chwilę wystarczała.
-Czyli już wiadomo, że to ty będziesz głównie zarabiał w tej rodzinie?-spytałam nadto podekscytowana.
-Ej, nie zapędzaj się tak, skarbie-zaśmiał się.-To jeszcze nic, wiesz o tym. Opowiadałem ci milion razy o całej pokręconej rzeczywistości tych studiów.
-A ja mówiłam ci milion jeden razy jakim wielkim pesymistą jesteś-przygryzłam lekko wargę.-Strasznie się cieszę, że wszystko poszło po twojej myśli, Lou. Jesteś moim geniuszem.
-Taa, wiem-odparł zapewne sarkastycznie, ale i tak wywołał uśmiech na twarzach naszej dwójki.-Plany na dziś?
-Ty.
-Pierwsza?
-Kocham cię-cmoknęłam cicho do telefonu, a kiedy usłyszałam „ja ciebie też” rozłączyłam się.
Tak krótka rozmowa w całości nam na tą chwilę wystarczała.
Wciąż z wielkim uśmiechem trzymając telefon w dłoni wróciłam
do salonu. Wzdrygnęłam się z nadmiaru pozytywnych emocji, po czym spojrzałam w
stronę kobiety.
-Właśnie dostał się na medycynę-rzekłam nawiązując do jej poprzedniego pytania, na które nie zdążyłam odpowiedzieć wcześniej. Kobieta wytrzeszczyła lekko oczy po czym powiedziała:
-Z tego co słyszałam, domyśliłam się tylko, że to coś dobrego-zachichotała siadając wygodniej na kanapie.-To naprawdę duży sukces, pogratuluj mu. Podobno teraz to jedne ze studiów, na które naprawdę ciężko się dostać-wzruszyła ramionami.-Skoczę chyba na jakiś czas do sklepu, stęskniłam się za nim. Zaproś go do nas i zaszalejcie-mrugnęła do mnie.-Tylko nie spalcie tego czegoś, co nazywamy domem, okej? Chciałabym wrócić i mieć gdzie spać-zażartowała wstając i przeczesując lekko palcami moje rozpuszczone włosy.
-Ale…-próbowałam dowiedzieć się powodów tak nagłej zmiany planów.
-Też byłam młoda, Alice-zaśmiała się przyjaźnie pod nosem sięgając po torebkę i zakładając swoje baleriny. Również wstałam i ruszyłam do przedpokoju.
-Dzięki-rzekłam lekko się rumieniąc.
Kobieta posłała mi tylko jeden ze swoich uśmiechów, pocałowała mnie w policzek, po czym opuściła mieszkanie.
-Właśnie dostał się na medycynę-rzekłam nawiązując do jej poprzedniego pytania, na które nie zdążyłam odpowiedzieć wcześniej. Kobieta wytrzeszczyła lekko oczy po czym powiedziała:
-Z tego co słyszałam, domyśliłam się tylko, że to coś dobrego-zachichotała siadając wygodniej na kanapie.-To naprawdę duży sukces, pogratuluj mu. Podobno teraz to jedne ze studiów, na które naprawdę ciężko się dostać-wzruszyła ramionami.-Skoczę chyba na jakiś czas do sklepu, stęskniłam się za nim. Zaproś go do nas i zaszalejcie-mrugnęła do mnie.-Tylko nie spalcie tego czegoś, co nazywamy domem, okej? Chciałabym wrócić i mieć gdzie spać-zażartowała wstając i przeczesując lekko palcami moje rozpuszczone włosy.
-Ale…-próbowałam dowiedzieć się powodów tak nagłej zmiany planów.
-Też byłam młoda, Alice-zaśmiała się przyjaźnie pod nosem sięgając po torebkę i zakładając swoje baleriny. Również wstałam i ruszyłam do przedpokoju.
-Dzięki-rzekłam lekko się rumieniąc.
Kobieta posłała mi tylko jeden ze swoich uśmiechów, pocałowała mnie w policzek, po czym opuściła mieszkanie.
Do pierwszej miałam jeszcze niecałą godzinę. Nie chciałam
zmarnować dzisiejszego spotkania.
***
*Oczami Holly*
Przejrzałam szybko z wierzchu moją torbę, po czym westchnęłam
cicho. Sama podróż będzie torturą. Dwie godziny siedzenia na szpilkach i
odliczania sekund do zobaczenia Nialla. „Co ta miłość robi z
człowiekiem…”-pomyślałam śmiejąc się.
