czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział 20



*Oczami Alice*

Podniosłam się lekko do pozycji siedzącej rozglądając dookoła w ciemności. Zacisnęłam oczy i w jednej sekundzie wszystko uderzyło w moją głowę ze zdwojoną siłą. Usłyszałam odbijające się echem krzyki i odgłos uderzenia. Odruchowo podskoczyłam i podbiegłam w stronę lustra zapalając obok niego światło. Przymrużyłam mocno oczy i zaczęłam wpatrywać się w odbicie swojej twarzy. Na razie nie było żadnego większego śladu pod moim okiem, ale kiedy przypomniałam sobie siłę uderzenia i ból jaki mi ono zadało, nie miałam najmniejszych wątpliwości, że już nawet rano skóra stanie się sina. Ponownie opadłam na zimne kafelki i zaczęłam płakać. Z bezsilności? Ze smutku? Nie mam pojęcia, łzy po prostu spływały powoli po moich policzkach. 

„Skarbie, to niepowtarzalna okazja!”-usłyszałam głos mojej mamy brzęczący mi w uszach. „Alice, wszystko wyolbrzymiasz…”

Złapałam się mocno za głowę przechylając ją do tyłu. Po raz kolejny wstałam i próbowałam się uspokoić. Po raz kolejny wstałam i próbowałam się uspokoić. Powoli docierało do mnie, że płacz nic nie zmieni, więc otarłam swoje wilgotne policzki i zaczęłam nasłuchiwać. Był środek nocy i chciałam pójść do swojego pokoju, ale tylko kiedy będę pewna, że on gdzieś na mnie nie czeka.

Po paru minutach stania w ciszy uznałam, że albo jest daleko lub potrafi się zachować tak cicho, więc go nie słyszę, albo już śpi. Łazienka była zapełniona różnymi sprzętami oraz ubraniami, ale brakowało w niej zegara. Tan brak nigdy mi nie doskwierał, dopiero teraz, gdy miałam ochotę dowiedzieć się, która jest godzina i otrzymać kolejny dowód-czy jest wystarczająco wcześnie, żeby mój ojciec jeszcze nie spał, czy na odwrót. Przeszukałam kieszenie w spodniach od dresu, w których podróżowałam i ponownie lekko się podłamałam. Przecież nie byłabym sobą, gdybym nie musiała być pewna, że mój telefon jest bezpieczny i nie włożyła go do jednej z kieszeni plecaka zapinanej na zamek, a nie do kieszeni spodni, z której w każdej chwili mógł wypaść i się zniszczyć. 

Miałam już dość siedzenia w ciemnym pomieszczeniu, dlatego zaryzykowałam. Zgasiłam światło, przekręciłam jak najciszej zamek w drzwiach i zaczęłam powoli je uchylać. Potwornie zaskrzypiały już przy pierwszych ruchach, więc od razu przestałam. Szpara, którą wytworzyłam była zdecydowanie za mała, żebym mogła się przez nią przecisnąć. Zastygłam na chwilę w miejscu. Tym razem bardziej pewna siebie pchnęłam drzwi mocno i zdecydowanie roznosząc w powietrzu głośny dźwięk skrzypienia starych drzwi. Teraz były na wpół otwarte, więc bez problemu przez nie przeszłam. Zostawiłam je dokładnie w tym stanie i na palcach skradałam się do swojego pokoju. Wszędzie było ciemno, więc nic nie widziałam. Podnosiłam nogi wysoko, a stopy stawiałam powoli, aby przez przypadek się o coś nie potknąć czy na coś nie nadepnąć. Z każdym kolejnym przebytym metrem coraz bardziej się cieszyłam. Byłam dumna, gdy została mi tylko połowa drogi, a uczucia, które we mnie gościło gdy stałam przed drzwiami do należącego do mnie pomieszczenia nie da się opisać. Jednocześnie byłam z siebie zadowolona, kiedy indziej przestraszona, a jeszcze w innym stopniu załamana. Nic nie było dla mnie w tym momencie jasne.

Kiedy weszłam do środka pokoju zastałam go takiego, jakiego zapamiętałam sprzed wyjazdu. Zapaliłam lampkę nocną i usiadłam na łóżku. Spoglądnęłam na zegar, który wskazywał trzecią czterdzieści osiem nad ranem, co mniej więcej oznaczało, że spędziłam parę dobrych godzin w łazience płacząc i śpiąc na przemian. Zdecydowanie był czas, żeby położyć się w jedynym wygodnym miejscu i zasnąć. Nie przyjmując się specjalnie brakiem piżamy wślizgnęłam pod kołdrę i pomimo początkowych trudności, w jakiś sposób udało mi się zasnąć.

