*Oczami Alice*
„Zero stresu, zero problemów, zero nieprzyjemności, po
prostu wakacje.” – znajdź w zdaniu fałszywą informację.
Ale pomimo mojego podejścia, ktoś i tak starał się umilić mi
czas, za co jestem szczerze wdzięczna. Przesadą byłoby uznanie, że o wszystkim
nagle zapominam, bo tak nie jest, ale spokojnie mogłabym powiedzieć, iż chętnie
pozwalałam sobie na chwilę relaksu. Coś w stylu życia w podświadomości? Na
moment cieszę się z tego, co aktualnie robię, ale po chwili uderza we mnie
właśnie to, o czym chciałam zapomnieć…
-Dzisiaj ja stawiam-powiedziałam z uśmiechem przyklejonym na
twarzy.
-Jeny, wzięłabym czekoladowy, ale zawsze biorę czekoladowy, już mi się znudził czekoladowy, noo-narzekała Holly stojąc obok mnie i Louisa w kolejce.
-Może weź waniliowego?-zasugerowałam cicho.
-Oo! Letnia promocja-kup shake’a o smaku gruszki i odbierz kawę za darmo-przeczytała z dużego szyldu wiszącego ponad kasą.-Alice, chcesz kawę?
-Ta, czego jeszcze?-prychnęłam patrząc na nią z politowaniem.
-Louis, chcesz kawę?-Holls odezwała się tym razem w stronę chłopaka.
-Mrożoną?-spytał brunet z nadzieją w głosie.
-Nie…
-Odpowiedź na twoje pytanie jest taka sama-Louis mrugnął do dziewczyny, a ona wywróciła tylko oczami.
-Nie możesz kupić po prostu samego shake’a?-spytałam lekko zirytowana zachowaniem przyjaciółki.
-Ale wtedy…-Holly zastanowiła się chwilę.-Przepłacę prawie... Dużo-zakończyła zapewne poddając się w liczeniu różnicy.
-Pomyśl sobie, że nigdy nie było takiej promocji. Po prostu kup i nie będziesz miała wyrzutów, że przepłaciłaś-powiedziałam szybko sama rozmyślając nad tym, co wybiorę.
-Tak myślisz…?-zapytała niepewnie Holls.
-Jeny, wzięłabym czekoladowy, ale zawsze biorę czekoladowy, już mi się znudził czekoladowy, noo-narzekała Holly stojąc obok mnie i Louisa w kolejce.
-Może weź waniliowego?-zasugerowałam cicho.
-Oo! Letnia promocja-kup shake’a o smaku gruszki i odbierz kawę za darmo-przeczytała z dużego szyldu wiszącego ponad kasą.-Alice, chcesz kawę?
-Ta, czego jeszcze?-prychnęłam patrząc na nią z politowaniem.
-Louis, chcesz kawę?-Holls odezwała się tym razem w stronę chłopaka.
-Mrożoną?-spytał brunet z nadzieją w głosie.
-Nie…
-Odpowiedź na twoje pytanie jest taka sama-Louis mrugnął do dziewczyny, a ona wywróciła tylko oczami.
-Nie możesz kupić po prostu samego shake’a?-spytałam lekko zirytowana zachowaniem przyjaciółki.
-Ale wtedy…-Holly zastanowiła się chwilę.-Przepłacę prawie... Dużo-zakończyła zapewne poddając się w liczeniu różnicy.
-Pomyśl sobie, że nigdy nie było takiej promocji. Po prostu kup i nie będziesz miała wyrzutów, że przepłaciłaś-powiedziałam szybko sama rozmyślając nad tym, co wybiorę.
-Tak myślisz…?-zapytała niepewnie Holls.
-Dzień dobry, co dla pani?-głos młodej kobiety stojącej za
kasą wyrwał mnie z rozmowy.
-Poproszę średniego shake’a waniliowego-odezwałam się w swoim imieniu.-Średniego czekoladowego i… Holly?-odwróciłam głowę w stronę przyjaciółki.
-Dużego o smaku gruszki-dokończyła.