Przeanalizowałam jeszcze raz potrzebne mi na pięć dni rzeczy
i upewniając się, iż wszystko spakowałam przeszłam do kuchni. Znalazłam
czekoladowego batonika i jedząc go zwróciłam się do rodziców:
-Ktoś mógłby mnie zawieść na dworzec, czy mam iść piechotą?-spytałam w dobrym humorze. Małżeństwo wymieniło szybkie spojrzenia.
-Ja cię podrzucę-zaoferowała mama.-Ale chyba jeszcze chwilkę, co? Czy już chcesz wychodzić?
-Nie, nie. Mamy jeszcze chwilę, spokojnie. Chciałam tylko wiedzieć-uśmiechnęłam się słodko i wróciłam do swojego pokoju.
-Ktoś mógłby mnie zawieść na dworzec, czy mam iść piechotą?-spytałam w dobrym humorze. Małżeństwo wymieniło szybkie spojrzenia.
-Ja cię podrzucę-zaoferowała mama.-Ale chyba jeszcze chwilkę, co? Czy już chcesz wychodzić?
-Nie, nie. Mamy jeszcze chwilę, spokojnie. Chciałam tylko wiedzieć-uśmiechnęłam się słodko i wróciłam do swojego pokoju.
Świetnie, już zaczynam się niecierpliwić. Wyrzuciłam
papierek po małym deserze, a następnie rzuciłam się na łóżko. Zamknęłam oczy i
napawałam się panującą ciszą. Po krótkiej chwili przedziwnym sposobem wpadłam w
stan, z którego nikt nie chciałby się otrząsnąć. Leżąc z uśmiechem zaczęłam
rozmyślać nad tym, jakie zmiany do mojego życia wprowadziły różne osoby w
ostatnim czasie. Ostatecznie śpiąc lub po prostu będąc nieświadomą tego, co
dzieje się wokół uświadomiłam sobie parę
naprawdę mających znaczenie spraw.
Przed poznaniem Alice żyłam każdą imprezą, przez co nie
miałam najciekawszej reputacji. Wszyscy postrzegali mnie tylko w jeden
sposób-jako wartą czegoś laskę, która i tak ma wszystko w głębokim poważaniu i
dlatego w pewnym stopniu marnuje swoje najlepsze lata. Kiedy sobie to
uświadomiłam i postanowiłam trochę poukładać swoje życie, podchodzi do mnie
śliczna brunetka przedstawiając się jako Alice i proponując spędzenie razem
lunchu. W tak zwanym między czasie okazuje się, że mamy identyczny pogląd na
świat, a jedynymi różnicami jest powód, przez jaki on powstał. Kolejne i
kolejne spotkania aż pojawia się Louis. Przystojny brunet, którego Alice sobie
przywłaszczyła i przez to nie miałam najmniejszych szans. Okej, to wcale nie
prawda. Był jej i tyle, nie miałam najmniejszego prawa odzywać się ani myśleć w
ten sposób. Udawali, że są przyjaciółmi, podczas gdy oboje byli w sobie
zauroczeni po uszy. Z mojej perspektywy zmarnowali mnóstwo czasu utrzymując, że
ich relacje to nic więcej niż świetni znajomi.
Nastały wakacje i bum! Śliczny blondnek z niebieskimi
oczkami spada dosłownie z nieba i kolejne bum! Zaczynamy gadać. Bum, bum, bum!
Mając wrażenie, że zaczynam coś do niego czuć starałam znacznie się do niego
zbliżyć. Zaprzyjaźniam się z Zaynem oraz traktuję go jak kumpla, którego znam
od dzieciństwa. Nie ma sensu ukrywać-kiedy już go poznasz, inaczej się nie da!
A teraz?
A teraz jestem zakochana, mam dwójkę (a może i trójkę)
nieziemskich przyjaciół, rodziców, którzy naprawdę nie okazali się aż tak źli,
gdy pozwolili wyjechać mi na pięć dni z domu, aby tylko zobaczyć się z drugą
osobą, a także największy skarb świata-Nialla.