***

Była sobie samotna dziewczyna. Nie robiła w swoim życiu nic, oprócz nauki i spędzania czasu z mamą w sklepie. Pewnego dnia obsłużyła chłopaka, który zmienił wszystko od tak, przez pstryknięcie palcami. Dzięki niemu poznała pierwszą prawdziwą koleżankę i zaczęła powoli otwierać się przed światem. Siedzenie w domu zamieniła na spotkania z dwójką idealnych przyjaciół, których uwielbiała. A może czuła coś więcej… Każdy najmniejszy szczegół jej życia zaczął obracać się o sto osiemdziesiąt stopni i prawdę mówiąc nie sprawiało jej to żadnego problemu. Dopiero w pewnym momencie parę rzeczy zaczęło zwracać się przeciwko niej. Bliska jej osoba wyjechała zostawiając ją na dwa miesiące z kimś, kogo szczerze nienawidziła. Później ona opuściła dom na prawie dwa tygodnie ze swoją przyjaciółką, rozpoczynając najlepsze wakacje w życiu w Francji. Poznała kolejnych znajomych i polubiła ich. Obserwowała jak jej koleżanka się zakochuje. Wieczorami zastanawiała się leżąc w łóżku, co musi właśnie czuć i dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej. Z jakiej perspektywy by nie patrzeć, to było dla niej coś nowego. Tak naprawdę pomimo jej wieku dopiero poznawała ten świat. Wydawał jej się piękniejszy z sekundy na sekundę. Jednak w pewnej chwili zmieniła zdanie, przeżywając coś nietypowego. Została zbita. Czy to wszystko było winą tego chłopaka? Czy to jemu powinna zawdzięczać wszystkie świetnie spędzone dni i obwiniać za te gorsze? 

***

Obudziłam się po raz pierwszy od położenia w łóżku i uznałam, że to jeszcze nie ten moment, żeby wstawać. Wcisnęłam głowę mocniej w poduszkę i zamknęłam ponownie oczy. Zanim zdążyłam znów zasnąć usłyszałam kroki i po chwili zatrzaskujące się drzwi wejściowe. Wydawały specyficzny dźwięk przy otwieraniu i zamykaniu, więc byłam pewna, że to one. Po chwili udało mi się zarejestrować odgłosy wydawane przez przekręcany w zamek. Albo był to podstęp, albo rzeczywiście ktoś wyszedł. Moja ciekawość sięgała najwyższego stopnia, więc wstałam z łóżka. Wciąż znajdowałam się w swoim pokoju kiedy usłyszałam kolejne kroki. Tym razem cięższe i głośniejsze, nie miałam wątpliwości do kogo należały. To rozwiało wszystkie moje podejrzliwe myśli. Siadając już na łóżku zaczęłam zastanawiać się kto mógł opuścić nasz dom. Nie mógł to być ojciec, bo właśnie go słyszałam. Mama tym bardziej, przecież jest w Irlandii. Nie sądzę, żeby Holly ani Lou przyszli, żeby mnie gdzieś wyciągnąć, oboje dobrze wiedzieli, że muszę odespać wyjazd i porządnie odpocząć. W mieście nie mam żadnej bliskiej rodziny, więc raczej nikt nie zrobił by nam odwiedzin-niespodzianki. Inne propozycje? 

Każda myśl poszła w niepamięć, kiedy z przedpokoju usłyszałam charakterystyczny dla mojego telefonu dźwięk przychodzącej wiadomości. Pożałowałam, że wczoraj o tym nie pomyślałam i nie przytargałam torby do swojego pokoju. Pojawił się kolejny problem-zdobycie komórki. Nagle coś mocno uderzyło w drzwi do pomieszczenia, w którym się znajdowałam. Z pewnością obudziłabym się, gdybym nie spała. Podeszłam w ich stronę i lekko je uchyliłam, a moim oczom ukazał się rozerwany plecak, z którego powoli zaczęły się wysypywać rzeczy. Skoro nie szanować mnie, to po co szanować moje rzeczy?

Wciągnęłam torbę do środka i zaczęłam cicho ją rozpakowywać. Kiedy natrafiłam na telefon odblokowałam go i uśmiechnęłam się słabo widząc nadawcę i początek treści.

„Od: Louis
Nie ma to jak w domu, co? Wyspałaś się już? Xx”

„Do: Louis
Nie zupełnie… Ale i tak mam wrażenie, że już nie zasnę, więc nie narzekam :P xx”

Po chwili dostałam odpowiedź.

„Od: Louis
Holly nie daje znaku życia, myślisz, że już imprezuje? Xx”

„Do: Louis
Myślę, że SMSy od ciebie ma głęboko na dnie swojej skrzynki odbiorczej. Założę się, że od wielu godzin pisze ze swoim chłopakiem :D xx”

„Od: Louis
Okej, chyba za dużo mnie ominęło… Spotkamy się jakoś żeby mi wyjaśnić? Pojutrze przed południem? Xx”

„Do: Louis
Jasne :) 11? Możesz po mnie przyjść, po co mam zawracać sobie głowę zbędnymi kilometrami? :P xx”

„Od: Louis
Jesteś niesamowicie uprzejma. 11 wydaje się w porządku, do zobaczenia. Xx”
__________________________________________
Wohooo! Paula pobiła swój rekord szybkości pisania rozdziału. Napisałam go w około dwie godziny, a zazwyczaj zajmuje mi to dużo dłużej... O.o Jakiś nagły przypływ weny czy co?