Podałam kasjerce przynależną się sumę, po czym cierpliwie czekaliśmy na zakupione napoje. Obserwowałam ukradkiem, jak kobieta tworzyła zamówienie. Niby skomplikowane zadanie naciśnięcia odpowiednich przycisków wśród naprawdę wielu nie sprawiało jej najmniejszego problemu. Po napełnieniu trzech tekturowych kubków, podała nam je z uśmiechem. Wyszliśmy z małego tłumu, który był tworzony przez klientów w niedużym lokalu i zgodnie skierowaliśmy się na zewnątrz.
-Poproszę średniego shake’a waniliowego-odezwałam się w swoim imieniu.-Średniego czekoladowego i… Holly?-odwróciłam głowę w stronę przyjaciółki.
-Dużego o smaku gruszki-dokończyła.
Podałam kasjerce przynależną się sumę, po czym cierpliwie czekaliśmy na zakupione napoje. Obserwowałam ukradkiem, jak kobieta tworzyła zamówienie. Niby skomplikowane zadanie naciśnięcia odpowiednich przycisków wśród naprawdę wielu nie sprawiało jej najmniejszego problemu. Po napełnieniu trzech tekturowych kubków, podała nam je z uśmiechem. Wyszliśmy z małego tłumu, który był tworzony przez klientów w niedużym lokalu i zgodnie skierowaliśmy się na zewnątrz.
-Jakiś cel?-spytał Louis idąc w stronę chodnika.
-Cały czas przed siebie-powiedziałam uśmiechając się.
Przez chwilę szliśmy w ciszy, a słyszalne były jedynie odgłosy samochodów i siorbanie, od czasu do czasu. Ciesząc się tym razem z już normalnego, upalnego dnia maszerowaliśmy w stronę przeciwną do miasta.
-Cały czas przed siebie-powiedziałam uśmiechając się.
Przez chwilę szliśmy w ciszy, a słyszalne były jedynie odgłosy samochodów i siorbanie, od czasu do czasu. Ciesząc się tym razem z już normalnego, upalnego dnia maszerowaliśmy w stronę przeciwną do miasta.
-Hej, zastanawialiście się kiedyś czy romans między klientem
a sprzedawcą jest legalny?-zapytała Holly idąc obok mnie. Kiedy spostrzegła
nasze zdezorientowanie, kontynuowała:-To prawie tak jak przy uczniu i nauczycielu,
nie? Może to wbrew prawu, a wy sobie od tak żyjecie w ukryciu…
Ponownie nastała chwila, podczas której nikt nie odzywał się
słowem. W końcu razem z Louisem wybuchliśmy śmiechem, nie mogąc się już
powstrzymać. Holly wpatrywała się w nas ze zdziwieniem przez dłuższy moment, po
czym westchnęła głośno.
-Jakiś problem?-odezwała się wywracając oczami.
-W jaki sposób to może być nielegalne?-spytałam wciąż okazjonalnie chichotając.-Louis przyszedł sobie do sklepu i kupił…
-Marynarkę-przypomniał chłopak.-Tylko udaje, że nie pamięta, w rzeczywistości to najważniejszy sprzedany towar w jej życiu-wyszeptał w stronę Holls.
-Słyszałam-prychnęłam uderzając bruneta lekko w ramię.-To jakiś spisek czy co? Zaczynasz się robić „Hollowaty”.
-Aww, słodziutko-zaśmiała się Holly.-Witam po czarnej stronie mocy, panie Tomlinson-dziewczyna wystawiła wolną rękę w stronę Louisa, a ten ją uścisnął.
-Starczy-powiedziałam zniesmaczona i poczułam dłoń wsuwającą się w moją. Więc teraz będziemy szli za rączkę?-Wracając do tematu, Louis kupił marynarkę…
-Za połowę ceny-przeszkodził mi chłopak z szyderczym uśmiechem.-Tak w ogóle to ciekawa historia, słyszałaś o niej kiedyś, Holls?
-Nie przerywaj mi, Louis-westchnęłam.
-Nie słyszałam, opowiadaj!-ucieszyła się Holly. Jedynym co mi pozostało, to uderzenie się otwartą ręką w czoło i zrezygnowanie z zabrania głosu.
