*Oczami Holly*
Kiedy przesłuchałam swoją ulubioną płytę po raz trzeci,
uznałam, że niedługo powinniśmy być już na miejscu. Zaczęłam zbierać wszystkie przedmioty, które wyjęłam podczas nie najdłuższej podróży. Przetarłam
ze zmęczenia oczy i ziewnęłam. Cóż, z taką ilością energii dużo chyba dziś już
nie zrobię. Westchnęłam i opuszczając powieki oparłam głowę o chłodną szybę.
Po dłuższej chwili poczułam dość silne szarpnięcie oraz
zorientowałam się, że autobus znacznie zwolnił. Momentalnie się wyprostowałam i
wypluwając parę moich loków z ust, wyglądnęłam przez szybę. Pojazd zaparkowa,
a ludzie wokół zaczęli wstawać ze swoich miejsc. Potraktowałam to jako
wystarczający dowód na to, iż znajdujemy się na miejscu. Również podniosłam się
na nogi, po czym sięgnęłam po swoją torbę, która znajdowała się na półce nad
siedzeniami. Praktycznie zrzuciłam ją na dół i spostrzegłam, że moje ręce się
trzęsą.
Co?
Odetchnęłam głęboko, uśmiechnęłam się i niosąc mały bagaż w
prawej ręce wyszłam na świeże powietrze. Widząc zbliżającą się do mnie osobę, w
moich oczach stanęły łzy. Nie wierzyłam, że to w końcu się stało.
Przyspieszyłam kroku i stawiając na ziemi torbę, wpadłam w
ramiona Nialla. Starałam się opanować i nie wybuchnąć płaczem radości, jednak
moje plany nie miały znaczenia, bo było to silniejsze ode mnie. Schowałam głowę
w zagłębieniu jego szyi i pociągnęłam lekko nosem.
-Ej, nie płacz, kochanie-powiedział pocieszająco podnosząc
moją głowę i uśmiechając się szeroko.-No dalej, ktoś przed tobą przecież stoi-wskazał
na siebie, a ja śmiejąc się cicho przycisnęłam swoje usta do jego. Tak bardzo
za tym tęskniłam… Za jego pocałunkami, za smakiem jego warg, za nim…
Przytuliłam go mocno oddychając głęboko, po czym ponownie złożyłam na jego
ustach tym razem krótkiego całusa.
-No to siemka-odezwałam się, z nie wiadomo jakiego powodu lekko speszona.-Tęskniłam tak straszniee.
-Ja też, nawet nie wiesz jak bardzo-posłał mi piękny uśmiech.-Ale nie będziemy teraz marnowali czasu na przywitania, co? Nic się samo nie zrobi, chodź-powiedział łapiąc mnie dłonią za rękę, a w drugiej niosąc mój mały bagaż.-Więc jak krótka podróż?
-Minęła nawet dość szybko, myślałam, że będzie gorzej-zaśmiałam się.-A co u ciebie? Jak tobie minął dzień?
-W porządku-Niall wzruszył ramionami.-Nie robiłem nic specjalnego, szczerze pospałem trochę dłużej niż zazwyczaj, w efekcie czego po paru podstawowych czynnościach musiałem powoli zacząć się zbierać, żebyś nie musiała na mnie czekać.
-Czyli krótko mówiąc, zerwałam cię z wyra o czternastej-parsknęłam śmiechem.-Brawo, Niall. Jakaś gruba impreza była, co?
-Żebyś wiedziała! Ja, telefon, cola i cztery ściany. Żałuję, że nie przyjechałaś dzień wcześniej-chłopak zażartował ponownie mnie rozbawiając.
-No to siemka-odezwałam się, z nie wiadomo jakiego powodu lekko speszona.-Tęskniłam tak straszniee.
-Ja też, nawet nie wiesz jak bardzo-posłał mi piękny uśmiech.-Ale nie będziemy teraz marnowali czasu na przywitania, co? Nic się samo nie zrobi, chodź-powiedział łapiąc mnie dłonią za rękę, a w drugiej niosąc mój mały bagaż.-Więc jak krótka podróż?
-Minęła nawet dość szybko, myślałam, że będzie gorzej-zaśmiałam się.-A co u ciebie? Jak tobie minął dzień?
-W porządku-Niall wzruszył ramionami.-Nie robiłem nic specjalnego, szczerze pospałem trochę dłużej niż zazwyczaj, w efekcie czego po paru podstawowych czynnościach musiałem powoli zacząć się zbierać, żebyś nie musiała na mnie czekać.
