czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 3



*Oczami Alice*

Nigdy nie przypuszczałam, że jakiś dzień w szkole może mi minąć szybko. Nawet kiedy chciałam żeby tak było-to się nie stało. Nie mogłam się doczekać kiedy pójdę do sklepu, pomogę mamie z kolekcją, sprawdzę czy jest coś dla Louis'a i do niego zadzwonię (a on spyta się czy nie miałabym ochoty pójść z nim na kawę, ale to już taki mój wymysł). Nigdy nie czułam takiego zapału. Ale przecież to byłoby zbyt piękne gdyby wszystko poszło zgodnie z moim planem... Wstałam rano jak zawsze, ubrałam mundurek oraz jasne jeansy i zeszłam na dół żeby zrobić sobie śniadanie. Moja mama zawsze wychodzi razem z tatą o 5:30, żeby na 6:00 być już w pracy, więc praktycznie zawsze rano jestem sama w domu. Tak było i wtedy. Postanowiłam zrobić sobie kanapki i herbatę. Jednak teraz, kiedy to opowiadam, uważam, że płatki na zimnym mleku byłyby o wieele lepsze. Zrobiłam kanapkę z szynką i serem, zostawiłam na talerzu i zaczęłam przygotowywać herbatę. Napełniłam czajnik chłodną wodą, nacisnęłam przycisk, a potem czekałam aż dostanę sygnał w postaci dźwięku, że woda się zagotowała. Kiedy usłyszałam znane mi "dzyń" podeszłam do blatu, na którym znajdowało się urządzenie i chciałam przelać część wrzącej wody do kubka, w którym była już torebka mojej ulubionej herbaty owocowej. Jednak ja to ja. Nikt ani nic nie zmieni tego, że jestem straszną niezdarą. Gdy już kończyłam zapełnianie kubka woda ręka mi zadrżała, a reszta zawartości czajnika chlusnęła na przedramię mojej lewej ręki, która wcześniej trzymała kubek za ucho, aby przypadkiem się nie przesunął. Odskoczyłam od blatu jak oparzona. A no tak-przecież ja właśnie zostałam oparzona! Ból był niesamowity, powyżej nadgarstka miałam wielką czerwona plamę, która z minuty na minutę przynosiła mi coraz więcej bólu. Nie miałam pojęcia co powinnam teraz zrobić. Odruchowo odkręciłam w zlewie obok mnie lodowatą wodę i włożyłam pod nią dolną część ręki. Niby tak mało, a daje taką niesamowitą ulgę. Jednak po chwili uznałam, że przecież muszę zrobić coś innego, niż tylko trzymać ranę pod zimną cieczą. Kiedy tylko wyjęłam rękę z kranu znów poczułam to co dawało się we znaki przed jakąkolwiek interwencją-wielki ból. Starałam się być dzielna, stałam przez chwilę w bezruchu starając się wymyślić, co powinnam teraz zrobić. Nic, ale to dosłownie nic nie przychodziło mi do głowy. Nawet nie wiedziałam gdzie mamy jakąkolwiek apteczkę w domu. O ile w ogóle ją mamy. Wzięłam szybko swój telefon i pospiesznie połączyłam się z wi-fi w moim mieszkaniu. Jednak kiedy zaczęłam wpisywać  w wyszukiwarkę hasło, które mogłoby ułatwić mi znalezienie instrukcji, co powinnam zrobić z oparzeniem ponownie poczułam nieprzyjemnie szczypanie. Poddałam się i znów włożyłam lewą rękę do zlewu zalewając ją dość silnymi strumieniami zimnej wody, zaś prawą obsługiwałam telefon. Jak na złość strona, która mogła, wcale nie musiała mi pomóc nie chciała się załadować. Nagle usłyszałam głośny huk. Nie zwróciłam na to uwagi, jednak kiedy na ekranie mojego telefonu pojawił się komunikat oznajmiający, że nie ma połączenia z internetem uznałam, że coś musiało stać się z routerem, który był właśnie za to odpowiedzialny. Odłożyłam urządzenie i pośpiesznie wyciągnęłam rękę w stronę włącznika światła. Zero efektów. Więc skąd się wziął huk? Znów wybiło korki. Nie polepszyło to sytuacji, w której się znajdowałam. Moja głowa opadła bezsilnie na blat, a ja nie miałam bladego pojęcia co teraz będzie. W tym momencie nawet zapomniałam o moich wielkich zamiarach na dzisiejszy dzień, bo teraz liczyło się tylko jedno. To, jak przetrwam.
__________________________________________
Straaasznie przepraszam za tak duży poślizg! W poniedziałek nagle zaprosiła mnie koleżanka, potem teledysk, bicie rekordu we wtorek, rocznica. Wiem, że dla niektórych to mogą być głupie argumenty, przykro mi :(