-Siedzę sobie przy romantycznym drugim śniadaniu z Cris, moją byłą, kiedy nagle…
-Co?! Wcale nie! Nie słyszałam żadnego damskiego głosu w tle, kłamiesz!-oburzyłam się czerwieniąc.
-Okej, okej… Wracałem do domu od Cris, mojej byłej, kiedy nagle…
-Więc jest jeszcze jakaś Cris?!-Holly prawie wykrzyknęła udając mój głos, za co kopnęłam ją w kostkę.
-No dobra, siedziałem w domu. Miałem już wolne, bo w maju napisałem maturę-Louis opowiadał z udawanym zafascynowaniem.-Kiedy nagle na wyświetlaczu mojego telefonu pojawia się nieidentyfikujący się numer. Odebrałem, a po drugiej stronie odezwała się Al.
-Poplotkowaliście sobie?-zapytała brunetka.
-Nie do końca… Oparzyła się, a ja jako książę na białym rumaku…
-Nie słuchaj go Holly, opowiada jakieś bzdury-uśmiechnęłam się sztucznie do przyjaciółki, trzymając dłoń na ustach swojego chłopaka.-Fuj, Louis!-zabrałam swoją rękę z obrzydzeniem, kiedy poczułam, że brunet ją polizał.-Jesteś ohydny, Boże!
-Zaraz opowiem to jeszcze bardziej ośmieszająco-zagroził, a ja dziecinnie wystawiłam mu język.-Jako książę na białym rumaku uratowałem ją od zagrożenia.
-Wciąż mam bliznę, a mówiłeś, że szybko zniknie, durniu-westchnęłam z ulgą z powodu dość mało kompromitującego zakończenia.
-Wcale nie. Mówiłem, że coś około pół roku. Pamiętasz? Ale potem uznałem, że może amputacja byłaby bardziej korzystna… Minęły niecałe trzy miesiące, cierpliwości kochana. Zresztą, teraz ta blizna do końca ci już nie zniknie. Ewentualnie zrobi się mniej widoczna.
-Więc to dlatego ją masz, tak?-Holly złapała moje przedramię i przejechała kciukiem po zostawionym przez gorącą wodę śladzie.-Duże to coś, czym tak się oparzyłaś?
-Wylałam na siebie wrzątek z czajnika. Chciałam zrobić herbatę-przyznałam zaczynając się śmiać sama z siebie.
-Wyjaśnijcie mi parę rzeczy… Jeden-skąd Alice miała twój numer, dwa-dlaczego zadzwoniła akurat do ciebie i trzy-na serio chciało ci się jechać do jakieś pustej laski , bo niby się oparzyła?
-Louis podał mi swój numer w sklepie, zadzwoniłam do niego, bo był jedną z niewielu osób na liście moich kontaktów, które odebrały, wtedy jeszcze nawet ciebie nie znałam, a ostatnie… Louis? Prosimy o wyjaśnienie-powiedziałam, a razem z Holly skierowałyśmy oczy na chłopaka.
-Czy ja wiem…-Lou wzruszył ramionami.-Głupio było odmówić czy coś. Poza tym to nie był dla mnie problem, nie byłem zajęty, a idąc na medycynę raczej wiem jak opatrzyć oparzenie. Mogłem to zrobić i zrobiłem.
-A wracając w końcu do pierwszego tematu, którego jeszcze dzięki wam nie skończyliśmy, to dlaczego nasz związek miałby być nielegalny?-powiedziałam wywołując kolejną już dzisiaj salwę śmiechu.
-Żartowałam, Alice. Wrzuć na luz, atmosfera była mega spięta, a wiesz, że lubię robić z siebie idiotkę-Holls poklepała mnie po ramieniu.
-W jaki sposób to może być nielegalne?-spytałam wciąż okazjonalnie chichotając.-Louis przyszedł sobie do sklepu i kupił…
-Marynarkę-przypomniał chłopak.-Tylko udaje, że nie pamięta, w rzeczywistości to najważniejszy sprzedany towar w jej życiu-wyszeptał w stronę Holls.