-Czyli krótko mówiąc, zerwałam cię z wyra o czternastej-parsknęłam śmiechem.-Brawo, Niall. Jakaś gruba impreza była, co?
-Żebyś wiedziała! Ja, telefon, cola i cztery ściany. Żałuję, że nie przyjechałaś dzień wcześniej-chłopak zażartował ponownie mnie rozbawiając.
Jako iż Nialler był ode mnie niewiele starszy, posiadał już swoje
prawo jazdy oraz własny samochód. Wgramoliłam się na miejsce pasażera, podczas kiedy
blondyn usiadł za kierownicą. Odpalił silnik i bez problemu wyjechał z
parkingu, na którym zostawił ówcześnie pojazd.
-Prowadziłaś kiedyś samochód?-spytał spoglądając na mnie.
-Czy ja wiem…-wzruszyłam ramionami.-Czemu pytasz?
-To jutro się przejedziesz-chłopak wykrzywił usta w zwycięskim uśmiechu.
-Naprawdę chcesz zniszczyć ten samochód, tak?
-Nie, w życiu!-zaprotestował.-Będę pilnować Alfreda, nic mu się nie stanie. Zawsze jakieś urozmaicenie, hm?-zaśmialiśmy się.
-Prowadziłaś kiedyś samochód?-spytał spoglądając na mnie.
-Czy ja wiem…-wzruszyłam ramionami.-Czemu pytasz?
-To jutro się przejedziesz-chłopak wykrzywił usta w zwycięskim uśmiechu.
-Naprawdę chcesz zniszczyć ten samochód, tak?
-Nie, w życiu!-zaprotestował.-Będę pilnować Alfreda, nic mu się nie stanie. Zawsze jakieś urozmaicenie, hm?-zaśmialiśmy się.
Po drodze do domu Horanów, Niall opisywał po krótce jego
miasto. Z jego punktu widzenia nie było ono zachwycające, jednak dla mnie to
coś nowego, więc byłam naprawdę podekscytowana. Budynki wyglądały na dość
nowoczesne, jednak podobno był to wyłącznie skutek „nowej dzielnicy”. Wpuściłam
to jednym uchem, a wypuściłam drugim i kontynuowałam oglądanie panoramy miasta.
Nim się obejrzałam, blondyn zaparkował auto po raz kolejny, tym razem pod małym
jednorodzinnym domkiem. Wyjął ze stacyjki kluczyki i uśmiechnął się do mnie po
raz setny tego dnia. Odpięłam pas i równo z nim, wysiadłam z pojazdu. Chwyciłam
swoją torbę, która leżała na tylnym siedzeniu i poszłam za Niallem.
Obserwowałam jak otwiera drzwi i przepuszcza mnie w nich. Weszłam do środka,
zdjęłam swoje buty, a kiedy się wyprostowałam i zobaczyłam stojącą niedaleko
kobietę z szerokim na ustach uśmiechem, moja twarz zbladła. I nagle nie
wiedziałam co zrobić. Straciłam umiejętność wypowiadania słów i poruszania się.
Najwyraźniej rozbawiłam ją tym, gdyż po chwili zachichotała cicho i zbliżyła
się do mnie. Spojrzała na Nialla, a ten odchrząknął i powiedział:
-Holly, to moja mama, mamo-to Holly, moja dziewczyna-wymachiwał dłońmi.
-Strasznie miło mi cię poznać, skarbie-usłyszałam uradowany głos blondynki oraz poczułam jej oplatające mnie ręce.
-Mnie również, proszę pani-odezwałam się miło wysilając również na uśmiech.
-Proszę, nie postarzaj mnie tak-kobieta zaśmiała się odsuwając ode mnie.-Mów mi Maura-przytaknęłam uśmiechając się jednocześnie.
-Bardzo dziękuję, że była taka możliwość, żebym zatrzymała się tutaj na parę dni. To naprawdę wiele dla mnie znaczy-rzekłam szczerze.
-Holly, to moja mama, mamo-to Holly, moja dziewczyna-wymachiwał dłońmi.
-Strasznie miło mi cię poznać, skarbie-usłyszałam uradowany głos blondynki oraz poczułam jej oplatające mnie ręce.
-Mnie również, proszę pani-odezwałam się miło wysilając również na uśmiech.
-Proszę, nie postarzaj mnie tak-kobieta zaśmiała się odsuwając ode mnie.-Mów mi Maura-przytaknęłam uśmiechając się jednocześnie.
-Bardzo dziękuję, że była taka możliwość, żebym zatrzymała się tutaj na parę dni. To naprawdę wiele dla mnie znaczy-rzekłam szczerze.
