*Oczami Alice*
-Cześć skarbie-mój ojciec zrobił krok do przodu w celu
przytulenia swojej żony.-Już wróciłaś?
Mama odruchowo się cofnęła tym samym całkowicie ignorując mężczyznę.
-Kto to?-spytała spokojnie.
-Kwiatuszku, to jest Patricia-zaczął, a ja zachichotałam cicho. Myśli, że przez takie czułe testy wszystko będzie okej?-Pracuje w…
-Klubie-Patricia wcięła się w tłumaczenia mojego ojca chichotając.-Jestem laską od… no wiesz, lubię towarzyszyć panom-mrugnęła w stronę brunetki. Chyba nie była świadoma tego, z kim rozmawia.-A pani kim jest? Może… Och, dawno nie bawiłam się w tró…-przerwała, gdy mężczyzna szturchnął ją w ramię.
Mama odruchowo się cofnęła tym samym całkowicie ignorując mężczyznę.
-Kto to?-spytała spokojnie.
-Kwiatuszku, to jest Patricia-zaczął, a ja zachichotałam cicho. Myśli, że przez takie czułe testy wszystko będzie okej?-Pracuje w…
-Klubie-Patricia wcięła się w tłumaczenia mojego ojca chichotając.-Jestem laską od… no wiesz, lubię towarzyszyć panom-mrugnęła w stronę brunetki. Chyba nie była świadoma tego, z kim rozmawia.-A pani kim jest? Może… Och, dawno nie bawiłam się w tró…-przerwała, gdy mężczyzna szturchnął ją w ramię.
-Wynoś się-wyszeptała mama zalewając się już łzami.-Nie chcę
cię więcej widzieć.
-Kochanie, wszystko ci wytłumaczę-powiedział podejmując kolejną próbę zbliżenia się do brunetki.-To naprawdę nie jest tym, na co wygląda.
-Kochanie, wszystko ci wytłumaczę-powiedział podejmując kolejną próbę zbliżenia się do brunetki.-To naprawdę nie jest tym, na co wygląda.
Kochanka ojca stała na środku przedpokoju oszołomiona
zachowaniem mojej mamy. Wyglądała, jakby nagle bała się nawet oddychać.
Podeszłam do niej ukradkiem i posłałam zdecydowanie szczery uśmiech. Popatrzyła
na mnie jak na idiotkę, po czym zmieniła wyraz twarzy i zaczęła udawać
wściekłą.
-Hejka, jestem Alice. Mała suka-przedstawiłam się starając nie wybuchnąć śmiechem.-Twoje nogi z pewnością bolą od ciągłego klęczenia, co? Jesteś na serio biedna-starałam się dodać do mojego tonu trochę udawanego współczucia.-Więc po co stać tu jak głupek? Myślę, że możesz założyć już swoje śliczne butki i zwyczajnie wyjść. Jak na razie wygląda to na twój koniec-mrugnęłam w jej stronę i otworzyłam szeroko drzwi. Tym razem chyba naprawdę zła ubrała szpilki i celowo stukając obcasami jak najgłośniej, opuściła mieszkanie. Zaśmiałam się.
-Hejka, jestem Alice. Mała suka-przedstawiłam się starając nie wybuchnąć śmiechem.-Twoje nogi z pewnością bolą od ciągłego klęczenia, co? Jesteś na serio biedna-starałam się dodać do mojego tonu trochę udawanego współczucia.-Więc po co stać tu jak głupek? Myślę, że możesz założyć już swoje śliczne butki i zwyczajnie wyjść. Jak na razie wygląda to na twój koniec-mrugnęłam w jej stronę i otworzyłam szeroko drzwi. Tym razem chyba naprawdę zła ubrała szpilki i celowo stukając obcasami jak najgłośniej, opuściła mieszkanie. Zaśmiałam się.