-Słyszałam-prychnęłam uderzając bruneta lekko w ramię.-To jakiś spisek czy co? Zaczynasz się robić „Hollowaty”.
-Aww, słodziutko-zaśmiała się Holly.-Witam po czarnej stronie mocy, panie Tomlinson-dziewczyna wystawiła wolną rękę w stronę Louisa, a ten ją uścisnął.
-Starczy-powiedziałam zniesmaczona i poczułam dłoń wsuwającą się w moją. Więc teraz będziemy szli za rączkę?-Wracając do tematu, Louis kupił marynarkę…
-Za połowę ceny-przeszkodził mi chłopak z szyderczym uśmiechem.-Tak w ogóle to ciekawa historia, słyszałaś o niej kiedyś, Holls?
-Nie przerywaj mi, Louis-westchnęłam.
-Nie słyszałam, opowiadaj!-ucieszyła się Holly. Jedynym co mi pozostało, to uderzenie się otwartą ręką w czoło i zrezygnowanie z zabrania głosu.
-Siedzę sobie przy romantycznym drugim śniadaniu z Cris, moją byłą, kiedy nagle…
-Co?! Wcale nie! Nie słyszałam żadnego damskiego głosu w tle, kłamiesz!-oburzyłam się czerwieniąc.
-Okej, okej… Wracałem do domu od Cris, mojej byłej, kiedy nagle…
-Więc jest jeszcze jakaś Cris?!-Holly prawie wykrzyknęła udając mój głos, za co kopnęłam ją w kostkę.
-No dobra, siedziałem w domu. Miałem już wolne, bo w maju napisałem maturę-Louis opowiadał z udawanym zafascynowaniem.-Kiedy nagle na wyświetlaczu mojego telefonu pojawia się nieidentyfikujący się numer. Odebrałem, a po drugiej stronie odezwała się Al.
-Poplotkowaliście sobie?-zapytała brunetka.
-Nie do końca… Oparzyła się, a ja jako książę na białym rumaku…
-Nie słuchaj go Holly, opowiada jakieś bzdury-uśmiechnęłam się sztucznie do przyjaciółki, trzymając dłoń na ustach swojego chłopaka.-Fuj, Louis!-zabrałam swoją rękę z obrzydzeniem, kiedy poczułam, że brunet ją polizał.-Jesteś ohydny, Boże!
-Zaraz opowiem to jeszcze bardziej ośmieszająco-zagroził, a ja dziecinnie wystawiłam mu język.-Jako książę na białym rumaku uratowałem ją od zagrożenia.
-Wciąż mam bliznę, a mówiłeś, że szybko zniknie, durniu-westchnęłam z ulgą z powodu dość mało kompromitującego zakończenia.
-Wcale nie. Mówiłem, że coś około pół roku. Pamiętasz? Ale potem uznałem, że może amputacja byłaby bardziej korzystna… Minęły niecałe trzy miesiące, cierpliwości kochana. Zresztą, teraz ta blizna do końca ci już nie zniknie. Ewentualnie zrobi się mniej widoczna.
-Więc to dlatego ją masz, tak?-Holly złapała moje przedramię i przejechała kciukiem po zostawionym przez gorącą wodę śladzie.-Duże to coś, czym tak się oparzyłaś?
-Wylałam na siebie wrzątek z czajnika. Chciałam zrobić herbatę-przyznałam zaczynając się śmiać sama z siebie.
-Wyjaśnijcie mi parę rzeczy… Jeden-skąd Alice miała twój numer, dwa-dlaczego zadzwoniła akurat do ciebie i trzy-na serio chciało ci się jechać do jakieś pustej laski , bo niby się oparzyła?
-Louis podał mi swój numer w sklepie, zadzwoniłam do niego, bo był jedną z niewielu osób na liście moich kontaktów, które odebrały, wtedy jeszcze nawet ciebie nie znałam, a ostatnie… Louis? Prosimy o wyjaśnienie-powiedziałam, a razem z Holly skierowałyśmy oczy na chłopaka.
-Czy ja wiem…-Lou wzruszył ramionami.-Głupio było odmówić czy coś. Poza tym to nie był dla mnie problem, nie byłem zajęty, a idąc na medycynę raczej wiem jak opatrzyć oparzenie. Mogłem to zrobić i zrobiłem.