Nie jest idealny, ale myślę, że wszystko opisuje w dobry sposób i wprowadza do pewnych sytuacji... To ważny rozdział, więc myślę, że trzeba zapamiętać najważniejsze wydarzenia. Jedne do przyszłego tygodnia, a inne chyba troszkę dłużej... :/ Okej, nie powinnam podpowiadać xD

Zachęćcie mnie do napisania kolejnego rozdziału jak najlepiej, bo jest to niezbędne! Nie daruję sobie, jeśli go zniszczę:( Myślę, że parę osób wie, co mam na myśli :P

Nie przedłużając (jak zawsze): KOMENTUJCIE, POLECAJCIE I UDOSTĘPNIAJCIE <3
Całusyy xx

czwartek, 21 listopada 2013

Rozdział 19



*Oczami Alice*


Wszyscy uznali, że ostatni wieczór wyjazdu nasza zwykła niezwykła czwórka musi spędzić razem. Przez te parę dni naprawdę mocno się ze sobą związaliśmy. A zwłaszcza Niall i Holly. Coraz częściej ze sobą flirtowali, a kiedy dziewczyna wróciła pewnego razu do pokoju zarumieniona i ze spierzchniętymi ustami… Cóż, wszystko się wydało. Nolly, Hiall, jakkolwiek-tworzyli słodką parkę, a przynajmniej z perspektywy mojej i Zayna. Nie spodziewaliście się, prawda?


Tak naprawdę nikt nic nie planował. Po prostu spotkaliśmy się w pokoju chłopaków i zaczęliśmy rozmawiać, żartować.
-Zostaję tu-odezwała się Holly przytulając do boku Nialla.-I ty też.
-To ja wracam z Alice, pasuje?-uśmiechnął się w moją stronę Zayn.
-Będziesz na miejscu Holly czy jak? Bo nie wiem do czego zmierzasz-odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech i wkładając do ust ciastko.
-Zastępowanie twojej najlepszej przyjaciółki chyba nie brzmi najlepiej. Nie kręci mnie obgadywanie tyłków każdego chłopaka, który przejdzie obok-spojrzał na mnie przepraszająco.
-Alice też to nie obchodzi-wtrąciła się Holls chichocząc.-Od dłuższego czasu patrzy tylko na jeden-wyjaśniła wywołując cichy śmiech chłopaków.
-Świnia!-krzyknęłam rzucając w jej stronę pierwszym, co wpadło mi w ręce.
-Wmów mi, że zwracasz uwagę na charakter-prychnęła.
-Tak właśnie jest!-zapewniałam starając się być poważną.
-Udowodnij-przyjaciółka rzuciła mi wyzwanie.-Wymień przynajmniej sześć jego cech charakteru.
-To bez sensu-oburzyłam się, ale widząc kpiące spojrzenie dziewczyny postanowiłam kontynuować.-Jest inteligentny, miły, pomysłowy, wyrozumiały i ma poczucie humoru.
-Jeszcze jedna, wymieniłaś tylko pięć-przypomniała mi.
Ciszę, która trwała od paru sekund przerwała Holly odliczając.
-Dziesięć, dziewięć…
-Przestań, nie poganiaj mnie-powiedziałam spokojnie.
-…osiem, siedem, sześć…
-Zaraz coś wymyślę.
-…pięć, cztery, trzy…-uśmiech na jej twarzy powiększał się z każdym wypowiedzianym słowem.
-Słodki-wypaliłam i po chwili chciałam to cofnąć. Jedynym co można było w tamtym momencie zaobserwować były trzy osoby, które starały się ze mnie nie śmiać.
-Tak słodki jak ja?-spytał blondyn z twarzą ubrudzoną czekoladą. Nikt nie zauważył, kiedy to zrobił. Musiał wykorzystać moment, gdy wszyscy koncentrowali się na mnie i po prostu rozsmarować pół tabliczki czekolady na swoich policzkach i czole. Wtedy już nikt się nie powstrzymywał i cały pokój wypełniły nasze śmiechy. Przynajmniej  powodem nie byłam ja, dzięki Niall!