-Czysta żałość, wiesz? Nie mogłeś znaleźć sobie chociaż
jakiejś bardziej inteligentnej?-prychnęłam pewna siebie.-Masakra…
-Zamknij się-warknął mężczyzna. Odwrócił się ponownie do mojej mamy i odetchnął głęboko starając się uspokoić.-Po prostu musiałem coś ze sobą zrobić, tak? Ciebie nie było, więc spotkałem się z nią raz albo dwa…
-Przyprowadzał ją regularnie co trzy albo cztery dni, tak dla jasności-przyznałam stając obok brunetki i zakładając ręce na piersiach.-Myślisz, że nigdy nie słyszałam stukotu tych cholernych szpilek? Facet, głucha nie jestem.
-Ona kłamie! Ta kobieta nigdy nie była u nas w mieszkaniu! Dzisiaj też by nie była, gdyby nie to, że chciała pożyczyć film-tłumaczył się, a ja wybuchłam nieopanowanym śmiechem. To najgorsza wymówka, jaką kiedykolwiek słyszałam.
-Ta, pornosy?-zachichotałam, przez co zostałam obrzucona ostrym spojrzeniem ze strony ojca.-Zresztą, wracając do startu: Louis i Alice mogą dużo potwierdzić, wiesz? Ta blondi obudziła wszystkich nas, jak kiedyś tutaj wparowała-podałam kolejny „dowód”.
-Zamknij się-warknął mężczyzna. Odwrócił się ponownie do mojej mamy i odetchnął głęboko starając się uspokoić.-Po prostu musiałem coś ze sobą zrobić, tak? Ciebie nie było, więc spotkałem się z nią raz albo dwa…
-Przyprowadzał ją regularnie co trzy albo cztery dni, tak dla jasności-przyznałam stając obok brunetki i zakładając ręce na piersiach.-Myślisz, że nigdy nie słyszałam stukotu tych cholernych szpilek? Facet, głucha nie jestem.
-Ona kłamie! Ta kobieta nigdy nie była u nas w mieszkaniu! Dzisiaj też by nie była, gdyby nie to, że chciała pożyczyć film-tłumaczył się, a ja wybuchłam nieopanowanym śmiechem. To najgorsza wymówka, jaką kiedykolwiek słyszałam.
-Ta, pornosy?-zachichotałam, przez co zostałam obrzucona ostrym spojrzeniem ze strony ojca.-Zresztą, wracając do startu: Louis i Alice mogą dużo potwierdzić, wiesz? Ta blondi obudziła wszystkich nas, jak kiedyś tutaj wparowała-podałam kolejny „dowód”.
-Do cholery, i co z tego?!-ojciec najwyraźniej stracił cierpliwość,
której właściwie nigdy nie posiadał.-Mieszkam tu, mogę sprowadzać kogo tylko
sobie zażyczę! Wolałabyś, żebym gwałcił tą gówniarę?!-krzyknął do swojej żony
wskazując na mnie i… Cóż, jednocześnie całkiem już przyznając się do zdrady.
-Hola, hola! Co jak co, ale wyzywać mnie nie masz prawa!-również zaczęłam krzyczeć.
-A co? Może nagle zaczniemy zwracać się do siebie z czułością?-zaśmiał się.
-Uwierz, wolałabym już zwymiotować, niż słuchać jak mówisz do mnie „córeczko” albo „aniołku”-powiedziałam szczerze.
-Widzę, że poprzednia śliwa już ci zniknęła, więc prosisz się o drugą? Mądrze…
-Hola, hola! Co jak co, ale wyzywać mnie nie masz prawa!-również zaczęłam krzyczeć.
-A co? Może nagle zaczniemy zwracać się do siebie z czułością?-zaśmiał się.
-Uwierz, wolałabym już zwymiotować, niż słuchać jak mówisz do mnie „córeczko” albo „aniołku”-powiedziałam szczerze.