-A wracając w końcu do pierwszego tematu, którego jeszcze dzięki wam nie skończyliśmy, to dlaczego nasz związek miałby być nielegalny?-powiedziałam wywołując kolejną już dzisiaj salwę śmiechu.
-Żartowałam, Alice. Wrzuć na luz, atmosfera była mega spięta, a wiesz, że lubię robić z siebie idiotkę-Holls poklepała mnie po ramieniu.
W okolicy rozbrzmiał utwór Rihanny „Please Don’t Stop The
Music”. Holly wzdrygnęła się i sięgnęła do swojej kieszeni po telefon. Fuknęła
cicho, po czym odebrała.
-Tak?-odezwała się grzecznie.-Jestem w mieście z przyjaciółmi… Prawdopodobnie wciąż będę z nimi… Muszę?-Holls jęknęła głośno.-Ale mam też swoje plany, tak? Czemu nie powiedziałaś mi wcześniej?... No i co z tego? To dwa potwory, zadzwoń po jakąś ciotkę czy coś a mi daj spokój… Bo taka właśnie jestem, urodziłaś mnie taką-nieznośną i bezczelną-dziewczyna przez dłuższą chwilę się nie odzywała, co za pewne oznaczało, że teraz jej rozmówca przejął pałeczkę i stara się jej coś przekazać.-No, cześć.
-Tak?-odezwała się grzecznie.-Jestem w mieście z przyjaciółmi… Prawdopodobnie wciąż będę z nimi… Muszę?-Holls jęknęła głośno.-Ale mam też swoje plany, tak? Czemu nie powiedziałaś mi wcześniej?... No i co z tego? To dwa potwory, zadzwoń po jakąś ciotkę czy coś a mi daj spokój… Bo taka właśnie jestem, urodziłaś mnie taką-nieznośną i bezczelną-dziewczyna przez dłuższą chwilę się nie odzywała, co za pewne oznaczało, że teraz jej rozmówca przejął pałeczkę i stara się jej coś przekazać.-No, cześć.
Brunetka westchnęła głośno i z powrotem schowała urządzenie.
-Rodzicom zachciało się iść do znajomych, mam być w domu za pół godziny, żeby zająć się Hanną i tym drugim małym diabłem-powiedziała zdenerwowana Holly.
-Matko, jak to znam-przyznał Lou.-A ty i tak będziesz za godzinę, dasz im tylko jeść i karzesz iść spać, nie?
-Dokładnie! Nie mam zamiaru się do nich w ogóle odzywać, zniszczyły mi popołudnie i wieczór.
-Jak można tak robić? Przecież to nie ich wina-zdziwiłam się.
-Magia posiadania rodzeństwa, nie zrozumiesz… Mniejsza. Zawracamy? Odprowadzicie mnie kawałek czy coś?
Spojrzałam porozumiewawczo na Louisa i przytaknęłam.
-Rodzicom zachciało się iść do znajomych, mam być w domu za pół godziny, żeby zająć się Hanną i tym drugim małym diabłem-powiedziała zdenerwowana Holly.
-Matko, jak to znam-przyznał Lou.-A ty i tak będziesz za godzinę, dasz im tylko jeść i karzesz iść spać, nie?
-Dokładnie! Nie mam zamiaru się do nich w ogóle odzywać, zniszczyły mi popołudnie i wieczór.
-Jak można tak robić? Przecież to nie ich wina-zdziwiłam się.
-Magia posiadania rodzeństwa, nie zrozumiesz… Mniejsza. Zawracamy? Odprowadzicie mnie kawałek czy coś?
Spojrzałam porozumiewawczo na Louisa i przytaknęłam.
Kontynuowaliśmy spacer już szybszym krokiem. Paplając o
wszystkim czas mija naprawdę przyjemnie i szybko. Jeśli jeszcze dołączymy do
tego dobre towarzystwo, każdy będzie mógł to potwierdzić. Pożegnaliśmy się w
miejscu, w którym drogi się rozdzielały-Holly musiała wybrać inną niż ja, aby
dotrzeć do domu. Louis potrzebowałby jeszcze kolejnej, gdyby nie zdecydował się
pójść ze mną. Bądź co bądź było jeszcze dość wcześnie i oboje mieliśmy wolny
czas, dlatego zdecydowaliśmy się to wykorzystać.