I właśnie powinnam się obudzić/oprzytomnieć/wyjść z tego
dziwnego transu, żeby nie spóźnić się na autobus. To wbrew w pozorom wcale nie
okazało się takie łatwe, przez co zostałam wybudzona przez mamę. Dzięki Bogu,
że powiedziałam jej wcześniej, o której chciałabym wyjść z domu, żeby się
nigdzie nie spóźnić.
Po pospiesznym wypiciu szklanki wody, wróciłam do taty i
dwójki małych potworków. Pożegnałam się z nimi ciepło i razem ze swoją
rodzicielką wyszłam z domu zabierając ze sobą średniej wielkości torbę.
Wsiadłyśmy do samochodu i kierowałyśmy się w stronę dworca, skąd miał odjechać
autobus Holly-Niall.
-Cieszę się, że kogoś sobie znalazłaś-powiedziała moja
mama.-Nawet, jeśli nie mieszka w naszym mieście. Ważne, że jest z tego samego
kontynentu-zaśmiała się, a ja razem z nią.
-Ja też, nawet bardzo-odpowiedziałam bawiąc się swoimi palcami.-I naprawdę dziękuję wam, że mi ufacie. Nie chciałam kłamać, więc moim głównym lękiem było to, że mnie nie puścicie. Nie wiecie, jak to wszystko doceniam.
Kobieta wykonała parę manewrów używając kierownicy, po czym spojrzała na mnie.
-Jesteś już dużą dziewczynką, masz na to prawo. Nie powinniśmy się z tatą tego czepiać, o ile rzeczywiście gdzieś tam czeka na ciebie przystojny blondyn, którego poznałaś w Paryżu-odezwała się cytując moje słowa sprzed paru dni, kiedy opowiadałam jej o Niallu.
-Czeka, czeka. Obiecuję, mamuś.
-Ja też, nawet bardzo-odpowiedziałam bawiąc się swoimi palcami.-I naprawdę dziękuję wam, że mi ufacie. Nie chciałam kłamać, więc moim głównym lękiem było to, że mnie nie puścicie. Nie wiecie, jak to wszystko doceniam.
Kobieta wykonała parę manewrów używając kierownicy, po czym spojrzała na mnie.
-Jesteś już dużą dziewczynką, masz na to prawo. Nie powinniśmy się z tatą tego czepiać, o ile rzeczywiście gdzieś tam czeka na ciebie przystojny blondyn, którego poznałaś w Paryżu-odezwała się cytując moje słowa sprzed paru dni, kiedy opowiadałam jej o Niallu.
-Czeka, czeka. Obiecuję, mamuś.
***
*Oczami Alice*
Słysząc dzwonek do drzwi, wstałam z fotela, na którym
zaczynałam przysypiać i z przymkniętymi oczami ruszyłam, aby otworzyć.
Pociągnęłam za klamkę, a widząc za nimi mojego chłopaka uśmiechnęłam się lekko.
Przepuściłam go w progu, a sama przetarłam oczy i przeciągnęłam się.
-Spałaś?-spytał Louis zdejmując swoje buty.
-Prawie-zaśmiałam się.-Mama wyszła jakąś godzinę temu, więc czekanie na ciebie skróciłam sobie małą drzemką. A co tam u ciebie?
-Zgadnij-brunet postawił przede mną niezbyt trudne zadanie.
-Cała rodzina świętuje, bo stałeś się studentem medycyny, a ty zwiałeś z domu. Tak?-zapytałam parskając śmiechem.
-Zwiałem z domu do swojej dziewczyny, żeby świętować razem z nią-powiedział zarzucając sobie moje ręce na szyję i całując mnie namiętnie.-Nie chciałabyś wiedzieć, co dzieje się aktualnie w moim domu. Wszyscy świrują, masakra-rzekł obejmując mnie w pasie.
-Dziwisz im się? Jesteś pierwszym dzieckiem, które dostało się na uniwersytet. Ba! I to jaki? Ogarniasz, jaka przyszłość cię czeka? Będziesz co prawda pierwszym lekarzem w tej rodzinie, ale właśnie to wszyscy najbardziej docenią. Wyobraź sobie, co będzie jeśli twoje dzieci też pójdą w tym kierunku. Wtedy stworzycie taki biznes jak nigdy-zaśmiałam się.-I to wcale nie jest nierealne, uwierz-mówiłam nie zmieniając swojej pozycji.
-Widzę, że wszystko już zaplanowałaś. Kolor pierwszego ubrania dla swojego dziecka też?-Louis zakpił ze mnie, przez co wywróciłam oczami wzdychając głośno.