-Widzę, że poprzednia śliwa już ci zniknęła, więc prosisz się o drugą? Mądrze…
-Przestańcie-powiedziała słabo moja mama.-Wszystko się już
wyjaśniło. Nienawidzę cię za wszystko, rozumiesz? Za to co zrobiłeś Alice i
mnie-nawet nie podnosiła głosu. Wyglądała na naprawdę bezsilną.-Masz
czterdzieści minut na spakowanie wszystkich swoich rzeczy i opuszczenie tego
mieszkania raz na zawsze.
-Hej! Nie możesz mnie tak po prostu stąd wyrzucić! Odbiło ci?-protestował mężczyzna.
-Właśnie, że mogę. Odziedziczyłam to mieszkanie, jest w całości moje-pociągnęła nosem.-Czterdzieści minut. Chodź Alice, nie patrz na niego ani sekundy dłużej-rzekła łapiąc mnie za rękę i ciągnąć do kuchni, z dala od ojca.
-Hej! Nie możesz mnie tak po prostu stąd wyrzucić! Odbiło ci?-protestował mężczyzna.
-Właśnie, że mogę. Odziedziczyłam to mieszkanie, jest w całości moje-pociągnęła nosem.-Czterdzieści minut. Chodź Alice, nie patrz na niego ani sekundy dłużej-rzekła łapiąc mnie za rękę i ciągnąć do kuchni, z dala od ojca.
Kiedy obie weszłyśmy do pomieszczenia na drugim końcu
mieszkania, mama głośno zaszlochała. Przytuliłam ją najmocniej, jak potrafiłam
i zaczęłam rozmyślać nad sposobem pocieszenia jej.
-Cii-zaczęłam szeptać.-Proszę cię, nie płacz. To wszystko
nie jest tego warte, naprawdę-bawiłam się uspokajająco kosmykiem jej ciemnych
włosów.
-To moja wina, Alice-powiedziała cicho.-Gdybym nie wyjechała… Może wszystko byłoby w porządku.
-Nawet tak nie myśl-skarciłam ją ostrzejszym tonem. Westchnęłam i zaczęłam moją małą przemowę.-Posłuchaj. Pamiętasz, jak kiedyś uwielbiałam malować? W każdy pierwszy dzień miesiąca kupowałaś mi nowe farby, bo poprzednie się skończyły. To był rytuał. Zawsze dawałam ci większość moich prac, a ty mówiłaś, że są śliczne i chowałaś je głęboko do szuflady. Stało się to taką moją małą pasją. Ale teraz powiedz szczerze, kojarzysz, żebym namalowała cokolwiek z własnej woli w ciągu ostatnich trzech lat?-kiedy mama pokręciła przecząco głową, uśmiechnęłam się lekko i przechyliłam głowę.-Wszystko kiedyś mija. Nieważne czy to zainteresowanie czy zwyczajne upodobanie do jakiejś tam potrawy albo koloru. Po prostu zaczynamy się nudzić robiąc to, a nie co innego. Jednak najgorszymi przypadkami, są te, gdy nagle przestajesz kochać drugą osobę. Uznajesz, że tak naprawdę nic do niej nie czujesz i było to chwilowe zauroczenie. Odkrywasz, że ślub był jedną totalną pomyłką. Niektórzy, czytaj ten dupek, który prawdopodobnie się pakuje i zamieszka na ulicy, nie widzą żadnych przeszkód i znajdują sobie kogoś innego. Cały czas nie mogę pojąć, jak oni z tym żyją nie mając wyrzutów sumienia. Czy naprawdę nie śni im się po nocach moment, w którym powiedzieli „ślubuję ci wierność małżeńską”?-pokręciłam głową z rezygnacją.-Ukrywanie tego to jeszcze inna sprawa… A całość to największy błąd w życiu jaki można popełnić. I naprawdę pomimo wielkiego bólu jaki ci to sprawia, nie warto przez to płakać. Nie watro tego rozpamiętywać. Nie warto się unosić i robić coś, czego potem będzie się żałować. Ale przede wszystkim, nie warto się obwiniać. Bo w żadnym stopniu nie zrobiłaś nic nieodpowiedniego. Wszystko to wyłącznie jego i tylko jego wina.