Stanęłam przed drzwiami i zaczęłam szukać kluczy. Ucieszyłam
się, kiedy nie spostrzegłam nikogo innego w środku niż tylko ja i Louis. Ojciec
musiał być w pracy, co oznaczało, że nie powinien szybko wrócić.
-Mój shake był dzisiaj ohydny-zrobiłam skwaszoną minę
zdejmując buty i kopiąc je w kąt.
-Może po prostu waniliowe ci się już znudziły? Od kiedy pamiętam, zawsze kupujesz tylko takie-Louis założył pasemko moich włosów za ucho, przez co skrzywiłam się. Potrząsnęłam mocno głową i przeczesałam palcami włosy po bokach sprawiając, że moja fryzura powróciła do stanu pierwotnego. Zaśmialiśmy się jednocześnie z mojego zachowania.
-Moje życie wystarczająco się zmieniło, inna fryzura to już za dużo-powiedziałam wtulając się w chłopaka.-Ale co z twoją?-odchyliłam na chwilę głowę do tyłu i spojrzałam na włosy mojego chłopaka. Jak zazwyczaj, nie były ułożone w żaden konkretny sposób. Próbowałam ułożyć je tak, aby wszystkie pasma odstawały na prawą stronę, później na lewą, ale widząc, że to niewykonalne ostatecznie rozczochrałam je najmocniej jak tylko się dało i ponownie objęłam rękami bruneta w pasie.
-Kocham cię-usłyszałam cichy szept.
-Ja ciebie bardziej-odpowiedziałam układając swoje usta na jego.
-Może po prostu waniliowe ci się już znudziły? Od kiedy pamiętam, zawsze kupujesz tylko takie-Louis założył pasemko moich włosów za ucho, przez co skrzywiłam się. Potrząsnęłam mocno głową i przeczesałam palcami włosy po bokach sprawiając, że moja fryzura powróciła do stanu pierwotnego. Zaśmialiśmy się jednocześnie z mojego zachowania.
-Moje życie wystarczająco się zmieniło, inna fryzura to już za dużo-powiedziałam wtulając się w chłopaka.-Ale co z twoją?-odchyliłam na chwilę głowę do tyłu i spojrzałam na włosy mojego chłopaka. Jak zazwyczaj, nie były ułożone w żaden konkretny sposób. Próbowałam ułożyć je tak, aby wszystkie pasma odstawały na prawą stronę, później na lewą, ale widząc, że to niewykonalne ostatecznie rozczochrałam je najmocniej jak tylko się dało i ponownie objęłam rękami bruneta w pasie.
-Kocham cię-usłyszałam cichy szept.
-Ja ciebie bardziej-odpowiedziałam układając swoje usta na jego.
Pocałunek pogłębiał się z minuty na minutę. Uciążliwy tlen
zmuszał nas do odrywania się od siebie na krótkie chwile. Ręce Louisa zaczynały błądzić po moich
plecach, podczas gdy ja poruszałam tylko wargami zgodnie z nadanym przez nas
rytmem. Momentalnie poczułam się jakbym stała w kurtce zimowej na środku Sahary.
Brunet nie puszczając mnie, zaczął powoli się cofać, w czym po dłuższej chwili
przeszkodziła mu kanapa. Kiedy dłoń chłopaka zaczęła wsuwać się pod moją
bluzkę, oprzytomniałam. Na siłę zwolniłam tępo pocałunku, po czym odsunęłam się
na pół kroku. Nie mogłam się uśmiechać. Wiedziałam, że przerwanie w takim
momencie było jednoznaczne i czułam się trochę głupio.
-Wszystko okej?-Louis zwrócił się do mnie starając się złapać
mój wzrok.
-Tak-odpowiedziałam krótko.
-Wszystko okej?-chłopak powtórzył.
-Tak-uczyniłam to samo, co on.