Starałam się, żeby rozdział był jak najdłuższy i wciągający. Według mnie nie do końca mi to wyszło, ale to do Was należy opinia, więc komentujcie!
TERAZ WAŻNE!
Muszę trochę zmienić zasady... Teraz będę wstawiała kolejne części rzadziej-raz w tygodniu. Zdecydowałam się na takie rozwiązanie, ponieważ niedługo wyjeżdżam do Włoch na dwa tygodnie, gdzie będzie problem z internetem i było by dla mnie bardzo trudne wchodzić tak często na bloga.
Dzięki za miłe komentarze przy wcześniejszy postach, trzymajcie tak dalej, uściski! :)

czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział 2



*Oczami Alice*
 
-Dzień dobry-przywitałam serdecznie przybyłego chłopaka.  Był w moim wieku, co już zachęcało do obsłużenia go.
-Dzień dobry-odpowiedział uśmiechając się. Zaczął powoli przeglądać ubrania, przez co mam nadzieję nie zauważył, że patrzyłam na niego jak na obrazek. Miał na sobie granatowe rurki, koszulkę w paski i czarną skórzaną kurtkę.
-Mogę w czymś pomóc?-spytałam kiedy już się otrząsnęłam i przypomniałam, że powinnam pytać o to każdego klienta. Chłopak przez chwilę się zamyślił.
-Szukam jeansowej marynarki-odparł krótko, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Rozglądnęłam się szybko po sklepie. Odłożyłam książkę do torby i wyszłam  zza lady w stronę regału z męską kolekcją. Chłopak podążył za mną i stanął obok.
-Jaki rozmiar?-spytałam życzliwie wciąż przeglądając zawartość wieszaków.
-L-usłyszałam jego głos zza moich pleców.
-Przykro mi, mam tylko M-odpowiedziałam wyciągając marynarkę i pokazując ją chłopakowi-ale za dwa dni przyjdzie nowa męska kolekcja, dziś otrzymaliśmy damską, więc może pan zajrzeć-dodałam po chwili-albo zostawi pan swój numer telefonu, a ja zadzwonię i poinformuję pana czy jest coś w pana guście-dokończyłam posyłając chłopakowi uśmiech.
-To zostawię swój numer-odpowiedział chłopak. Poprosiłam go, aby podszedł za mną do kasy gdzie mam jakieś kartki. Zapisałam numer, który mi podyktował i imię-Louis. Idealnie pasuje do mojego, prawda?
-Okej, na pewno odezwę się kiedy tylko rozpakujemy kolekcje-powiedziałam patrząc w jego piękne niebieskie tęczówki.
-Super, do usłyszenia… No właśnie. A jak ty masz na imię?-spytał ciepło.
-Alice-odpowiedziałaś.
-Ładnie-uśmiechnął się-czekam na telefon.
-Jasne, do usłyszenia-wypaliłaś bez namysłu. Louis nic nie odpowiedział, tylko wyszedł ze sklepu. W sumie można powiedzieć, że wykonałaś swoją misję-otrzymałaś jego numer telefonu.
_________________________________________

Przepraszam, że taki krótki, ale kompletnie zniszczyłam sobie humor w połowie pisania. W poniedziałek dodam jak najdłuższy. Koniecznie komentujcie! :)