*** 
                                                                                                                                        

-Nudzę się, nienawidzę podróżować!-narzekała Holly kręcąc się na siedzeniu autobusu w drodze powrotnej.
-Gramy w skojarzenia, ja zacznę.-zdecydował Zayn.-Niebieski.
-Morze-Holly powiedziała pierwsze słowo, jakie przyszło jej do głowy.
-Plaża-zadecydował Niall.
-Słońce-kontynuowałam zabawę.
-Leżak.
-Łóżko.
-Para.
Zawahałam się i zarumieniłam, kiedy przyszła kolej na mnie. Zayn siedzący obok mnie zaśmiał się cicho, a Niall i Holly za nami po chwili również dołączyli.
-Miłość-oznajmiłam w końcu.
-Serce.
-Czerwony.
-Ogień.
-Piekło.
-Śmierć.
-I właśnie tym zakończyła się ta historia-powiedziała moja przyjaciółka.-To głupie, ile razy można wypowiadać w kółko po jednym wyrazie?
-Ale zrzędzisz! Jak tak można?-wywróciłam oczami i westchnęłam głośno.-Zagrajmy teraz w „O czym myślę”. Wymyślam sobie cokolwiek-rzecz, roślinę, zwierzę, uczucie, osobę i Bóg wie co przyjdzie mi jeszcze do głowy, a wy musicie zgadnąć co to, zadając mi pytania, na które będę mogła odpowiedzieć tylko „tak” lub „nie”.
-Okej-zgodziła się dziewczyna całując swojego chłopaka, co uświadomiła nam głośnym cmoknięciem.
-Możecie zacząć, to coś prostego-zadecydowałam.
-Louis?-strzeliła Holls bez zastanowienia.
Uderzyłam się otartą dłonią w twarz i pokręciłam głową.
-Nie-odpowiedziałam.
-Czy to coś związanego z tobą?-zapytał Zayn.
-Nie, raczej bardziej z Holly.
-Loki-wtrącił Niall.
-Nie.
-Czy to rzecz?-dopytywała Holls.
-Nie.
-Zwierzę?-nie poddawała się.
-Tak-odpowiedziałam twierdząco pierwszy raz.
-Jest duże?-spytał chłopak siedzący obok mnie.
-Zależy, porównaj do czegoś-podpowiedziałam.
-Jest większe od dłoni?
-Tak.
-Ode mnie?
-Raczej nie.
-Koń!-wydarła się moja przyjaciółka.
-Blisko, ale nie.
-Krowa-strzelił blondyn.
-Coraz bliżej, jednak wciąż nie to.
-Koza?
-Nie.
-Smoczuś!-ucieszyła się Holly.
-Tak! Gratulacje, zgadłaś!
-Serio?-niedowierzała.
-Nie.
-Baran-wyzwała mnie Holls.
Zaśmiałam się głośno.
-Co?-spytał Niall.
-Zgadła-wydukałam między kolejnymi chichotami.