-Więc mogę spytać jeszcze raz: wszystko okej?
-Tak, wszystko okej-powiedziałam czując rosnącą frustrację.
-Co jest?-podniósł moją głowę tak, abym łatwo mogła patrzeć mu w oczy.-Spójrz na mnie-rozkazał grzecznie i patrzył na mnie wyczekująco.
-Nic nie jest-powiedziałam ówcześnie wypuszczając głośno powietrze.
-Zrobiłem coś nie tak?
-Nie, nie.
-Więc w czym problem?-nie dawał za wygraną.
-W niczym, serio.
-Alice, możesz mi powiedzieć, boisz się czegoś?
-Po prostu… Nie spałam jeszcze nigdy z chłopakiem i… nie czuję się gotowa?-po raz setny dzisiaj westchnęłam z rezygnacją i oparłam swoją głowę o ramię Louisa.-Jak bardzo źle to zabrzmiało?
-Nijak, skarbie. W porządku-brunet pogłaskał mnie ręką, drugą wciąż obejmując mnie w pasie.-Nie przejmuj się, okej? Postąpiłaś dobrze, nigdy nie poddawaj się presji. Powiesz, kiedy będziesz czuła się na siłach. Do niczego cię nie zmuszam.
-Dzięki-powiedziałam w ramię chłopaka, przez co mój głos został stłumiony i zabrzmiało to co najmniej zabawnie.
-Głowa do góry, uśmiech i… Alicee-Louis jęknął kiedy nie chciałam go puścić.
-Dobra, już dobra-powiedziałam stając krzywo i spuszczając ręce po bokach.
-Tak-odpowiedziałam krótko.
-Wszystko okej?-chłopak powtórzył.
-Tak-uczyniłam to samo, co on.
-Więc mogę spytać jeszcze raz: wszystko okej?
-Tak, wszystko okej-powiedziałam czując rosnącą frustrację.
-Co jest?-podniósł moją głowę tak, abym łatwo mogła patrzeć mu w oczy.-Spójrz na mnie-rozkazał grzecznie i patrzył na mnie wyczekująco.
-Nic nie jest-powiedziałam ówcześnie wypuszczając głośno powietrze.
-Zrobiłem coś nie tak?
-Nie, nie.
-Więc w czym problem?-nie dawał za wygraną.
-W niczym, serio.
-Alice, możesz mi powiedzieć, boisz się czegoś?
-Po prostu… Nie spałam jeszcze nigdy z chłopakiem i… nie czuję się gotowa?-po raz setny dzisiaj westchnęłam z rezygnacją i oparłam swoją głowę o ramię Louisa.-Jak bardzo źle to zabrzmiało?
-Nijak, skarbie. W porządku-brunet pogłaskał mnie ręką, drugą wciąż obejmując mnie w pasie.-Nie przejmuj się, okej? Postąpiłaś dobrze, nigdy nie poddawaj się presji. Powiesz, kiedy będziesz czuła się na siłach. Do niczego cię nie zmuszam.
-Dzięki-powiedziałam w ramię chłopaka, przez co mój głos został stłumiony i zabrzmiało to co najmniej zabawnie.
-Głowa do góry, uśmiech i… Alicee-Louis jęknął kiedy nie chciałam go puścić.
-Dobra, już dobra-powiedziałam stając krzywo i spuszczając ręce po bokach.
Przez moment prowadziliśmy zaciętą walkę. Oboje patrzyliśmy na siebie w skupieniu i nie odzywaliśmy się ani słowem.
-Jestem pewna, że chcesz kawy-zmrużyłam oczy.-Widzę to po twoim wzroku.
-Jestem pewien, że właśnie się ze mnie nabijasz-Louis zrobił to samo.-Słyszę to po twoim głosie. Prychnęłam i zrobiłam młynka oczami.
-Znowu przegrałaś-wypomniał mi chłopak.
-Popatrz… Znowu mam to gdzieś-mrugnęłam do niego.
-Popatrz… Znowu mam to gdzieś-mrugnęłam do niego.
Przez minutę czułam dejavu i powrót walki, jednak Louis
przerwał moje przemyślenia i spytał szybko:
-Jak ojciec?