-To moja wina, Alice-powiedziała cicho.-Gdybym nie wyjechała… Może wszystko byłoby w porządku.
-Nawet tak nie myśl-skarciłam ją ostrzejszym tonem. Westchnęłam i zaczęłam moją małą przemowę.-Posłuchaj. Pamiętasz, jak kiedyś uwielbiałam malować? W każdy pierwszy dzień miesiąca kupowałaś mi nowe farby, bo poprzednie się skończyły. To był rytuał. Zawsze dawałam ci większość moich prac, a ty mówiłaś, że są śliczne i chowałaś je głęboko do szuflady. Stało się to taką moją małą pasją. Ale teraz powiedz szczerze, kojarzysz, żebym namalowała cokolwiek z własnej woli w ciągu ostatnich trzech lat?-kiedy mama pokręciła przecząco głową, uśmiechnęłam się lekko i przechyliłam głowę.-Wszystko kiedyś mija. Nieważne czy to zainteresowanie czy zwyczajne upodobanie do jakiejś tam potrawy albo koloru. Po prostu zaczynamy się nudzić robiąc to, a nie co innego. Jednak najgorszymi przypadkami, są te, gdy nagle przestajesz kochać drugą osobę. Uznajesz, że tak naprawdę nic do niej nie czujesz i było to chwilowe zauroczenie. Odkrywasz, że ślub był jedną totalną pomyłką. Niektórzy, czytaj ten dupek, który prawdopodobnie się pakuje i zamieszka na ulicy, nie widzą żadnych przeszkód i znajdują sobie kogoś innego. Cały czas nie mogę pojąć, jak oni z tym żyją nie mając wyrzutów sumienia. Czy naprawdę nie śni im się po nocach moment, w którym powiedzieli „ślubuję ci wierność małżeńską”?-pokręciłam głową z rezygnacją.-Ukrywanie tego to jeszcze inna sprawa… A całość to największy błąd w życiu jaki można popełnić. I naprawdę pomimo wielkiego bólu jaki ci to sprawia, nie warto przez to płakać. Nie watro tego rozpamiętywać. Nie warto się unosić i robić coś, czego potem będzie się żałować. Ale przede wszystkim, nie warto się obwiniać. Bo w żadnym stopniu nie zrobiłaś nic nieodpowiedniego. Wszystko to wyłącznie jego i tylko jego wina.
Gdy odgarnęłam włosy z twarzy kobiety, jej wzrok cały czas
skupiał się na podłodze. Miała czerwone oczy, a na policzkach zasychały łzy.
Wyglądała na bardzo zawiedzioną. Zresztą, nie ma się co dziwić. Kto nie byłby w
takim stanie po odkryciu, że twój partner cię zdradza? Wydaje mi się, że to
jedno z najgorszych rzeczy, które mogą spotkać człowieka…
***
*Oczami Holly*
Po krótkiej drzemce, którą urządziłam sobie w środku dnia,
wstałam przeciągając się mocno. Udałam się do kuchni w celu znalezienia jakiejś
przekąski. Przeszukałam szafki oraz lodówkę, a nie widząc niczego wartego mojej
uwagi włączyłam ekspres do kawy i zdecydowałam się na filiżankę mojej ulubionej
kawy.
-Holly, Holly!-usłyszałam cienki głosik i poczułam ręce
owijające się wokół moich nóg.
-Co jest, szkrabie?-odezwałam się wyjątkowo życzliwie, mierzwiąc włoski mojego młodszego brata.
-Dostaliśmy z Hannah nowe zabawki!-pochwalił się dumnie chłopiec.-Pobawisz się z nami?-spytał, na co westchnęłam w duchu i przykucnęłam.