Maura wyglądała na bardzo uprzejmą i tolerancyjną. Z
opowiadań Niallera zawsze właśnie taka była, ale pomimo to gdzieś tam czułam
pewne obawy. Co jeśli nie przypadnę jej do gustu i mnie nie polubi? Starałam
się wypaść jak najlepiej, często się uśmiechałam i byłam miła. Jednak czy to
zadziałało na zyskaniu dobrej reputacji, nie mam bladego pojęcia.
Po krótkiej wymianie zdań, mama mojego chłopaka wspomniała
tylko, abyśmy zwrócili się do niej w razie jakiejkolwiek potrzeby i ruszyła do
innego pokoju. Ja z kolei poszłam wraz z Niallem do jego sypialni, która miała
być także moją przez ten czas. Była ładnie urządzona. Ściany były pomalowane na
zielono i jako że jest to kolor mądrości, zażartowałam, że wyjadę stąd o wiele
mądrzejsza i bardziej doświadczona. Meble koloru beżowego wypełniały prawie
całość pomieszczenia, wolna przestrzeń pozostawała tylko pod oknem oraz wokół
łóżka. Od razu wskoczyłam na nie testując jego twardość.
-Nie jest złe-oceniłam zachowując poważną minę.-Mogę tu
spać.
-Jak zawsze musi być perfekcyjnie, co?-chłopak zakpił ze mnie.-Mam zmienić pościel na inny kolor? Może w ogóle zmienimy wystrój całego domu, hm? Co powiesz na… Czerń i biel?
Zirytowana uderzyłam blondyna lekko w ramię i fuknęłam.
-Głupek.
-Też cię baaardzo kocham-powiedział przytulając mnie mocno do siebie.-Planowałaś coś? W sensie… Co chciałabyś robić przez te cztery dni?
-Szczerze… Kompletnie zdałam się na ciebie-przyznałam przygryzając wargę.-Upss…
Niall uśmiechnął się przyjaźnie i spojrzał mi w oczy.
-W porządku-rzekł całując mnie delikatnie.
-Jak zawsze musi być perfekcyjnie, co?-chłopak zakpił ze mnie.-Mam zmienić pościel na inny kolor? Może w ogóle zmienimy wystrój całego domu, hm? Co powiesz na… Czerń i biel?
Zirytowana uderzyłam blondyna lekko w ramię i fuknęłam.
-Głupek.
-Też cię baaardzo kocham-powiedział przytulając mnie mocno do siebie.-Planowałaś coś? W sensie… Co chciałabyś robić przez te cztery dni?
-Szczerze… Kompletnie zdałam się na ciebie-przyznałam przygryzając wargę.-Upss…
Niall uśmiechnął się przyjaźnie i spojrzał mi w oczy.
-W porządku-rzekł całując mnie delikatnie.
Tak naprawdę nie ma nic lepszego, niż spędzanie czasu z
osobą, którą kochasz i która kocha ciebie. Nic nie pobije zasypiania z nią w
jednym łóżku i budzenia się rano w jej objęciach. Można cieszyć się z wszystkiego,
jednak dla mnie te parę dni było najlepszymi w życiu. Nie tylko ze względu na
atmosferę czy miejsce. Właśnie głównie z powodu osoby, z którą byłam.
***
*Oczami Alice*
-Siedem dodać pięć?-spytałam powoli i obserwowałam jak Daisy
liczy na paluszkach podaną przeze mnie sumę.
-Dwanaście?-spytała niepewnie.
-Brawoo!-krzyknęłam i podniosłam małą dziewczynkę kręcąc nią dookoła.-Teraz możesz zjeść Louisa-wyszeptałam do jej ucha, nie chcąc aby mój chłopak siedzący niedaleko ciągle z telefonem w dłoni mnie usłyszał.
-Ja też chcę!-pisnęła Phobe wyciągając ręce w górę.
-Najpierw musisz podać dobrą odpowiedź-powiedziałam puszczając jej siostrę bliźniaczkę.-Piętnaście odjąć sześć?
-Dziewięć, to proste!-ucieszyła się.
Złapałam jej małe ciało i podniosłam wykonując tę samą czynność co minutę wcześniej. Po chwili postawiłam dziewczynkę na podłodze i zaczęłam odliczać patrząc na nie znacząco:
-Trzy… Dwa… Jeden… BRAĆ GO!
-Dwanaście?-spytała niepewnie.
-Brawoo!-krzyknęłam i podniosłam małą dziewczynkę kręcąc nią dookoła.-Teraz możesz zjeść Louisa-wyszeptałam do jej ucha, nie chcąc aby mój chłopak siedzący niedaleko ciągle z telefonem w dłoni mnie usłyszał.