***


Kiedy kierowca oznajmił, że za mniej więcej pół godziny powinniśmy dotrzeć do miasta, w którym mieszają Zayn i Niall, Holly wpadła w szał. Uczepiła się blondyna jak największego skarbu i za nic nie chciała puścić. Mamrotała coś tylko pod nosem z zamkniętymi oczami i nie słuchała żadnego słowa, które zostało wypowiedziane w jej stronę. Nie reagowała na nic.
-Jak to wszystko tak szybko minęło? Chcę zostać z tobą, proszęproszęproszęproszę-zawyła Holly.
-Wiesz, że to niemożliwe-chłopak pogłaskał ją po głowie.
-Umrę.
-W swoim czasie, Holls. Wiesz, że nie mamy do siebie bardzo daleko, wszystko będzie okej-zapewniał ją.
-Nie.
Niall westchnął głośno i oparł swoją głowę o szybę. Z jednej strony czułam się jak na planie filmu romantycznego, a z drugiej współczułam im w pewnym sensie. Z pewnością nie było to dla nich proste.
-Mogę przyjechać do was kiedyś z Niallerem, chętnie poznam tego Lewisa-zaproponował Zayn.
-Louisa-zaśmiałam się poprawiając go.-Czemu nie? Oni i tak pewnie będą woleli zostać sami-powiedziałam kiwając głową w stronę pary.-Będziemy mieli przynajmniej jakieś zajęcie-uśmiechnęłam się ciepło.-W sumie my też możemy kiedyś odwiedzić was z Holls.
-W naszym mieście nie ma co robić, uwierz.
-Przestań, zawsze się coś znajdzie. Mówisz tak, bo mieszkasz tam długo i po prostu wszędzie byłeś-wyjaśniłam.
Chłopak wzruszył ramionami i spojrzał na zegarek.
-Piętnaście minut. Trzeba chyba pisać, żeby już podjeżdżali po nas, Niall-powiedział do blondyna Zayn.
W tym momencie Holly rozkleiła się jeszcze bardziej, o ile to w ogóle było możliwe.
Niall wyjął swój telefon i zaczął pisać wiadomość do osoby, która miała odebrać chłopaków z miejsca przystanku i zawieść ich do domu.
-Nie wierzę, że to już po wszystkim-zaśmiałam się gorzko.
-Nikt nie wierzy-powiedział Niall.-Ale trzeba się uspokoić ludzie! Żyjemy z dwudziestym pierwszym wieku-telefony, internet, wszystko! I zrozumcie, że mamy półtorej godziny z jednego miasta do drugiego-pocałował lekko Holly.-Przeżyjemy.
Nagle mi też zachciało się płakać.
-Uczestników wycieczki z…-zaczął mówić kierowca i wszyscy wiedzieli co to oznacza. Każdy poczekał, aż mężczyzna przestanie swój monolog, a potem wstał. Zaczęliśmy powoli wychodzić z autobusu i formować w kolejkę do schowka na bagaże. Wiele osób płakało i czułam, że ja również zaraz mogę zacząć. Podczas gdy ktoś wyjmował torby i układał na ziemi, aby poszczególni ludzie mogli je zabrać, nasza czwórka stała obok siebie i nic nie mówiła. Przesuwając się powoli  dotarliśmy do pierwszych rzędów tłumu, a Zayn i Niall starali się wypatrzeć swoje walizki. Odnajdując je razem odeszliśmy na bok.
-To był najlepszy wyjazd w moim życiu-zaczęła Holly.
Każdy przytaknął uśmiechem.
-Będzie mi wszystkiego brakowało-kontynuowałam.-Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze w te wakacje.
-Jestem tego pewien-oznajmił blondyn.
-Wielkie dzięki za te parę dni, były niesamowite-odezwał się Zayn.
I w tym momencie już nie wytrzymałam. Dołączyłam do Holls wzruszając się.
-Grupowy przytulasek?-zaproponował.
Zbliżyliśmy się do siebie najbardziej jak to było możliwe i objęliśmy w pasie tworząc małe kółko.  Kiedy odsunęliśmy się moja przyjaciółka wpadła w ramiona swojego chłopaka, a ja korzystając z okazji ponownie przykleiłam się do Zayna.
-Trzymaj się-wyszeptał odsuwając od siebie kawałek nasze głowy.-I obiecaj, że jak zobaczymy się ponownie będziesz trzymała się już za rączkę ze swoim kolegą.
Zaśmiałam się i odsunęłam od chłopaka.
-Zobaczymy-oznajmiłam ocierając łzę z lewego oka.-Niall…-powiedziałam widząc, że Holls idzie w stronę Zayna, aby się z nim pożegnać. Wyciągnęłam ręce i podchodząc do niego zrobiłam dokładnie to samo co przed chwilą z brunetem.
-Będę tak cholernie tęsknić-westchnęłam uśmiechając się lekko pomimo atmosfery, która panowała wokół.
-Ja też. Nie martw się, nie jesteś sama-zapewniał.-Opiekuj się sobą i tą psotnicą, okej?
-Obiecuję-przytaknęłam cofając się do tyłu.
Wszyscy spojrzeliśmy na siebie nawzajem i uśmiechnęliśmy.
-Do zobaczenia-przerwał Zayn.
-Do zobaczenia-odpowiedzieliśmy już chórkiem i powędrowaliśmy w dwie różne strony nie odwracając się.


Po powrocie do autokaru obie z Holly włożyłyśmy do uszu słuchawki i starałyśmy się uspokoić. Ostatnie półtorej godziny drogi minęło dość szybko i zanim się obejrzałyśmy, widoki za oknami stawały się znajome, co oznaczało, że zbliżałyśmy się do ostatecznego końca wyjazdu. Powtarzając schemat wyjścia z autobusu i odszukania naszych własnych bagaży znalazłyśmy się już tylko we dwójkę z boku grupy.
-Czas wszystko odespać, co?-spytałam.
-Zdecydowanie-uśmiechnęła się Holly.-Na pewno się jakoś zdzwonimy, nie?
-Jasne, nie martw się.
-Super. Umieram ze zmęczenia, będę lecieć. Do usłyszenia-pożegnałyśmy się całusem w policzek i rozeszłyśmy.


Rozglądając się na wszystkie strony spostrzegłam to, czego się spodziewałam-nie było mojego ojca ani jego samochodu. A to z kolei oznaczało tylko to, że muszę wrócić na drugi koniec miasta autobusem. Wiedziałam. 


Podeszłam do najbliższego przystanku i sprawdziłam rozkład jazdy. Poczekałam chwilę i wsiadłam do pojazdu modląc się, aby jak najszybciej znaleźć się w łóżku. Nie było żadnych korków, przez co nie spóźniłam się na kolejny autobus. Zaliczając przesiadkę kierowałam się już prosto w stronę domu. Nareszcie!