-Jestem teraz zajęta, wiesz?-cieszyłam się z mojej prawdziwej wymówki. Szczerze, nie miałam na to ochoty.-Ale zobaczę, co będzie się dało zrobić później, oki doki?-chłopczyk zaśmiał się głośno, kiedy połaskotałam go krótko pod pachami.
-Zrozumiano, panno Holly!-tym razem ja wybuchłam śmiechem, kiedy dziecko zasalutowało. Nie wierzę, że kiedyś ich tego uczyłam… Poklepałam go lekko w plecy, tym samym odsyłając do swojego pokoju.
-Co jest, szkrabie?-odezwałam się wyjątkowo życzliwie, mierzwiąc włoski mojego młodszego brata.
-Dostaliśmy z Hannah nowe zabawki!-pochwalił się dumnie chłopiec.-Pobawisz się z nami?-spytał, na co westchnęłam w duchu i przykucnęłam.
-Jestem teraz zajęta, wiesz?-cieszyłam się z mojej prawdziwej wymówki. Szczerze, nie miałam na to ochoty.-Ale zobaczę, co będzie się dało zrobić później, oki doki?-chłopczyk zaśmiał się głośno, kiedy połaskotałam go krótko pod pachami.
-Zrozumiano, panno Holly!-tym razem ja wybuchłam śmiechem, kiedy dziecko zasalutowało. Nie wierzę, że kiedyś ich tego uczyłam… Poklepałam go lekko w plecy, tym samym odsyłając do swojego pokoju.
Wsypałam półtorej łyżeczki cukru do naczynia z gorącą kawą,
po czym wymieszałam oraz zabrałam filiżankę ze sobą. Kiedy przekroczyłam prób
pomieszczenia, które umownie należało do mnie, usiadłam leniwie przy biurku.
Wzięłam łyk brązowej cieczy, po czym westchnęłam z przyjemnością, kiedy rozlała
się w moim przełyku.
Włączyłam swojego laptopa i czekałam, aż się włączy. To
jedna z najbardziej nudnych i denerwujących rzeczy na świecie, zwłaszcza gdy
jeszcze się spieszysz. Siedzisz i wgapiasz się w monitor nie robiąc nic.
Czekasz, czekasz i czekasz.
Tak, prawdopodobnie jestem niecierpliwa.
Otworzyłam przeglądarkę internetową i zastanowiłam się
chwilę nad hasłem, które chcę wpisać. Po chwili wystukałam na klawiaturze nazwy
dwóch miast oraz dopisek „połączenia”. Odwiedziłam pierwszą witrynę, która się
pojawiła i zaczęłam odczytywać rozkłady. Z wszystkiego wynikało, iż z miasta, w
którym mieszkam do miasta, w którym żyje Niall mogę przetransportować się
paroma autobusami oraz jednym pociągiem.
Daty i godziny odjazdów były niesamowicie pomieszane, przez co powoli
zaczynałam się gubić. Szczerze należy przyznać, że w czytaniu ze zrozumieniem
nie byłam najlepsza. Zresztą, w niewielu rzeczach, które zawdzięczałam nauce w
szkole nie odnosiłam wielkich sukcesów. Przeskanowałam wzrokiem stronę parę
kolejnych razy, a następnie potrzebne mi dane zapisałam na kartce. Tak bardzo
żałuję, że nie mam samochodu…
„20.08, 16:00-dworzec
25.08, 12:00-dworzec
28.08, 12:00-dworzec
30.08, 14:00-dworzec”
25.08, 12:00-dworzec
28.08, 12:00-dworzec
30.08, 14:00-dworzec”
Każdy środek transportu, nieważne czy był to autobus czy
pociąg, odjeżdżał z okolic dworca. Uroki małego miasta! Dwie ostatnie
propozycje mogłam od razu skreślić, ponieważ kompletnie mi nie pasowały, jednak
postanowiłam zostawić je na „wszelki wypadek”. Uśmiechnęłam się widząc efekty
mojej krótkiej pracy.
Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer, który znałam już na
pamięć. Wciąż wykrzywiając usta w pozytywnym geście wsłuchiwałam się w sygnały.
Jeden, drugi…
-Halo?-usłyszałam lekko zachrypnięty głos mojego chłopaka.
-Hejka, co tam?
-Hej Holls-powiedział radośniej niż wcześniej.-Nudy, takie makakryyyczne. A co u ciebie?
-Dwudziesty albo dwudziesty piąty. Który dzień bardziej ci pasuje?-spytałam nie owijając w bawełnę.
-Co? Nie rozumiem-przyznał blondyn śmiejąc się cicho.
-Dwudziesty sierpnia albo dwudziesty piąty sierpnia. Który z tych dni masz wolny?-mówiłam wolno i wyraźnie.
-Oba? Zresztą, nie mam pojęcia. Co to ma do rzeczy?-Nialler wciąż niczego nie pojmował. Geniusz.
-Chce do ciebie przyjechać, idioto. Mogę być dwudziestego w okolicach osiemnastej albo dwudziestego piątego około czternastej. Już wszystko jasne?
-Czekaj… Co?-spytał głośno, a ja wybuchłam śmiechem.-To nie ja powinienem przyjechać do ciebie? Przecież to bez sensu żebyś…
-Uwierz, że wszystko jest z sensem. Przecież rozmawialiśmy o tym, misiek. U ciebie będzie mi łatwiej z nocowaniem i w ogóle. Kojarzysz coś z tej rozmowy?
-Holly, wszystko pamiętam, ale jesteś pewna? To nie będzie dla ciebie czy dla kogokolwiek innego z twojego otoczenia problem?-powiedział i kontynuował, kiedy nie usłyszał niczego z mojej strony:-Mam na myśli rodziców, przyjaciół i tak dalej.
-Nie rozmawiałam jeszcze z rodzicami, ale dlaczego mieliby mi nie pozwolić? To jest naprawdę nie tak bardzo duża odległość, myślę, że równie dobrze moglibyśmy się odwiedzać co drugi weekend. Alice jest zajęta kimś innym, więc wszystko jest w porządku-wytłumaczyłam, a Horan zaśmiał się cicho.
-Skoro już jesteśmy przy temacie… Jak nasze Louice?-mówił wciąż chichotając.
-Spędzają ze sobą całe dnie i… Nie wiem jak z nocami, ale mam nadzieję, że też-rzekłam również zaczynając się śmieć.- Są świetni razem, nie da się nawet opisać jak bardzo. Musiałbyś to zobaczyć.
-Kolejny powód, żebym to ja przyjechał do ciebie.
-Niall…-westchnełam cicho.-Proszę. Kłócimy się o jakieś głupoty. Przecież to oczywiste, że ty też wbijesz kiedyś do mnie. W czym tkwi problem? Chcę zwyczajnie przełamać pierwsze lody.
Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało, panowała głęboka cisza.
-Dwudziesty piąty-chłopak odezwał się przewracając jakieś kartki.-Bardziej mi odpowiada.
-Ekstra-uśmiechnęłam się szeroko.-Na serio nie mogę się doczekać.
-Kocham cię, skarbie-Nialler wyszeptał cicho.
-Ja ciebie też-rzekłam śmielej.-Nie wierzę, że to wszystko się dzieje. Tydzień, Niall. Tydzień.
________________________________________
-Hejka, co tam?
-Hej Holls-powiedział radośniej niż wcześniej.-Nudy, takie makakryyyczne. A co u ciebie?
-Dwudziesty albo dwudziesty piąty. Który dzień bardziej ci pasuje?-spytałam nie owijając w bawełnę.
-Co? Nie rozumiem-przyznał blondyn śmiejąc się cicho.
-Dwudziesty sierpnia albo dwudziesty piąty sierpnia. Który z tych dni masz wolny?-mówiłam wolno i wyraźnie.
-Oba? Zresztą, nie mam pojęcia. Co to ma do rzeczy?-Nialler wciąż niczego nie pojmował. Geniusz.