-Ja tylko stwierdzam fakty, kochanie. W mojej wypowiedzi nie było ani krzty fantazji.
-Chciałbym, żeby to wszystko się tak potoczyło-przyznał z uśmiechem całując mnie po raz kolejny.
-Spałaś?-spytał Louis zdejmując swoje buty.
-Prawie-zaśmiałam się.-Mama wyszła jakąś godzinę temu, więc czekanie na ciebie skróciłam sobie małą drzemką. A co tam u ciebie?
-Zgadnij-brunet postawił przede mną niezbyt trudne zadanie.
-Cała rodzina świętuje, bo stałeś się studentem medycyny, a ty zwiałeś z domu. Tak?-zapytałam parskając śmiechem.
-Zwiałem z domu do swojej dziewczyny, żeby świętować razem z nią-powiedział zarzucając sobie moje ręce na szyję i całując mnie namiętnie.-Nie chciałabyś wiedzieć, co dzieje się aktualnie w moim domu. Wszyscy świrują, masakra-rzekł obejmując mnie w pasie.
-Dziwisz im się? Jesteś pierwszym dzieckiem, które dostało się na uniwersytet. Ba! I to jaki? Ogarniasz, jaka przyszłość cię czeka? Będziesz co prawda pierwszym lekarzem w tej rodzinie, ale właśnie to wszyscy najbardziej docenią. Wyobraź sobie, co będzie jeśli twoje dzieci też pójdą w tym kierunku. Wtedy stworzycie taki biznes jak nigdy-zaśmiałam się.-I to wcale nie jest nierealne, uwierz-mówiłam nie zmieniając swojej pozycji.
-Widzę, że wszystko już zaplanowałaś. Kolor pierwszego ubrania dla swojego dziecka też?-Louis zakpił ze mnie, przez co wywróciłam oczami wzdychając głośno.
-Ja tylko stwierdzam fakty, kochanie. W mojej wypowiedzi nie było ani krzty fantazji.
-Chciałbym, żeby to wszystko się tak potoczyło-przyznał z uśmiechem całując mnie po raz kolejny.
-Zmieniając temat-stwierdziłam prowadząc chłopaka za rękę do
mojego pokoju.-W moim domu niestety szampana brak, a ty też go nie przyniosłeś,
więc… Pozostaje nam inny rodzaj świętowania-powiedziałam opierając się o ścianę
i wpijając w jego usta. Po chwili nasze języki spotkały się i zaczęły małą
walkę o dominację. Tym razem nie miałam już nic przeciwko mojej bluzce
lądującej obok łóżka. Nie musiał zadawać zbędnych pytań, ja po prostu mu
ufałam.
__________________________________________
Rozdział niesprawdzany, z góry przepraszam za błędy. Całusyy xx
Super rozdział ;***
OdpowiedzUsuńBoże myslałam że się nie skończy! Czyżby rozdział +18?
OdpowiedzUsuńHA!! Doczekałam się! :D
OdpowiedzUsuńJest LouLou...
Jest bliższe spotkanie trzeciego stopnia xDD...
I jest ostrożny Paula, która pamiętała żeby miłość Holls do mojego Ni nie poszła za daleko!
Poprostu żyć nie umierać! xx
Pod koniec robi się gorąco a ty urywasz, foch! Świetny rozdział, czekam na next <33 xxx
OdpowiedzUsuńdlaczego urwałaś w tym momencie!!??Ugh -.- Chce już nexta,cce już nexta,chce już nexta....niestety musze czekac do czwartku :/
OdpowiedzUsuńBardzo udany rozdział <3 Tylko dlaczego przerwałaś w takim momencie ? xD
OdpowiedzUsuńHej, ludziki! :D Zakończyłam rozdział w takim, a nie innym miejscu, ale to oznacza tylko jedno: resztę należy wymyślić sobie w zakresie własnym! xD Powodzenia! <3 xx
OdpowiedzUsuńCudoo *.* Pisz dalej ;3 xD
OdpowiedzUsuń39 year old Associate Professor Mordecai Babonau, hailing from Burlington enjoys watching movies like "Hound of the Baskervilles, The" and Knitting. Took a trip to Gusuku Sites and Related Properties of the Kingdom of Ryukyu and drives a T100 Xtra. inny
OdpowiedzUsuń