Byłam wdzięczna Bogu, kiedy znalazłam w plecaku klucze i pospiesznie otworzyłam nimi drzwi wejściowe. Tak miło było widzieć znajome meble i czuć charakterystyczny dla mojego mieszkania zapach. Zdjęłam buty i pokierowałam się w stronę swojego pokoju. Przechodząc przez salon zamarłam.
-Gdzie byłaś?-usłyszałam zza pleców głos, który ledwo poznałam.
Chciałam to zignorować i iść dalej, ale nie mogłam.
-Gdzie byłaś?!-powtórzył pytanie tym razem już krzycząc.
Odwróciłam się ostrożnie.
-We Francji. Matka nie mówiła ci, że jadę z przyjaciółką na dziesięć dni?-odpowiedziałam ostrożnie nie patrząc na jego twarz.
-Popatrz na mnie-rozkazał.
Czując strach w każdej części mojego ciała podniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy.
-Co brałaś?-zapytał ostro.
-Nic-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Nie okłamuj mnie!-ostrzegł znowu podnosząc głos.
-Nie kłamię! Pół godziny temu wysiadłam z autobusu, w którym spędziłam mnóstwo czasu. W ogóle dzisiaj nie spałam, jestem zmęczona, zrozum!
-Kłamiesz.
-Przysięgam, że nie!-krzyknęłam głośno i natychmiast tego pożałowałam. Poczułam twardą pięść na mojej twarzy. Zawyłam z bólu, a moje oczy ponownie tego wieczoru wypełniły się łzami. Patrzył na mnie tym wstrętnym wzrokiem, w którym nie było żadnego poczucia winy.
-Mam nadzieję, że cię to czegoś nauczy. Nigdy nie kłamie się w moim domu-mówił jeszcze spokojnie.-A tym bardziej nie krzyczy!-wrzasnął.
Zaszlochałam i pobiegłam ile sił w nogach do łazienki, w której wydawało się będę musiała spędzić całą noc.

______________________________________________________________________________________________
Rozdział pod nazwą "przetrwaj, żeby móc zawrzeć najważniejsze na końcu", przepraszam, jeśli nie do końca dziś wyszło :/

Zbliżymy się takim średnio-dużym krokiem to momentu, którego (chyba) wszyscy oczekują :P
Now everybody say: YEAAH!



Jak możliwe zauważyliście, na ten rozdział musiałam zmienić rozmiar czcionki, ponieważ jest coś nie tak i gdy dałam tą co zawsze ostatnie linijki nachodziły na siebie :( Z góry przepraszam, bo wiem, że efekt nie jest zadowalający.



Nie rozpisując się zbytnio zakończymy... Brawo zgadliście! :)
KOMENTUJCIE (jeśli z anonimka podpiszcie się imieniem lub pseudonimem), POLECAJCIE, UDOSTĘPNIAJCIE i cokolwiek Wam jeszcze przyjdzie do głowy.

Uściski!! xx



czwartek, 14 listopada 2013

Rozdział 18



*Oczami Alice*

-Stój! Alice! Al, błagam, skarbie, miśku, pyśku, bla, bla, zwymiotuję zaraz, czekaj, no! Muszę temu zrobić zdjęcie!-darła się Holly.

Tak, dotarłyśmy już do Francji. Przez większość wyjazdu znajdowałyśmy się w Paryżu, w drodze powrotnej zatrzymujemy się jeszcze w innych miastach. Po wczorajszym zwiedzeniu Luwra i przejściu się po uliczkach Paryża, jak to powiedzieli inni, dla wyłapania klimatu dziś planowane było głównie wyjście pod wieżę Eiffla. Każdy mógł wybrać i albo zapłacić, i wjechać na jedno z jej pięter, albo zostać na dole, i żałować do końca życia. Razem z zakręconą Holly planowałyśmy najpierw wjechać na najwyższe piętro i później, jeśli starczyłoby czasu oddalić się od niej i porobić zdjęcia. Zdecydowanie obie miałyśmy obsesję na punkcie tej czynności.

Niestety na wieży nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Nie tak jak oczekiwałyśmy. Podziwiając piękne widoki i wymieniając ciche westchnienia przechadzałyśmy się w tą i z powrotem. Wszystko niesamowicie małe, ale urocze. Życzę każdemu, żeby mógł to kiedyś przeżyć. Wymieniając porozumiewawcze spojrzenie z Holls zdecydowałyśmy wrócić na dół. Tak jak miałyśmy nadzieję, zostało nam jeszcze trochę czasu. Odeszłyśmy na dość znaczną odległość od pani Eiffla i szukałyśmy odpowiedniego miejsca, w którym mogłybyśmy się sfotografować.
-Hej, mogłabyś nam zrobić zdjęcie?-usłyszałam męski głos. Odwróciłam się i zobaczyłam blondyna w okularach słonecznych zwracającego się do mojej przyjaciółki.
-Jasne-odpowiedziała z uśmiechem i wzięła do rąk telefon chłopaka, który ustawił się obok innego, z kruczoczarnymi włosami. Holly stuknęła kilkakrotnie w ekran telefonu i po chwili oddała go właścicielowi.
-Dzięki, …-zawahał się.
-Holly, a to Alice-przedstawiła nas. Podaliśmy sobie ręce wymieniając uśmiechy.
-Niall-powiedział blondyn.-I Zayn-dokończył wskazując ręką na drugiego chłopaka.
-Skąd jesteście?-spytała moja przyjaciółka.
-Przyjechaliśmy tu z grupą-odpowiedział Zayn.-Mamy akurat czas wolny ze względu na wieżę Eiffla. Nie chciało nam się wjeżdżać na górę, więc zostaliśmy przed nią-wyjaśnił.
-Chyba jesteśmy na tym samym wyjeździe-zaśmiałam się.
-Żartujesz… Jak mogłabym przyjechać z nimi jednym autobusem? Chyba zauważyłabym takiego blondaska, nie uważasz?-zarzuciła mi puszczając oko Niallowi.
Pokręciłam ze zrezygnowaniem głową śmiejąc się, a po chwili reszta do mnie dołączyła. Jak ona może być taka śmiała?! 