-Nic nowego… Żyje, niestety-wzruszyłam ramionami.
-A mama?
-Nie wiem, nie odwiedzałam internetu od dwóch dni.
-To leć po laptopa, Al.
Przetarłam dłońmi oczy, po czym poszłam do swojego pokoju. Zabrałam z łóżka swojego niebieskiego Sony Vaio i od razu go włączając, skierowałam się z powrotem do salonu. Usiadłam na kanapie obok Louisa i obserwowałam, jak wszystko powoli się ładowało. Każda ikonka, program, obrazek… Weszłam pospiesznie w przeglądarkę i otworzyłam swoją skrzynkę mailową. Zaktualizowałam ją po czym z zaciekawieniem otworzyłam jedną z nowszych wiadomości od znanego mi już adresata.
-Jak ojciec?
-Nic nowego… Żyje, niestety-wzruszyłam ramionami.
-A mama?
-Nie wiem, nie odwiedzałam internetu od dwóch dni.
-To leć po laptopa, Al.
Przetarłam dłońmi oczy, po czym poszłam do swojego pokoju. Zabrałam z łóżka swojego niebieskiego Sony Vaio i od razu go włączając, skierowałam się z powrotem do salonu. Usiadłam na kanapie obok Louisa i obserwowałam, jak wszystko powoli się ładowało. Każda ikonka, program, obrazek… Weszłam pospiesznie w przeglądarkę i otworzyłam swoją skrzynkę mailową. Zaktualizowałam ją po czym z zaciekawieniem otworzyłam jedną z nowszych wiadomości od znanego mi już adresata.
-Cześć Alice-zaczęłam czytać głośno.-Miło mi, że nie
zignorowałaś mojego pierwszego maila. Z góry przepraszam, że odpisuję dopiero
teraz, ale tak jak mądrze
zauważyłaś-praca tutaj nie pozwala mi na wiele wolnego czasu. Cieszę się, że
jesteś zadowolona z wyjazdu, sama kojarzę Francję jako naprawdę świetne miejsce
do wypoczynku. Nie opowiadałaś mi nigdy o Louisie, nasze-przerwałam szybko
orientując się, co właśnie przeczytałam na głos. Brawo Alice, spaliłaś-nie
patrz tak na mnie-odezwałam się do śmiejącego się cicho chłopaka.-nasze relacje
aż tak się pogorszyły? Niech nie myśli nawet, że po moim powrocie mi się nie
pokaże.
-Nie ośmielę się-zakpił brunet.
-Myślałam długo, jaki problem sprawił, że napisałaś do mnie ponownie. Wierzę ci na słowo, że to coś co może poczekać. Plany lekko się zmieniły, wracam siedemnastego, więc będziemy miały jeszcze trochę wakacji dla siebie. Spokojnie pogadamy i wszystko wyjaśnimy. Kocham cię, do zobaczenia wkrótce.
-Nie ośmielę się-zakpił brunet.
-Myślałam długo, jaki problem sprawił, że napisałaś do mnie ponownie. Wierzę ci na słowo, że to coś co może poczekać. Plany lekko się zmieniły, wracam siedemnastego, więc będziemy miały jeszcze trochę wakacji dla siebie. Spokojnie pogadamy i wszystko wyjaśnimy. Kocham cię, do zobaczenia wkrótce.
____________________________________________
Więc mamy rozdział w Święta! :D Trochę dziwnie... Mam nadzieję, że wszyscy spędziliście je tak samo dobrze jak ja ;)
Koniecznie komentujcie i wyrażajcie swoją opinie, zauważyłam, że w ostatnich rozdziałach coraz mnie osób to robi :/ To naprawdę dla mnie bardzoo ważne.
Kocham Was mocnoo, tym razem...
Życzę szalonego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku! <3
Edit:
Wiem, że zostałam ponownie nominowana do Liebster Award, za co BARDZO
DZIĘKUJĘ, wbdybrfeyia *-* Naprawdę chętnie pobawiłabym się znowu, ale
nie mam żadnego nowego bloga, którego mogłabym nominować, a to trochę
bez sensu nominować znowu tych samych, co?