środa, 17 lipca 2013

Rozdział 1



*Oczami Alice*
Znów ten piekielny dźwięk-dzwonek budzika. Oznacza to tylko jedno, kolejny ponury, bezcelowy i nudny dzień. Wstałam z przymusu, nie wiem co by się stało, gdyby moja mama dowiedziała się, że nie poszłam do szkoły. Ubrałam mundurek i moje ulubione czarne rurki. Zeszłam do kuchni na śniadanie, jednak kiedy otworzyłam lodówkę nie znalazłam nic wartego uwagi. Odpuściłam, wzięłam pieniądze z blatu, schowałam do kieszeni i zaplanowałam kupić sobie coś w automacie w szkole. Uczesałam się i wyszłam. Liceum , do którego chodziłam mieściło się około pół kilometra od mojego domu. Ciekawe co strasznego dziś się tam wydarzy… Matematyka, na której jestem jedną z niewielu osób, które w ogóle coś robią, polski, tortury z panią, która podrywa żonatego pana od fizyki, geografia, znienawidzony przeze mnie przedmiot (po co mam wiedzieć w jakiej części świata leży Hiszpania?) biologia, czyli kolejny film i w końcu przerwa na lunch! Wybiegłam z sali, aby uniknąć osób, które mogłyby mnie obrazić, przezwać lub zrobić cokolwiek innego co zepsułoby mój i tak już niedobry humor. Kupiłam szybko rogalika w automacie i wyszłam poza teren szkoły, aby nie spotkać żadnych nieprzyjaciół. Przez te pół godziny, kiedy bezkarnie nie byłam w szkole,  praktycznie nie robiłam nic. Dosłownie. Zjadłam tylko moje drugie śniadanie z automatu i usiadłam na ławce. Marzyłam. Zastanawiałam się co mogłoby być gdybym była jedną z tych dziewczyn-księżniczek szkoły. Na pewno nie spędzałabym żadnej chwili sama. Mogłabym mieć wszystko i robić wszystko ze wszystkimi. Mogłabym umawiać się z każdym. Byłabym w oczach jednych sławną i piękną Alice, a w oczach drugich wredną jędzą, która rzuca wszystkim i wszystkimi w kąt. Właśnie… Byłabym, ale nie jestem.  Otrząsnęłam się i wolnym spacerem zaczęłam wracać do liceum na resztę lekcji. Minęły spokojnie, starałam się uważać i nie myśleć o niebieskich migdałach.  W końcu zadzwonił dzwonek, który oznajmiał koniec tej udręki na dzisiaj. Wsiadłam szybko do autobusu, aby pojechać do sklepu, w którym pracuję z mamą. Podróż minęła dość szybko, w mgnieniu oka byłam na miejscu.
-Jestem, mamo-powiedziałam dość cicho. Nie zauważyłam nikogo za ladą i wywnioskowałam, że kobieta musi być gdzieś indziej. Rozglądnęłam się i dostrzegłam ją między wieszakami. Dopiero kiedy zaczęłam się jej przyglądać zauważyła moją obecność. Podeszła do mnie i serdecznie przywitała.
-Jak w szkole?-zapytała energicznie.
-Okej, przeżyłam-odpowiedziałam.
-Pilnuj kasy, ja idę posegregować na zapleczu nową kolekcję.
-Jasne, nie martw się, będzie okej-odpowiedziałam po czym wymieniłyśmy uśmiechy. Usiadłam za ladą i wyciągnęłam książkę od fizyki, żeby czegoś się nauczyć, bo jutro mam z niej sprawdzian. Z zajęcia wyrwał mnie dźwięk otwierających się drzwi sklepu.
-Dzień dobry-przywitałam miło przybyłego chłopaka.
_________________________________________
 

Rozdział z serii #DowiedzSięWięcejOAlice :D W drugim już powinno się coś dziać, więc proszę, nie zniechęcajcie się i czytajcie dalej :) Jest mały problem, bo okazało się, że jutro wieczorem wyjeżdżam na weekend i nie będę miała internetu. Więc jutro wstawiam kolejną część, a następną najprawdopodobniej dopiero w poniedziałek. Komentujcie, to NIESAMOWICIE motywuje. Dzięki ;)

poniedziałek, 15 lipca 2013

Prolog




Mam na imię Alice. Jestem zwykłą nastolatką, a przynajmniej tak mi się wydaje. Nie mam rodzeństwa ani kuzynostwa. Moi rodzice? Cóż… ojciec siedzi praktycznie całymi dniami w pracy, rzadko z nim rozmawiam i nie najlepiej się dogaduję. A z mamą pracuję wolnymi popołudniami w jej sklepie z ubraniami, więc moje kontakty z nią są zdecydowanym przeciwieństwem kontaktów z tatą. Każdy dzień jest identyczny: strasznie nudny poranek, szkoła, praca w sklepie, nauka i wypoczynek. Rzadko używam stron społecznościowych takich jak Facebook czy Twitter, nie sądzę, że są one mi potrzebne. W szkole nie mam wielu przyjaciół, którym mogłabym zaufać, zwierzyć się czy dokładniej poznać. Przerwy i lekcje spędzam sama przemyślając dokładnie wszystko, co dzieje się wokół. Czasem zdarza mi się poznać miłe osoby w sklepie. Ceny nie są wysokie, więc niekiedy odwiedzają go też ludzie w moim wieku. Chodzę do drugiej klasy liceum. Nie jest łatwo, tym bardziej, że masz świadomość, iż w przyszłym roku matura-test, który decyduje o twojej przyszłości. Zdarza mi się wychodzić z domu wieczorami na spacery z nudów, ale traktuję to także jako sposób do zrelaksowania. Nie imprezuję, jestem dość spokojną i cichą osobą, jeśli ktoś ode mnie dowiaduje się o moich problemach, powodach do zmartwień i przemyśleniach musi być naprawdę wyjątkową osobą. Chciałabym kiedyś w końcu taką poznać…

________________________________________________________________

Jest trochę krótki, ale postaram się, żeby rozdziały były dłuższe. Będę je wstawiała jak najczęściej będę mogła. Co dwa, trzy dni. Enjoy! :)