Po trochę dłuższej rozmowie nie mieliśmy już żadnych wątpliwości, że jesteśmy w jednej grupie. Chłopaki wydawali się być naprawdę przyjaźni i szybko znaleźliśmy wspólny język. Dowiadując się paru nowych rzeczy, takich jak chociażby to, że pochodzą z miasta oddalonego o około sto pięćdziesiąt kilometrów od tego, w którym mieszkam razem z Holly, spacerowaliśmy pod miejsce zbiórki. Kiedy doszliśmy na miejsce nasza rozmowa wciąż trwała-to musiało coś znaczyć. Holly i Niall najczęściej wymieniali zdania, ja i Zayn wtrącaliśmy się okazjonalnie. Cóż, poznanie nowych osób? Zaliczone!

***

Kolejne dni zapowiadały się jeszcze lepiej. Chodząc już czwórką i czując się coraz lepiej w swoim towarzystwie odwiedzaliśmy kolejne miejsca w Paryżu. Gdy pewnego razu mieliśmy czas wolny, aby coś zjeść i pospacerować  po okolicy postanowiliśmy się rozłączyć. Ja i Holls lubiłyśmy zupełnie inne jedzenie niż nasi znajomi. Żadna z nas nie była jeszcze głodna, więc najpierw się przeszłyśmy. Lekko już przywykłyśmy do tutejszej architektury. Wiele budynków było do siebie w pewien sposób podobnych, jednak to tylko dodawało uroku. Osobiście byłam zachwycona Paryżem, Francją, francuskim-wszystkim. Miałam ochotę ucałować Louisa, za to, że znalazł nam taką ofertę. 

Kiedy zostało nam naprawdę mało czasu zaczęłyśmy rozglądać się za jakimś miejscem do zjedzenia posiłku. Wybierając ostatecznie jedyny schludnie wyglądający lokal w promieniu pięciuset metrów przekroczyłyśmy próg i zastałyśmy kompletne pustki. Jedynymi osobami w środku były dwie kobiety ubrane w to samo-zapewne uniformy.
-Bonjour-przywitała nas po francusku jedna z nich.
-Hello-odpowiedziałam w innym języku, żeby dać znać, iż z naszymi umiejętnościami możemy się dogadać wyłącznie po angielsku.
Spoglądając na zawieszone na ścianie tablice z menu moja mina zrzedła, a Holly zaczęła się histerycznie śmiać. Świetnie.
-Spełnisz swoje marzenie, Alice! Gratulacje-śmiała się Holly.
-To nie jest śmieszne-powiedziałam ze zdenerwowaniem w głosie, ignorując  dziwnie patrzące na nas kobiety.-Wiesz, że nie mamy innego wyjścia? Musimy tu coś zjeść. Mamy piętnaście minut, a to jedyne miejsce warte uwagi.
Nastąpiła cisza. Holly opanowała się i chyba zauważyła w czym tkwi problem. Kiedy już naprawdę zastanawiałam się czy wybrać zasmażanego ślimaka z serem i pieczarkami, czy w sosie śmietanowym z brokułami, przyjaciółka podziękowała cicho kasjerkom i łapiąc mnie za rękę wyciągnęła z pomieszczenia.
-Zrezygnowałaś ze ślimakowej diety?-zadrwiłam z niej.
-Nigdy takiej nie planowałam, idiotko, już tobie do niej bliżej-zdecydowanie straciła humor.-Nie masz się z czego cieszyć, będziemy głodne aż do kolacji.

Jak powiedziała tak się stało-skręcało nas z głodu podczas ostatnich godzin zwiedzania. Więc… Totalna wpadka, z której wszyscy śmiali się już następnego dnia? Zaliczona!

***

Całkowita cisza i nudy nie odstępowały na krok dniu po nieprzespanej nocy. Nawiasem mówiąc łazienka w naszym pokoju zaczęła pływać około drugiej nad ranem. Pewien geniusz, którego imię zaczyna się na literę H, wychodząc z niej nie zakręcił wody pod prysznicem. Ona z kolei została zagłuszana przez dźwięki z filmu oglądanego na laptopie. Dopiero kiedy się skończył i próbowałyśmy zasnąć coś nam przeszkodziło i uniemożliwiło przespanie chociażby sześciu godzin.