-Ja też chcę!-pisnęła Phobe wyciągając ręce w górę.
-Najpierw musisz podać dobrą odpowiedź-powiedziałam puszczając jej siostrę bliźniaczkę.-Piętnaście odjąć sześć?
-Dziewięć, to proste!-ucieszyła się.
Złapałam jej małe ciało i podniosłam wykonując tę samą czynność co minutę wcześniej. Po chwili postawiłam dziewczynkę na podłodze i zaczęłam odliczać patrząc na nie znacząco:
-Trzy… Dwa… Jeden… BRAĆ GO!
Obserwowałam ukradkiem całą sytuację z bezpiecznej
odległości. Zgrane siostry rzuciły się jednocześnie na Louisa, szczypiąc go i
dokuczając w każdy możliwy sposób.
-Co wy robicie?!-brunet otrząsnął się nagle i prawie rzucił przez przypadek swoim telefonem.-Przestańcie, już!
-Co wy robicie?!-brunet otrząsnął się nagle i prawie rzucił przez przypadek swoim telefonem.-Przestańcie, już!
Usiadłam na podłodze i zaczęłam bawić się bezcelowo
kosmykiem moich włosów, aby nikt nie nabrał podejrzeń, iż napad „dwóch na
jednego” to moja sprawka. Chłopak powoli opanowywał sytuację, czym naprawdę
zasługuje na szacunek, bo uspokojenie dwóch małych dziewczynek nie jest tak proste jakby mogło się wydawać…
-Alice! Pomocy?-odezwał się po chwili.
Zaśmiałam się cicho i wstałam.
-O matko, Lou! Nie zauważyłam, jeju!-udawałam zaskoczenie-Dziewczynki, starczy! Puśćcie go już, proszę!
Daisy i Phobe zastosowały się do mojej prośby, a kiedy uciekły śmiejąc się w niebogłosy do swoich pokojów, usiadłam na kanapie obok Lou i zaczęłam lekko poprawiać jego roztrzepane włosy.
-Za co?-spytał lekko zdenerwowany unosząc jedną brew do góry i sam przejmując sytuację nad swoją fryzurą.
-Ignorowanie słów swojej dziewczyny-uśmiechnęłam się triumfalnie całując jego policzek.-Co takiego interesującego jest w ciągłym przeglądaniu stron internetowych na smartfonie?
-Mówiłaś coś wcześniej?-wydawał się w ogóle nie pamiętać wydarzeń sprzed zareagowania bliźniaczek.
-Taa…-westchnęłam siadając na jego kolanach.-Mam powtórzyć?
-Nie, no coś ty. Wszystko słyszałem-bronił się jednocześnie obejmując mnie w talii.
-Czyżby? W takim razie ty powtórz-rzuciłam małe wyzwanie zakładając ręce na piersiach.
Zaśmiałam się cicho i wstałam.
-O matko, Lou! Nie zauważyłam, jeju!-udawałam zaskoczenie-Dziewczynki, starczy! Puśćcie go już, proszę!
Daisy i Phobe zastosowały się do mojej prośby, a kiedy uciekły śmiejąc się w niebogłosy do swoich pokojów, usiadłam na kanapie obok Lou i zaczęłam lekko poprawiać jego roztrzepane włosy.
-Za co?-spytał lekko zdenerwowany unosząc jedną brew do góry i sam przejmując sytuację nad swoją fryzurą.
-Ignorowanie słów swojej dziewczyny-uśmiechnęłam się triumfalnie całując jego policzek.-Co takiego interesującego jest w ciągłym przeglądaniu stron internetowych na smartfonie?
-Mówiłaś coś wcześniej?-wydawał się w ogóle nie pamiętać wydarzeń sprzed zareagowania bliźniaczek.
-Taa…-westchnęłam siadając na jego kolanach.-Mam powtórzyć?
-Nie, no coś ty. Wszystko słyszałem-bronił się jednocześnie obejmując mnie w talii.
-Czyżby? W takim razie ty powtórz-rzuciłam małe wyzwanie zakładając ręce na piersiach.
Byłam pewna w stu procentach, że właśnie wymyślał jakieś
bzdury. Patrzył na mnie przez chwilę zastanawiając się, po czym powiedział:
-Opowiadałaś mi o Holly-strzelił, a ja parsknęłam śmiechem.
-Zgaduj dalej-zachęciłam go.-Masz jeszcze pięć szans.