-Chce do ciebie przyjechać, idioto. Mogę być dwudziestego w okolicach osiemnastej albo dwudziestego piątego około czternastej. Już wszystko jasne?
-Czekaj… Co?-spytał głośno, a ja wybuchłam śmiechem.-To nie ja powinienem przyjechać do ciebie? Przecież to bez sensu żebyś…
-Uwierz, że wszystko jest z sensem. Przecież rozmawialiśmy o tym, misiek. U ciebie będzie mi łatwiej z nocowaniem i w ogóle. Kojarzysz coś z tej rozmowy?
-Holly, wszystko pamiętam, ale jesteś pewna? To nie będzie dla ciebie czy dla kogokolwiek innego z twojego otoczenia problem?-powiedział i kontynuował, kiedy nie usłyszał niczego z mojej strony:-Mam na myśli rodziców, przyjaciół i tak dalej.
-Nie rozmawiałam jeszcze z rodzicami, ale dlaczego mieliby mi nie pozwolić? To jest naprawdę nie tak bardzo duża odległość, myślę, że równie dobrze moglibyśmy się odwiedzać co drugi weekend. Alice jest zajęta kimś innym, więc wszystko jest w porządku-wytłumaczyłam, a Horan zaśmiał się cicho.
-Skoro już jesteśmy przy temacie… Jak nasze Louice?-mówił wciąż chichotając.
-Spędzają ze sobą całe dnie i… Nie wiem jak z nocami, ale mam nadzieję, że też-rzekłam również zaczynając się śmieć.- Są świetni razem, nie da się nawet opisać jak bardzo. Musiałbyś to zobaczyć.
-Kolejny powód, żebym to ja przyjechał do ciebie.
-Niall…-westchnełam cicho.-Proszę. Kłócimy się o jakieś głupoty. Przecież to oczywiste, że ty też wbijesz kiedyś do mnie. W czym tkwi problem? Chcę zwyczajnie przełamać pierwsze lody.
Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało, panowała głęboka cisza.
-Dwudziesty piąty-chłopak odezwał się przewracając jakieś kartki.-Bardziej mi odpowiada.
-Ekstra-uśmiechnęłam się szeroko.-Na serio nie mogę się doczekać.
-Kocham cię, skarbie-Nialler wyszeptał cicho.
-Ja ciebie też-rzekłam śmielej.-Nie wierzę, że to wszystko się dzieje. Tydzień, Niall. Tydzień.
________________________________________
Tak, wiem. Spieprzyłam. Rozdział jest trochę krótszy i dodany z godzinnym opóźnieniem. PRZEPRASZAM!
Pomimo tych "usterek" mam nadzieję, że przypadł Wam do gustu. Starałam się, zwłaszcza opisując pierwszą połowę.
OPINIE? :) KOMENTUJCIE, POLECAJCIE, UDOSTĘPNIAJCIE.
Kocham Was niesamowicie xx
Widzę że humorek dopisuje. <3 czekam na rozdział z perspektywy Hiall
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial ;3 Nie wiem czemu ale jak zaczelam czytac rozmowe Holly i Nialla to myslalam ze on cos ukrywa xD Pisz dalej <33 Czekam na nextaa :*
OdpowiedzUsuńcudowny <3
OdpowiedzUsuńAh ta Alice, nawet gadając z laską własnego ojca jest zabawna xDD
OdpowiedzUsuńGDZIE JEST LOUIS?!
GDZIE ON JEST?!
LOUIS MA BYĆ W KOLEJNYM ROZDZIALE!!
ZROZUMIANO? :P
JESZCZE JEDNO! :3
PAMIETAJ, ŻE JA TO CZYTAM, WIEC UWAŻAJ NA TO CO NAPISZESZ O HOLLY I NIALLU... tak tylko ostrzegam... xDD
Ham Cię <3
Świetny czekam na next
OdpowiedzUsuń