Prawie spałyśmy chodząc po jakimś budynku, o którym opowiadał nam starszy mężczyzna. Oczy same się zamykały i gdybyśmy nie podtrzymywały siebie nawzajem, kto wie, może po prostu runęłybyśmy na ziemię i zasnęły.
-Hej-szturchnął mnie w ramię Niall.-Wszystko z wami okej? Brałyście coś?-wypytywał szeptem, aby nikt nie zwrócił mu uwagi.
-Cicho, śpię-odpowiedziałam poprawiając swoją głowę na ramieniu Holly.
-Co? Czemu?-próbował się dowiedzieć.
Stanęłam prosto, westchnęłam i zamrugałam wielokrotnie, próbując przyprowadzić się do porządku. Opowiedziałam w dużym skrócie całą nocną przygodę i po chwili patrzenia na blondyna, który zakrywał usta ręką, żeby nie wybuchnąć głośnym śmiechem, mi również wydało się to zabawne.
-Trzeba będzie was jakoś obudzić-oświadczył z uśmiechem na twarzy.
Odwzajemniłam uśmiech, a moja głowa znów przechyliła się w prawo zderzając się z ramieniem mojej przyjaciółki.

Wspólnie z Holls odliczałyśmy sekundy do wyjścia z „więzienia” i kupienia jakiejkolwiek kawy. Wychodząc z taniej kawiarni zauważyłyśmy przed nią Nialla, Zayna i jakiegoś chłopaka trzymającego telefon… blondyna. Co?
-Radzę to odstawić-odezwał się nieznajomy, wskazując na kubki w naszych rękach.-Teraz.
Byłyśmy zdezorientowane i nie zrobiłyśmy z nimi nic, aż do momentu, w którym Niall zapewnił, że powinniśmy się posłuchać. Odstawiłyśmy kawę na ławkę stojącą obok nas w idealnym momencie. Chwilę potem nie czułam gruntu pod nogami, wszystko zawirowało i ostatecznie moja głowa była mniej więcej na wysokości butów Zayna. Słysząc krzyk Holly uznałam, że przeżywa to samo. Z początku zareagowałam podobnie jak ona, krzycząc, jednak już po chwili obie śmiałyśmy się w niebogłosy.
-Błagam, puść mnie! Zayn, proszę, Zaaayn!-zdołałam wykrzyczeć między kolejnymi napadami śmiechu.
-Obudziłyście się wystarczająco?-spytał głośno Niall podkreślając ostatnie słowo.
-Tak!-odpowiedziałyśmy równocześnie, zgodnie z prawdą.
Kiedy wszystko przed oczami znów zaczęło się kręcić, zorientowałam się, że chłopak obraca mnie do normalnej pozycji. Postawił mnie na nogach wciąż lekko trzymając-słusznie. Zachwiałam się i złapałam za głowę, która przez ułamek sekundy niesamowicie zabolała.
-Fajnie się wisiało?-spytał uśmiechając się.
-Do góry nogami? Zawsze!-odpowiedziała za mnie Holly. Obie opadłyśmy na ławkę zapominając o gorących napojach, bez których chwilę wcześniej życie nie wydawało nam się możliwe.
-Dzięki, Mike, świetnie wyszły-odezwał się Niall odbierając swój telefon. Podszedł do nas i siadając po środku wskazał na ekran małego urządzenia. Wyświetlało się na nim zdjęcie sytuacji sprzed paru minut. Mogłyśmy dokładnie zobaczyć, w jaki sposób byłyśmy trzymane.
-Tak się bawi-podsumował blondyn.
 
Zrobić zdjęcie wyjazdu…? Zaliczone.
___________________________________________
I jest Francja! :) Jak wrażenia? Mam zamiar poświęcić jej jeszcze kawałek miejsca w opowiadaniu, ale wydaje mi się, że nieznaczny.

Wiecie, że po tym rozdziale powinniście przekroczyć liczbę 4.000 wyświetleń? Bardzo Wam dziękuję!!! To wiele dla mnie znaczy, nigdy nie myślałam, że znajdzie się przynajmniej te dziesięć osób, które będą czytały mojego bloga. Wielkie, ogromne, potężne dziękuję! <3

Jak zawsze: KOMENTUJCIE (jak najdłużej i jeśli wybierasz anonima-podpisz się swoim imieniem/pseudonimem), POLECAJCIE I UDOSTĘPNIAJCIE :) Na serio Was za to nie zjem :D
Uściski x

+
Chciałam tylko przypomnieć (bo zauważyłam, że niektórzy zapomnieli/nie doczytali), iż kolejne rozdziały pojawiają się co tydzień-zawsze w czwartki po 22:00 :) Wiadome, że zdarzają się wyjątki, ale naprawdę rzadko.