-Zakład, że zgadnę?-wytrzeszczył lekko oczy.
-Jasne-powiedziałam pewna swojej wygranej.-Jak nie zgadniesz, a wiem, że nie zgadniesz, kupujesz mi sukienkę. Tą różową, którą pokazywałam ci ostatnio. Tą śliczną. TYLKO tą, żadnej innej. A jak wygrasz… Postawię ci cappuccino i szarlotkę-zaproponowałam.
-Żartujesz?-chłopak wybuchnął śmiechem.-Nie sądzisz, że to nie są równe nagrody? Kawa z ciastkiem to chyba trochę za mało w porównaniu do tysiąca pięciuset, który wydałbym na sukienkę, co?-Louis wciąż się śmiał.
-Pomyślimy o tym później-wywróciłam teatralnie oczami.-Zgaduj.
-Zgaduj dalej-zachęciłam go.-Masz jeszcze pięć szans.
-Zakład, że zgadnę?-wytrzeszczył lekko oczy.
-Jasne-powiedziałam pewna swojej wygranej.-Jak nie zgadniesz, a wiem, że nie zgadniesz, kupujesz mi sukienkę. Tą różową, którą pokazywałam ci ostatnio. Tą śliczną. TYLKO tą, żadnej innej. A jak wygrasz… Postawię ci cappuccino i szarlotkę-zaproponowałam.
-Żartujesz?-chłopak wybuchnął śmiechem.-Nie sądzisz, że to nie są równe nagrody? Kawa z ciastkiem to chyba trochę za mało w porównaniu do tysiąca pięciuset, który wydałbym na sukienkę, co?-Louis wciąż się śmiał.
-Pomyślimy o tym później-wywróciłam teatralnie oczami.-Zgaduj.
Chłopak ponownie zamyślił się na moment, po czym rozpoczął nasz mały konkurs.
-Mówiłaś o mnie?-spytał, a ja pokręciłam przecząco głową.-W
takim razie… o swojej mamie-ponownie zaprzeczyłam, a mój uśmiech zwiększał się
z sekundy na sekundę.-O tych chłopakach, które poznałyście w Francji.
-Masz dwie ostatnie szanse, kochanie.
-O czymś co chciałabyś zrobić…
-Emm… Okej, kontynuuj. Idziesz dobrym tropem, niestety-przygryzłam nerwowo wargę.
-Chciałabyś gdzieś pojechać…-moja mina zrzedła, kiedy musiałam przytaknąć.-Z Holls i mną...-znów potrząsnęłam głową na „tak”.-Zimą?-załamywałam się coraz bardziej. Może naprawdę mnie słuchał?-Narty?
-Cholera, Louis!-straciłam nadzieję na jego porażkę.
-Zgadłem wszystko?-spytał zadowolony z siebie.
-Prawie… Ale to bez znaczenia, i tak już wygrałeś, to nie fair-zrobiłam smutną minę.
-Chcesz pojechać zimą na narty, ze mną, Holls… Zaynem i Niallem.
-Jednak mnie słuchałeś! Nie wolno tak!-oburzyłam się.
-Po prostu jestem geniuszem, Al-zaśmiał się całując mnie namiętnie.
-Masz dwie ostatnie szanse, kochanie.
-O czymś co chciałabyś zrobić…
-Emm… Okej, kontynuuj. Idziesz dobrym tropem, niestety-przygryzłam nerwowo wargę.
-Chciałabyś gdzieś pojechać…-moja mina zrzedła, kiedy musiałam przytaknąć.-Z Holls i mną...-znów potrząsnęłam głową na „tak”.-Zimą?-załamywałam się coraz bardziej. Może naprawdę mnie słuchał?-Narty?
-Cholera, Louis!-straciłam nadzieję na jego porażkę.
-Zgadłem wszystko?-spytał zadowolony z siebie.
-Prawie… Ale to bez znaczenia, i tak już wygrałeś, to nie fair-zrobiłam smutną minę.
-Chcesz pojechać zimą na narty, ze mną, Holls… Zaynem i Niallem.
-Jednak mnie słuchałeś! Nie wolno tak!-oburzyłam się.
-Po prostu jestem geniuszem, Al-zaśmiał się całując mnie namiętnie.
____________________________________________________
Więc... ogólnie kolejny rozdział będzie przedostatni. Później epilog i... Koniec TFAC...
Ale, ALE!!!
Mam w planach (ba, już nawet założyłam bloga) pisać kolejne opowiadanie :) Więc dramatu nie ma.
KOMENTUJCIE, POLECAJCIE, UDOSTĘPNIAJCIE <3